ROY JONES OBIECUJE POWRÓT NA SZCZYT
Były wieloletni król rankingów P4P zapowiada powrót na szczyt. Roy Jones Jr. (54-6, 40 KO) opowiada o rewanżu ze swoim największym rywalem Bernardem Hopkinsem (50-5-1, 32 KO), serii porażek przed czasem i grudniowym nokaucie z rąk Dannego Greena (28-3, 25 KO).
Przed 17-stu laty Jones pokonał Hopkinsa w walce o wakujący pas IBF kategorii średniej. Sędziowie jednogłośnie opowiedzieli się wówczas za wicemistrzem olimpijskim z Seulu. Teraz, gdy obydwaj pięściarze są już u schyłku wspaniałych karier, dojdzie do ich rewanżu. 3 kwietnia w Mandalay Bay w Las Vegas 45-letni "Kat" poszuka odwetu na kilka lat młodszym przeciwniku.
- Zamierzam udowodnić mu, że wciąż nie może mnie pokonać - zapowiada Jones. - On zawsze chce pokazywać, że jest ode mnie lepszy, a to nie prawda.
Hopkins będzie faworytem kwietniowego starcia. Od czasu walki z Jonesem przegrał tylko trzy razy - dwukrotnie z Jermainem Taylorem i raz z Joe Calzaghe - każda z tych walk była bardzo wyrównana. Później jednak skazywany na pożarcie "Kat" dał lekcję boksu dominatorowi wagi średniej - Kelly Pavlikowi. Roy od czasu powrotu z wagi ciężkiej znajduje się na równi pochyłej mieszając zwycięstwa nad łatwymi przeciwnikami z dotkliwymi porażkami - zazwyczaj przed czasem. Mimo tego jest przekonany o swojej wyższości nad Hopkinsem. Odnosi się również do swego ostatniego pojedynku.
- On miał zabandażowane ręce pięcioma warstwami plastrów, podczas gdy wszystkim innym wolno użyć tylko dwóch - tłumaczy Jones grudniową porażkę z Greenem. - Wszystko było gotowe dwie godziny przed walką. Kiedy nie spodobało się to mojemu obozowi ludzie Greena kazali mi wyjść na ring lub przegrać przez dyskwalfikację. Byłem na deskach. Przyznaję, to był dobry cios, ale szybko doszedłem do siebie. Właśnie dlatego miałem pretensje do sędziego o przedwczesne przerwanie walki. Posłał mnie na deski potężnym ciosem, ale wstałem, a Green był wyczerpany tymi seriami przy linach. Sędzia to widział - tak jak ja. Gdyby dał mi dwie rundy znokautowałbym go. Byłby jak martwy.
Jones był wielokrotnie przestrzegany przed zbyt długim kontynuowaniem kariery. W przypadku jego stylu walki - opartego na szybkości i refleksie - jest to całkowicie naturalne, gdyż te atuty odchodzą najszybciej.
- Zrozumcie, byłem znokautowany tylko raz. Tamte dwie porażki przed czasem to były techniczne nokauty. Wstawałem po tych ciosach. Tak było w walce z Tarverem. Tak było z Dannym Greenem, kiedy spokojnie mogłem kontynuować. Jedyny prawdziwy nokaut dostałem z rąk Glena Johnsona. Mój organizm był wtedy strasznie odwodniony. Gdybym przegrywał przez nokaut za każdym razem, albo odczuwał wszystkie ciosy, które zadają moi przeciwnicy podczas walk i sparingów to naprawdę nie traciłbym czasu i zdrowia walcząc.
Oby cała zabawa nie skończyła się na noszach.