FLOYD: ROZBIJĘ MOSLEY'A
W starciach ze zdecydowaną większością rywali Floyd Mayweather Jr. (40-0, 25 KO) posiadał znaczącą przewagę szybkości, dzięki której (oprócz fantastycznej obrony) zdołał utrzymać aż do dziś swój niesplamiony porażką rekord. Inaczej może to wyglądać, gdy Floyd znajdzie się w ringu ze słynącym z szybkości Shane'm Mosley'em (46-5, 39 KO), który mimo 38 lat na karku wciąż zdaje się być niezwykle groźny dla każdego. Dlatego też taktyka Floyda na walkę ze "Słodkim" będzie się odrobinę różnić - Mayweather zamierza boksować i bazować na swoim refleksie oraz wyczuciu czasu i dystansu.
- W boksie, jak w życiu, liczy się timing - twierdzi "Money". - Ludzie powinni wiedzieć, że w 1999 roku chciałem zmierzyć się z Mosley'em, który był wtedy niepokonany. Niestety do naszej walki dochodzi teraz, gdy on ma w rekordzie pięć porażek. Jesteśmy dużo starsi. Nie wiem co z niego jeszcze zostało. Wyglądał niesamowicie w pojedynku z Margarito, ale jeśli go znokautuje to ludzie powiedzą, że musiałem to zrobić. Jeśli z kolei nie wygram przed czasem, to krytycy będą mnie ganić, że nie zdołałem wykończyć 38-letniego Mosley'a. Zresztą nie obchodzą mnie negatywne opinie na mój temat. Będę boksował. Będę sprytny. Rozbiję go.
Co ciekawe, Mayweather wcale nie uważa, że unikał w ostatnich latach wyzwań i trudnych rywali. "Money" twiedzi, że mógłby walczyć ze znacznie łatwiejszymi przeciwnikami i wciąż zarabiać na tym miliony.
- Spokojnie mógłbym zarobić $200 milionów walcząc z kimkolwiek, ale chce tylko najlepszych. W ringu będzie dwóch nieprzeciętnie szybkich pięściarzy. W takich przypadkach o zwycięstwie decyduje celność i wyczucie czasu. Timing i centymentry. Wiem czego mogę dokonać. Wiem, że to nie wszystko na co mnie stać.
Skoro wg. większości z Was Floyd nie jest najlepszy,niejeden by Go pokonał,dobiera sobie łatwiejszych rywali,więc pytam: z kim Money ma walczyć,skoro nr. 2 w jego kategorii jest niby dla Niego za słaby?
a tak powaznie to gosc jest dobry - moze nie najlepszy P4P- ale z sympatia u kibiców to mu cos ciezko idzie - ale to tez moze yc swietna metoda na zarabianie bo im wiecej ludzi cie nie cierpi tym wiecej siadzie przed TV z nadzieja ze zobaczy jak padasz na ring
Obecnie nie jest moim zdaniem wiarygodnym przeciwnikiem. Niby nadal wielkie nazwiska na rozkładzie, ale tylko jeden bokser, z którym ostatnimi laty walczył, był w prime- Hitman.
Prześledźcie jego ostatnie walki od 2007 roku. Z de la Hoyą wygrał, ale jak? Nie piszcie bzdur, że wygrał wyraźnie, częściej trafiał czysto itp. Wszyscy, Pindera i Kostyra też byli przekonani, że zwycięstwo należało się Oscarowi, dopóki nie opublikowano statystkyki ciosów. Każdy wtedy zrewidował swój pogląd na tę walkę. Jak wygrał z Hitmanem? Paskudna, brzydka walka. Człowiek chwalący się świetną, najlepszą na świecie techniką walczy tylko przy użyciu jednego narzędzia- klinczu. Zadaje cios i jak tchórz przywiera do przeciwnika w obawie przed kontrą. Gdzie ten jego cały arsenał, który miał niewątpliwie kiedyś? Już sporo klinczował w walce z Goldenboyem, ale w tej z Hitmanem przeszedł już sam siebie. I nie piszcie rzeczy, że klincz jest jedną z technik bokserskich, bo wiem, że jest. Sam byłem bokserem. Klincz nie powiniem być jednak dominującą techniką u boksera, który chwali się, że jest najlepszym technikiem na świecie. O walce z JMM nie piszę nawet. FMJ pokazał w niej, jakim brakiem szacunku darzy innych wielkich mistrzów. Wiedział, że JMM będzie chciał walki, nawet wtedy, gdy wyjdzie w swojej wadze. Zachował się podle po prostu. A dlaczego wyszedł w swojej, bo czuł obawę, że zbijając może przegrać. Wiec olał przeciwnika i kontrakt.
Prawda jest taka, że facet dmucha na swój rekordzik. Kiedyś mając mniej do stracenia dawał show i popis możliwości. Teraz pokazuje swój talent w przebłyskach walki, a reszta to klincz i brzydki boks. To moje SUBIEKTYWNE zdanie i wielu się z nim nie zgodzi.
ale kto co lubi
Nie przekonuje mnie zwycięstwo nad JMM, który wg mojej opinii - w odróżnieniu od kolegi z Filipin - stracił co najmniej połowę swoich możliwości, zważywszy na tak duży przeskok wagowy. Nie mam najmniejszych wątpliwości, iż z tamtejszym Marquezem równie łatwo poradziłaby sobie cała szeroka czołówka półśredniej..
Pojedynek z Hattonem był trudnym dla Floyda.. choć okazał się mądrzejszym pięściarzem i przy użyciu odpowiedniej taktyki, bardzo często uciekającej do zgrań budzących wątpliwości co do ich czystości, zdołał zamęczyć prostego Hitmana i skończyć go przed czasem.. Nie mniej walka ta była brzydka i daleka od oczekiwań..
O walce z Oscarem powiedziano już chyba wszystko. Co więcej, Floyd nie był w tym pojedynku szybszy.. częściej trafiał m.in dzięki minimalnie lepszemu refleksowi i czuciu dystansu.. Tak się kiedyś zastanawiałem, jak wyglądałby ten pojedynek, gdybyśmy mogli zobaczyć wówczas Oscara prezentującego formę z 2000 roku..
Wysoka wygrana punktowa nad Baldomirem była zbliżona do tej, jaka miała miejsce w starciu Argentyńczyka z Forrestem św.p...
Pojedynek z Judah..(muszę go sobie przypomnieć, widziałem go tylko raz.., ale doskonale pamiętam problemy Floyda z narzuceniem swojego stylu do czasu, aż Judah w swoim stylu nie wytrzymał tempa.. Tu, po raz kolejny da się zaobserwować, iż Floyd nie był szybszy od swojego rywala, z tego co pamiętam przegrał pierwsze 3 rundy, gdzie Zab wyprzedzał go, nie pozwalając mu praktycznie na nic...
Teraz jest Mosley i pytanie o jego dyspozycję. Można jednak założyć, iż ta z pojedynku w junior średniej z Mayorgą, była podyktowana brakiem przygotowań ze strony Słodkiego, mając świadomość różnicy klasy, jaka ich dzieliła.. Wcześniej dał średnią walkę z Cotto i niezłą z Collazo. Pojedynek z Margarito to majstersztyk... choć Margarito to skrajnie inny pięściarz od Floyda.. Ciekaw jestem niezmiernie tego pojedynku i szanse oceniam 50/50
Chociaż oglądając jego walkę z Marquezem byłem naprawdę pod wrażeniem, to i tak mam do niego niechęć.
Mam nadzieje ze Mossley splami jego rekord, a w następnej walce Pacman, pośle go na emeryturę.