MARGARITO CHCE PACQUIAO
Antonio Margarito (37-6, 27 KO) będzie obecny na sobotniej gali Pacquiao-Clottey. Były mistrz wagi półśredniej chciałby zmierzyć się z Filipińczykiem, gdy tylko odzyska bokserską licencję w Stanach Zjednoczonych. Jeżeli to nie nastąpi, Margarito będzie dążył do zorganizowania walki w rodzimym Meksyku.
- Bardzo chcę tego pojedynku, po to tu jestem - powiedział obchodzący wkrótce 32. urodziny Margarito. - Każdy w Meksyku pragnie zobaczyć mnie walczącego z Pacquiao.
"Tornado z Tijuany" powraca 8 maja walką z Carsonem Jonesem. Pojedynek odbędzie się w Meksyku, bo na amerykańską licencję Margarito w najbliższym czasie nie ma co liczyć. 24 stycznia ubiegłego roku w jego rękawicach wykryto nielegalną substancję utwardzającą plastry z biegiem walki. Wszystkie wcześniejsze zwycięstwa Meksykanina stanęły pod olbrzymim znakiem zapytania, szczególnie to największe - nad Miguelem Cotto. Margarito twierdzi, że nigdy wcześniej nie używał niczego niedozwolonego. Teraz chce udowodnić fanom (tym, którzy jeszcze zostali), że wciąż jest groźny dla każdego.
- Zamierzam przyszłymi walkami udownić wszystkim, że nie robiłem z plastrami tego, co niektórzy mówią - powiedział Margarito. - Nie, moje rękawice były czyste podczas walki z Cotto. Zawsze kontrolował to ktoś z komisji stanu Nevada. Podczas walki z Mosley'em nie widziałem żadnej różnicy. Potem wszyscy, łącznie z ludźmi Mosley'a, brali je do rąk i jedna wróciła wypełniona tym czymś. Czy to nie dziwne, że druga była czysta? Nie wiem co by się wydarzyło, gdyby mi ich nie zdjęli. Uzyskiwanie w ten sposób przewagi nigdy nie było moją intencją i nie zauważyłem tego nigdy wcześniej. Szczerze mówiąc to nie wiem nawet dlaczego miałbym czegoś takiego używać. Z takim czymś w rękawicy mógłbym bardzo łatwo złamać rękę.
no właśnie tego nie musi udowadniać
Żenujące są historie i tłumaczenia. Złapali go i tyle. Jestem ogromnym fanem Cotto i nie wierze aby wtedy nie stsował utwardzenia.
Taki face nie powinien nigdy już nigdzie boksować, bo chodzi o ludzkie życie, jeśli nawet nie zabije kogoś na ronku, to zdarzały się przypadki, że po dotkliwych poraszkach bokserzy nie potrafili się pozbierać.
Skandaliczna wypowiedź, bezczelna, krew się gotuje.
A takie tłumaczenia są śmieszne, tak samo jak by Ben Johnson złapany na dopingu tłumaczył się, że się w szatni potknoł i nadział na strzykawkę z dopingiem.
Dla tego pana powinien by dożywotni szlaban.Skąd pewnośc,że tym razem do walki nie wyskoczy z kosą?