SZYBKI EDDIE CHAMBERS: MOJA HISTORIA
Przeczytajcie historię Eddiego Chambersa (35-1, 18 KO), napisaną jego własnymi rękoma. Bokser ten dzisiaj stanie w ringu naprzeciwko Władimira Kliczko (53-3, 47 KO) i będzie miał unikalną szansę na zdobycie pasów WBO, IBF i IBO wagi ciężkiej. Oto jego historia:
Od dzieciństwa pragnąłem być mistrzem świata wagi ciężkiej. To była wielka ambicja jak na dziecko dorastające w biednej części Pittsburgha (Pennsylvania). Czasy były naprawdę trudne. Mój Tata, Eddie Senior, zawsze ciężko pracował żeby zapewnić wyżywienie mi i mojemu rodzeństwu, ale czasem pomimo jego coraz większych starań, zaczynało brakować coraz więcej pieniędzy.
Jestem najstarszym dzieckiem w rodzinie, dlatego nie miałem okazji być rozpieszczanym podobnie jak moje młodsze rodzeństwo (oczywiście, oni są innego zdania). Moja rodzina się powiększała, a razem z nią moje obowiązki, musiałem pomagać rodzicom w bardzo młodym wieku, nie tylko przy porządkach domowych jak większość dzieci, lecz musiałem pomagać w zarabianiu pieniędzy na utrzymanie domu.
Uczęszczałem do Westinghouse High School w Pittsburgu, która jest znaną stajnią sportu. Mogliście o niej słyszeć ponieważ dużo zawodników NFL i NBA jest absolwentami tej szkoły. Ja też wtedy marzyłem o graniu w football i kosza, lecz mojej rodzinie źle się wiodło, byliśmy w bardzo kiepskiej sytuacji finansowej, potrzebowaliśmy pieniędzy na nakarmienie mnie i mojego rodzeństwa z ich pustymi brzuszkami, musiałem podejmować się różnych zajęć w czasach szkoły średniej, żeby pomóc rodzinie w zapłaceniu czynszu.
Fakt że nie mogłem grać w football i koszykówkę nie dokuczał mi za bardzo, ponieważ miałem boks we krwi i to boks był sportem, który mogłem ćwiczyć i marzyć o byciu wielkim w tej dyscyplinie, bez względu na to co stawało na przeszkodzie i co działo się w moim życiu. Jak widzicie, mój Tata, Eddie Senior, był bokserem w latach 70-tych, w czasach w których ja jeszcze nie byłem w planach, nie mówiąc już o moim przyjściu na świat.
Kiedy miałem około 9 lat, mój Tata zaczął mnie uczyć jak trzymać dłonie, jak się ustawiać oraz jak uderzać. Ważyłem wtedy około 30 kilo, więc kto mógłby wpaść na pomysł, że będe walczył w Wadze Ciężkiej
W czasach kiedy zaczął (mój Ojciec) mnie trenować, wiedziałem, że złapałem bokserskiego bakcyla, który nie miał mnie już opuścić. Przywykłem do wstawania z samego rana aby boksować przed lustrem z własnym odbiciem, podczas mycia zębów przed pójściem do szkoły. Mój ojciec musiał przywoływać mnie krzykiem przez wiele poranków, zwłaszcza tych wietrznych, ciężkich zim w Pitssburgu, aby powiedzieć "złaź na dół i wyjdź wreszcie przez te drzwi“, żebym nie spóźnił się do szkoły.
Zawsze byłem na górze, ćwiczyłem przed tym lustrem, ciosów których mnie nauczył. Z czasem kiedy podrosłem, około 12 roku życia, mój Tato oglądał wiele starych bokserskich filmów i opowiadał mi o wszystkich legendarnych fighterach – Sugar Ray Robinson, Jack Johnson, Joe Louis, Jersey Joe Walcott, Muhammad Ali, Jake Lamotta, Rocky Marciano i o wielu innych. Gdy zobaczyłem jak świetni byli ci bokserzy, zakochałem sie w tym sporcie bezpowrotnie. Zobaczyłem jak zachowywali się na skraju fizycznego wyczerpania, byli Dżentelmenami za których przemawiały pięści, traktowali się z szacunkiem nie używając zbędnych słów, oczywiście za wyjątkiem Aliego, Najlepszego w Historii.
Dużo nauczyłem się z tych starych nagrań, w których odnalazłem inspiracje. W mniej więcej tym samym czasie, miałem wtedy około 12 lat, zacząłem prosić mojego Tate o pozwolenie boksowania w zawodach dla juniorów. Prosiłem, błagałem, ale nie pozwolił mi boksować.
Zawsze mówił: "Ja tylko chciałem żebyś umiał się bronić, nie planowałem zarazić cię boksem do tego stopnia".
Cóż, masz pecha, Tatku. Zaraziłem się na całego. Całe to błaganie w końcu się opłaciło!!!
Kiedy skończyłem 14 lat mój Tato, w końcu pozwolił mi wziąć udział w zawodach, więc zapisał mnie na Golden Gloves tournament, i reszta stała się historią. Nie będę was nudził szczegółami, lecz tylko dodam, że miałem wspaniały bilans i karierę amatorską.
Szybko przejdę do mojej zawodowej kariery. Kiedy pokazałem Tacie jak bardzo wyszlifowałem swoje umiejętności do poziomu w którym byłem gotów, nie tylko do przejścia na zawodowstwo, lecz do osiągnięcia wielkości, wtedy dostałem jego błogosławieństwo dotyczące przejścia na zawodowe ringi.
Myślę, że to była najlepsza decyzja jaką podjął, a spóźnionym świątecznym prezentem dla mojego ojca było ubiegające Nowy Rok zwycięstwo w 2. rundzie przez Knockout nad Tyronem Austinem, 29-ego Grudnia 2000 roku.
Co za start, prawda? Robiliśmy co mogliśmy, boksowałem poza Pittsburghiem, w rejonach Pennsylvani i zachodniej Virginii, to był czas w którym szukaliśmy o wiele większego zainteresowania mediów, żeby kontynuować budowanie mojej kariery i renomy. Żaden z "wielkich" promotorów oraz menadżerów bokserskiego biznesu nie chciał dać nam szansy, a uwierzcie mi skontaktowaliśmy się ze wszystkimi.
Filadelfia jest uznawana za światową stolice boksu mającą najwyższej klasy zaplecze. O Nowym Jorku mówiono: "Jeżeli możesz czegoś dokonać tutaj, możesz to zrobić wszędzie", lecz jeżeli chodziło o boks można tak było powiedzieć wyłącznie o Filadelfiii. Wiedzieliśmy z Tatą, że za wszelką cenę musimy przenieść się do Phily (potoczna nazwa Filadelfiii), lecz z niewielką ilością pieniędzy, oraz bez wsparcia poważnych promotorów, co mogliśmy zrobić?
"NIEZBADANE SA WYROKI BOSKIE"
W końcu zostaliśmy przedstawieni rodzinnemu teamowi Roberta Murraya Seniora, menadżera weterana i jemu synowi Robertowi Murrayowi Juniorowi, który nauczył się biznesu od Ojca i dzięki niemu stał się najmłodszym licencjonowanym promotorem w całej Pennsylvani. Spotkaliśmy się i od razu wiedzieliśmy, że jesteśmy ludźmi ulepionymi z tej samej gliny, skromnymi, ciężko pracującymi i oddanymi temu co robią, przede wszystkim oni byli bardzo doświadczeni i wyjątkowo dbali o swoich zawodników, nie tylko o dolary które mogli dla nich zarabiać. Murray´owie poprowadzili Stevie`ego "Błyskawice" Litlle do zwycięstwa o Mistrzowski Pas WBA kategorii Super-Średniej nad Michaelem Nunem w Londynie przed niespodziewaną śmiercią Steve`a na raka jelita grubego w bardzo młodym wieku 34 lat.
Byli również Menadżerami Bernarda „Kata“ Hopkinsa, którego poprowadzili przez całą drogę aż do osiągnięcia przez niego statusu międzynarodowej supergwiazdy. Bez wahania wstąpiliśmy w szeregi Murrayow i stworzyliśmy "Team Chambers" mając za cel zdobycie Mistrzostwa Świata wagi ciężkiej. Murrayowie postawili wszystko na nas, pomogli nam w przeprowadzce do Filadelfii, dzięki czemu osiągnąłem pozycje w której dzisiaj jestem.
ciekaw jestem co by powiedzial jak by im przyszlo zyc w troche innych warunkach?
to takie miauczenie ze niby brzydkie "kaczatko i tu taki labadz"
pozdr.
Robi supleksy