ANDRZEJ GMITRUK: CO DWIE GŁOWY...
"Nie ma konfliktów, tylko wspólne myślenie jak pomóc Tomkowi Adamkowi" - mówi o współpracy z amerykańskim trenerem Rogerem Bloodworthem stojący w narożniku Tomasza Adamka Andrzej Gmitruk. Do walki "Górala" z Jasonem Estradą (6 lutego w Newarku) pozostało coraz mniej czasu, ale zdaniem Gmitruka wystarczy by Tomek był w Prudential Center w optymalnej formie.
- Przyjechałeś do Stanów w atmosferze dalekiej od idealnej. Mówiło się o otwartym konflikcie w obozie polskiego kandydata na mistrza świata wagi ciężkiej...
Andrzej Gmitruk: Konfliktu nie ma i tak naprawdę nigdy nie było. Raczej brak komunikacji, ale to mamy z głowy, nie ma nawet sensu wdawać się w dywagacje co kto powiedział i dlaczego. Od 3 stycznia jestem z Tomkiem i ciężko pracujemy. Reszta się nie liczy.
- W pracy pomaga tobie Roger Bloodworth, który przez siedem lat trenował Andrzeja Gołotę. Pesymiści twierdzili, że jak przyjedziesz na obóz do Tomka, to każdego dnia będą dwa sparingi - Adamka z wybranym rywalem i Gmitruka z Bloodworthem...
AG: Też to słyszałem, bzdury ludzi nie mających pojęcia o pracy trenera. Z Rogerem współpracuje mi się znakomicie, przesiadujemy godziny rozmawiając i kombinując jak z Tomka zrobić jeszcze lepszego boksera. Teraz podpatrujemy jego najblizszego rywala, Jasona Estradę. Każdy z nas osobno ogląda jego walki, potem usiądziemy i wymienimy spostrzeżenia. Wiadomo - co dwie głowy to nie jedna, system się sprawdza. Roger to trener z olbrzymią wiedzą, doświadczeniem - ze współpracy z nim każdy skorzysta. Nagrywamy wszystkie sparingi Tomka, siadamy po treningu i je w trójkę analizujemy. Nie ma podziału na pierwszy czy drugi trener -to zespół ludzi dążących do tego samego.
- Pierwsze wnioski po dwóch sparingach?
AG: Tomek waży tylko 2-3 kilogramy więcej niż kiedy przygotowywał się do pojedynku w Łodzi z Andrzejem Gołotą, więc pewien zasób informacji już mamy. Nie jest łatwo przygotować boksera do walki z tak niekonwencjonalnie walczącym pięściarzem jak Jasonem Estrada. Derric Rossy, nasz główny na razie sparingpartner, na pewno bije mocniej od niego, ale jest mniej aktywny, zadaje mniej ciosów, więc szukamy kogoś, kto byłby bliższy "kopiowania" tego, czego się 6 lutego spodziewamy po Estradzie. Oglądałem walkę tego ostatniego z bardzo wysoko cenionym Powietkinem. Rosjanin wygrał z Estradą na punkty, trochę się męczył, ale bardziej dlatego, że Amerykaninowi łatwiej go było rozgryźć niż będzie to miało miejsce z Adamkiem.
- 100 kilogramów - tyle obecnie ma Tomek i pewnie tyle wniesie na ring Prudential Center. To dla niego idealna waga, czy nie obawiasz się, że straci na szybkości, jednym ze swoich największych atutów?
AG: Nie straci, to rola moja i Rogera, żeby do tego nie doszło. Zaczynam teraz planować rozkład treningów i obciążeń, żeby trafić z formą idealnie na 6 lutego. Już teraz jest dobrze, ale nie chodzi przecież o to, żeby Tomek bił się jak mistrz świata za tydzień, ale dokładnie za cztery tygodnie.
- Jak się rozmawia z Tomkiem trudno nie zauważyć, że jest w znakomitej formie psychicznej, że nie może doczekać się kolejnej próby w wadze ciężkiej.
AG: W formie fizycznej też jest bardzo dobrej. Tomek nie znosi bezczynności, czekania po pół roku na walkę. Są tacy, którym to pasuje, ale on do nich nie należy. Ciągle musi mieć cel przed oczyma, tak ma wytrenowany organizm. Moją i Rogera rolą jest się do tego przystosować i nie mamy z tym żadnego problemu.
- Już 18 stycznia Bloodworth leci do Nowej Zelandii pracować z Davidem Tuą...
AG: Jest jeszcze sporo czasu. Te dwa ostatnie tygodnie będę w pojedynkę "wypieszczał" to, nad czym wspólnie pracowaliśmy. Dam sobie radę.
Rozmawiał: Przemek Garczarczyk
Dobrze ze w teamie układa się tak jak powinno !
Powodzenia