JACKIEWICZ: BAZUJĘ NA CHARAKTERZE
Zapraszamy na wywiad z Rafałem Jackiewiczem (35-8-1, 18 KO), który już pojutrze stanie naprzeciw Turgay'a Uzuna (31-12-2, 19 KO) w ośmiorundowej walce kategorii półśredniej. Przypomnijmy tylko, że polski "Wojownik" jako oficjalny pretendent do tytułu IBF ma zagwarantowany pojedynek o mistrzostwo świata i zapewne występ w Strzelcach Opolskich będzie ostatnim sprawdzianem przed czekającą go walką życia. Rafał w wywiadzie dla BOKSER.ORG opowiada więc nie tylko o sobotniej potyczce, ale i planach na przyszłość.
- W sobotę wystąpisz w Strzelcach Opolskich. W przeszłości narzekałeś trochę, że pomiędzy ważnymi walkami masz długie przerwy. Jak więc widać dopiąłeś swego.
Rafał Jackiewicz: Nie, tylko raz tak płakałem, bo tylko raz taką przerwę miałem i to kurcze przed walką życia. To było przed moim eliminatorem, dlatego byłem wkur.... i zły. Musiałem trzymać wagę i to była dla mnie masakra, że sam sobie z tym musiałem radzić. Byłem strasznie wkurzony, ponieważ przez osiem miesięcy nie walczyłem. Teraz na szczęście mogę wystąpić przed pojedynkiem o mistrzostwo świata i bardzo się z tego cieszę. Ten zawodnik nie jest jakiś bardzo wymagający, ale jest silny, niebezpieczny no i trzeba będzie uważać, tak więc zawsze jakieś tam ryzyko jest. Ja jednak jestem przygotowany świetnie, czuję się bardzo dobrze, nie mam żadnych problemów z wagą ani niczym innym, wszystko mam poukładane, także wszystko jest super.
- Powiedz, a Ty w ogóle lubisz się często bić, czy też może po ciężkiej walce wolisz sobie zrobić dłuższy odpoczynek?
RJ: Lubię się często bić. Ja mógłbym walczyć co tydzień, tylko wiadomo, na tym poziomie tak się nie da. Ja generalnie jestem taki, że tydzień mija i już muszę coś robić, po prostu muszę. Kiedyś, gdy walczyłem w kickboxingu to bywało, że walczyło się w miesiącu trzy razy. Dosyć często występowałem i lubiłem to, tak więc nie mam z tym problemu. Generalnie lubię coś robić, lubię jak coś się dzieje.
- Pomimo iż jesteś zdecydowanym faworytem w tej potyczce, to ciąży na Tobie spore ciśnienie. Jak przegrasz, nie będzie wymarzonej walki o pas. Odczuwasz to ciśnienie?
RJ: Nie, absolutnie. Jestem świetnie przygotowany, widzę już tą walkę, mam już ją w głowie, jestem naprawdę wybornie przygotowany. Zresztą ten pojedynek odzwierciedli moją formę i pokaże co się teraz ze mną dzieje. Oczywiście nie lekceważę przeciwnika. Jest to rywal z wyższej kategorii, więc na pewno muszę uważać. Ja już od dłuższego czasu mówiłem, że nauczyłem radzić sobie ze stresem, żyć ze stresem, często miałem w życiu takie stresowe sytuacje i one mnie uodporniły na to wszystko. Wiadomo, odczuwam jakiś tam delikatny strach przed walką jak każdy normalny człowiek, bo wiadomo – dobrze jestem jeb..., ale nie jestem kretynem żeby się nie bać w ogóle, bo tylko głupki się nie boją niczego. Odczuwam strach czy na przykład dobrze wypadnie ta walka, czy dam radę, czy wytrzymam, czy coś się nie stanie, ale generalnie ze stresem sobie spokojnie daję radę.
- Na walkę Krzyśka Włodarczyka w Polsce znalazły się spore pieniądze. Jakie są więc szanse by sprowadzić Zavecka do Polski?
RJ: No małe są szanse. Krzysiek „zabrał” można powiedzieć dużą część pieniędzy od sponsorów na zorganizowanie jego walki w Polsce, są to ogromne pieniądze jak na nasz kraj i nasze warunki. To po pierwsze. Po drugie, Zaveck bierze 70% przetargu, czyli trzeba byłoby mu wypłacić bardzo dużo pieniędzy, no i nie sądzę by taka kwota się znalazła dla mnie tutaj. Ja nastawiam się na walkę w Słowenii.
- Załóżmy więc, że Ty i Zaveck wygrywacie swoje potyczki, bo to śmiało można chyba założyć. Co poza dietą, z którą miałeś kłopoty za pierwszym razem, musisz zmienić w tej drugiej walce, żeby mu udowodnić na dobre swoją przewagę?
RJ: Po pierwsze, to co mówiłem przed pierwszą walką – jestem szybszy, biję bardziej różnorodne ciosy, serie i kombinacje, po trzecie mam lepszą pracę nóg – to jest to o czym mówiłem i tak naprawdę było. Ja jednak nie mogłem tego pokazać za pierwszym razem, dlatego iż po prostu nie byłem w stanie. Nie mogłem tego zademonstrować, ponieważ mój organizm nie był w stanie tego wydusić z siebie, a ja naprawdę byłem świetnie wówczas przygotowany. Ja byłem w jeszcze lepszej formie niż na pojedynek z Bonsu, ja to wiem, trener to wie, całe moje otoczenie, tylko robiłem dwanaście kilogramów wagi, a potem pięć kilogramów przybrałem w ciągu jednego dnia. Dlatego kurcze mój organizm nie mógł więcej z siebie wydusić, a i tak trzeba zauważyć, że walkę stoczyliśmy bardzo ładną, wyrównaną, co od razu mówiłem, jednak on nie zrobił więcej niż ja zrobiłem, dlatego wygrałem niejednogłośnie. On dał najlepszy występ w swojej karierze, ja dałem jedną z najsłabszych a i tak nasz bój był wyrównany. Na chwilę obecną nie mam problemów z wagą, jestem mądrzejszy o to doświadczenie i myślę, że nie będę mieć problemów z udowodnieniem tego, że jestem lepszy.
- Z bokserskiego „Kopciuszka” urosłeś do rangi oficjalnego pretendenta federacji IBF i nikt już Cię teraz nie zlekceważy. Myślisz, że teraz będzie trudniej?
RJ: Cały czas było trudno. Doszedłem do tego wszystkiego ciężką pracą i wyrzeczeniami. Ja jestem człowiekiem znikąd, bo w najlepiej obstawionej na świecie kategorii będę zaraz walczyć o mistrzostwo świata jednej z najbardziej prestiżowych organizacji. Tak się ułożył ranking, tak się ułożyło życie, ale to wszystko dzięki ciężkiej pracy mojej oraz trenera Łapina, który mnie prowadził przez ten cały czas i wbijał do głowy jakieś tam wartości - nie tylko te bokserskie - no i teraz są tego wszystkiego efekty. To również pokłosie pracy promotorów i trenera odnowy biologicznej Janka Sobieraja. Oczywiście to ja wychodzę do ringu, jednak bez nich by mnie dzisiaj nie tu gdzie jestem.
- Masz życiową szansę przed sobą. Oprócz panującego mistrza, którego masz już na rozkładzie, do następnej walki eliminacyjnej wyznaczono również bokserów absolutnie w Twoim zasięgu.
RJ: No właśnie – Randall Bailey i Jackson Bonsu. Nie oszukujmy się, jeżeli Bailey nie znokautuje Bonsu, to on będzie następnym pretendentem. Teraz sytuacja jest taka, że jeżeli ja wygram z Zaveckiem, a uważam iż wygram, potem mam czas na jedną nieobowiązkową obronę, następny jest Bonsu, którego też pobiję. Później znów jedna lub dwie dobrowolne obrony, tak więc jeśli wygram z Zaveckiem, to nawet do dwóch lat mogę utrzymać tytuł mistrza świata, no chyba że trafi się walka za jakieś duże pieniądze, wtedy oczywiście nie ma problemu.
- No właśnie, na pewno oglądałeś pojedynek Pacquiao z Clottey'em. Jak Rafał Jackiewicz widzi siebie w potencjalnych walkach z tak wybitnymi zawodnikami jak oni czy Floyd Mayweather?
RJ: Nie oszukujmy się, Poacquiao i Mayweather są poza moim zasięgiem, ale nie ukrywam iż gdyby propozycja takiej walki by padła, bez zastanowienia mówię „tak”. Reszta zawodników też jest świetna, naprawdę kozacy, ale wyjdę do nich walcząc z myślą, że mogę wygrać. Wierzę w siebie, swoje możliwości, zwycięstwo i to, że swoim uporem, charakterem i nieustępliwością, przy dobrym przygotowaniu, jestem w stanie pokusić się o wygraną z resztą. Nie boję się tego głośno powiedzieć, że bez problemów wychodzę do takiej walki i ciężką pracą będę chciał udowodnić, że to co mówię jest prawdą.
- W mojej ocenie Twoją główną bronią jest kontra na lewy prosty rywala oraz niesamowita ambicja i determinacja. Analizując Twoje ostatnie walki, teoretycznie w sobotę przed Tobą łatwe zadanie. Potrafisz się odpowiednio jeszcze motywować na takie występy jak ten w Strzelcach Opolskich?
RJ: Tak, jak najbardziej, bo dla mnie można powiedzieć to już kolejna walka o mistrzostwo świata. Kolejny krok do takiego pojedynku, ponieważ jakaś wpadka nie daj Boże w sobotę i nie walczę o tytuł. Tak więc dla mnie tutaj nie ma jakiś żartów, a tym bardziej miejsca na olewanie rywala, bo tutaj jeden cios może wszystko zmienić. Jeden cios i ja w lipcu już nie walczę o pas. To już nie są czasy 3-4 lata temu, kiedy słaby był przeciwnik, to ja w ciągu dwóch dni potrafiłem przytyć siedem kilogramów, bo najadłem się po wadze. Myślałem – słaby rywal, to dam sobie radę, a potem się okazywało, że z jakimś leszczem się męczyłem sześć rund, bo po prostu nie byłem w stanie nic zrobić ze względu na wagę i to co zjadłem. Tutaj nie ma miejsca na żadne olewanie...
- Gdybyś mógł cofnąć czas i byłbyś mądrzejszy o te kilka lat, myślisz, że dałbyś radę zrobić wielką karierę o te kilka lat wcześniej?
RJ: Powiem tak – na samym początku przyszedłem na boks w ogóle bez jakichkolwiek ambicji na walki o mistrzostwo świata. Jak zaczynałem boksować, moim marzeniem było zdobycie pasa nawet najsłabszej federacji na świecie, a zresztą ciężko było mi uwierzyć, że ja będę toczyć pojedynki na dystansie dziesięciu i dwunastu rund. Przecież jak występowałem wcześniej w kickboxingu, to walczyłem przede wszystkim nogami, ja boksersko byłem słaby, miałem tylko charakter i praktycznie tylko na tym bazowałem. Nikomu nie odpuszczałem i byłem taką małą wszą. Do tej pory zresztą jestem, tylko teraz zwiększyły się moje możliwości i umiejętności, a wszą jest już trochę większą. Ja właśnie bazuję na charakterze, na ambicji, determinacji, na koncentracji i na przykład sparingi przed występem często wychodzą mi słabo lub tak sobie, a wychodzę na ring i daję potem dobre walki.
- Dobrze mówisz o swoim trenerze, dobrze się rozumiecie, więc gdybyś go spotkał trochę wcześniej, zmądrzałbyś trochę...
RJ: (ucina) Już teraz byłbym mistrzem świata.
- Czego więc możemy Ci życzyć?
RJ: Żebym zdobył tytuł i spłacił mieszkanie, na co mam czas do końca roku. Dzięki mojemu wieloletniemu sponsorowi Adamowi Wiąckowi z firmy Partner, który mi przedłużył spłatę o kolejne pół roku, ze względu na to, że walka o tytuł o te pół roku się przesunęła, no i oczywiście możecie mi życzyć nowego samochodu, bo tym jeżdżę już rok. Jakby nie było najważniejsze jest jednak zdrowie. Teraz mam wszystko – świetną rodzinę, dom kurcze 90-metrowy, samochód, zdrowie, mam wielkie możliwości zdobycia mistrzostwa świata, a trudniej sobie wyobrazić w tej wadze championa, który bardziej by mi pasował, także to co się teraz dzieje w moim życiu to jest po prostu bajka.
Rozmawiał: Łukasz Furman
Po tym jak zobaczyłem Zavecka w walce z Hlatchwayo, to też mi takie myśli dochodziły :D
Niestety w takim porąbanym kraju żyjemy, że marzeniem pretendenta do tytułu Mistrza Świata jest spłata własnego mieszkania pod Warszawą...
To nie socjalizm, że "się należy". Są setki innych sposobów na zarobek.
to zdanie to jakaś kpina, co mnie to obchodzi, że on czymś jeździ rok...
Jaki socjalizm ? Skad jestes ? Wiesz jakie sa ceny mieszkan np. w Warszawie ? Powiem Ci.. zupelnie nieadekwatne do nawet "warszawskich" zarobkow. Pokaz mi 23-24 letniego czlowieka, ktory wlasna praca (nie mowie o gwiazdach sportu, itp.) jest w stanie wydac 450 000 tys. na kupno mieszkania, bez pomocy rodzicow itp. ?
A potem jest raban, ze przyrost naturalny ujemny itd.
Sorry panowie za off-top.
Myślenie, że "się należy" to pomysł głównie Marksa i Lenina. Każdy sam powinien zadbać o swoje życie.
Jeśli się nie ma 500 tyś. zł na mieszkanie, to się go zwyczajnie nie kupuje. A jeśli się chce go mieć, to się zwyczajnie na to zarabia.
No ale to problem nieco szerszy.
Odnosze wrazenie (moze mylne), ze jeszcze nie splamiles swoich rak praca. Moze jestes studentem, prawdopodobnie jakiegos humanistycznego kierunku (stad Marks i takie teoretyzowanie). Gdzie widzisz, ze napisalem ze "sie nalezy" ? Po prostu ceny sa nieadekwatne do wkladu finansowego pozwalajacego na postawienie takiego mieszkania. Ceny sa natomiast sztucznie pompowane przez ludzi, ktorzy biora dozywotnie kredyty zeby tylko gdzie mieszkasz, bo niestety moj drogi jak ktos nie ma rodzicow u ktorych moze mieszkac. To Twoje niefortunne sformulowanie "jak sie nie ma 500 tys na mieszkanie to sie go nie kupuje" mozna sobie wsadzic w... buty.
No ale to forum bokserskie, a nie porady w "Pani domu" wiec skonczmy temat.
Życie jest jakie jest idziesz do roboty bierzesz kredyt i zapierdalasz ile sie da dopóki nie będziesz mógł odetchanc po jakichs 10 latach.Takie sa realia tak ludzie żyją, to jest szkoła życia
Jak jestes cepem ze Cie nie stac to jest problem faktycznie, ale jak ktos ma olej w głowie i nie boi sie pracowac do tego nie wybral zawodu nauczyciela to da rade i mieszkanie dla żóny i dzieci i samochód i narty i wakacje!!!!Ale nie wszystk ow wieku 20 lat tylko po studiach ostro zapierdalamy 10 lat i mamy!!!!!!!!!!
Nieudacznik jeden sie znalazł
Co do Jackiewicza
Widze to tak. Szybkie KO na Zavecku później pojedzie do USA zrobi szum na dyskotece obleje Floyda jabolem ten sie obrazi o swój garniak wiec dojdzie do walki. Rafał da mu KO potem obudzi sie Pacman to dostanie UD a na koniec troche klusek i pączków i z wagą 260 funtów dopadnie Kliczków!!!!!!
Bo jest jeszcze kalsa premium czyl ici od Audi A6 czy bejcy 5 plus ekipa od Merola eSki Bejcy 7 kończąć na typach od Bentalyów i Rollsów.
Taki świat jest wśród nas a nie należymy do tej głupszej częsci społeczeństwa wiec damy sobie rade!!!!
Argument ad personam nie na miejscu. To, czy ja mam miliony na koncie, czy ciężko pracuję niczego nie zmieni.
Nie napisałeś wprost, że „się należy” Może Cię źle zrozumiałem. Jeśli tak, to przepraszam. Jednak narzekanie na kraj, że się nie ma pieniędzy, lub że rodzice nie mają pieniędzy, jest czysto socjalistycznym myśleniem.
Cen z kolei nikt nie powinien w żaden sposób regulować, na tym powinien polegać wolny rynek.
Problem polega na tym, że cała Europa, a zwłaszcza Polska żyje w mocno komunistycznym (nieoficjalnie) ustroju. Ludzie nie mają pieniędzy dlatego, że państwo ich okrada.
Zabiera na szkoły, na szpitale, na emerytury, każe płacić ubezpieczenia, rejestrować samochody, ubezpieczać je. Zmusza to płacenia cła, do akcyzy, koncesji, podatku od wzbogacenia itd. Na dokładkę wprowadza dopłaty i finansuje przeróżne inwestycje, a jak finansuje, to skądś czerpie te pieniądze, skądś czyli znów zabiera innym.
Myślenie inne jest myśleniem komunistycznym.
No ale racja, nie ma sensu o tym pisać na forum bokserskim.
Pozdrawiam :)
Jestes tepakiem i malym czlowieczkiem, ktory nie potrafi w normalny sposob rozmawiac z ludzmi i nazywa innych nieudacznikami nie wiedzac nic o adresacie swoich nazwijmy to "wypowiedzi" (eh znize sie do Twojego poziomu).
Deter,
Uwierz mi, nie narzekam i mam sie calkiem dobrze. Daleko mi rowniez od socjalistycznych pogladow. Pisze o tej sytuacji z mieszkaniami jako o problemie spolecznym, ktory niestety coraz bardziej narasta. Z tego co zdazylem juz wywnioskowac nie mieszkasz w Polsce, prawda ?:)
Rowniez
Pozdrawiam:)
Ja po prostu wierze ze Wszystko Mogę!!!!I Tyle....Sky is the Limit Młody Człowieku
Mieszkam w Polsce :)
Proponuję jednak rozmawiać o boksie.
Słusznie....jak komentujecie moją wizję kariery jackiewicza:)
Więc wiesz, różnie można na to spojrzeć.
A temat się tutaj gdzieś zagubił, bo wydaje mi się że osobie która rozpoczęła wątek kasy chodziło raczej o niski standard życia w Polsce ogólnie, i racja, nie jest normalne by sportowiec, skądinąd znany zadłużał się na mieszkanie, które powinno być podstawą.
Na mieszkanie stać tylko tych którzy założą własny biznes i w kilka lat normalnie na nie zarobią. Reszta wpieprza się w długi na pół życia, nie powinno tak być.
Prosze nie naduzywaj epitetów bo świadczy to o twojej frustracji.Ja po prosru biore życie za łeb i albo ono mi ukeci albo ja mu i kwestia tego ze kredyt na mieszkanie jest oczywistością jest poza mną Mój Drogi.To jest właśnie zycie, drugi narożnik w ringu.Z mojej strony będzie cięzkie KO że mu sie odechce truć i bedzie mi słuzyc:)
Koniec tej dyskusji jałowej !!!
Nazwanie studiów marnowaniem czasu przyznasz tez jest troche na wyrost. Kwestia potrzeb i np. rozwoju intelektualnego.
A kredyt na mieszkanie przy odpowiednim zarządzaniu finansami da jeszcze zarobić powiem wam.Nie chodzi o to by młody czlwoiek sie zarżnał finansowo i kupił za cash tylko by nadal mógł jeść kiełbase i syznke a nie chleb z wodą:)Wiec kredycik a odłożonym cashem optymalizujemy sobie koszty finansowania inwestując:) Oczywiscie to jest podejscie gościa który troche w tym miesza
Ale koniec juz koniec, coś nie moge przestać:):)Pozdrawiam serdecznie
Ogólnie mi chodziło właśnie o różne podejścia. Ja tam sobie radzę, inni stawiają na papierek, inni zasuwają na etacie. Różne są podejścia więc trzeba to uszanować, niestety niewielu stać na własny kąt a moim zdaniem poziom życia w kraju powinien na to pozwalać.
Efektem był kryzys.
Informatyka to specyficna dzidzina tutaj mozna byc samoukiem genialnym, gdzie indziej jest to niemozliwe.Nie załozysz firmy w branzy finansów bez swietnego CV boi nie bedziesz mail zaufania klientów.Mowie o szanowanej działalności a nie sprzedazy jak popadnie
Ja nie naduzywam epitetow, tylko nie godze sie na nazywanie mnie nieudacznikiem jak to zrobiles w swoim poscie, bo zwyczajnie mnie nie znasz i troche w tym przegiales.
Jesli chodzi o sposob na zycie, to jest dokladnie taki sam jak Twoj. NIKT mi nic w zyciu nie dal, nie moglem liczyc na niczyja pomoc w kwestii finansowej, a wszystkiego czego sie dorobilem zrobilem to wlasna ciezka praca. Nie zmienia to jednak faktu, ze bylo to zajebiscie trudne i Twoje porownanie jest jak najbardziej trafne, ze dzisiejsze zycie szczegolnie mlodych ludzi przypomina walke w ringu i pojscie na otwarta wojne - z tym, ze albo Ty kogos nokautujesz albo dostajesz ciezkie KO.
Pozdrawiam:)
A co tu gadac o Jackiewiczu?Co ciekawego? Pokona Zavecka lub nie pokona ot tyle. Jesli pokona to pewnie w rewanzu kolejnym juz dostanie bęcki, jesli przegra to pewnie bedzie obijał kelnerów. Ot cała filozofia
Adamek uczyć od Jackiewicza...?Czego?
Jeżeli mu cos nie wypadnie nogawką w walce z Zaveckiem to stanie się to przy następnym przeciwniku,jak rzekł MyStyle...