PACQUIAO ROZWIAŁ WĄTPLIWOŚCI
Manny Pacquiao pokonał przez techniczny nokaut Miguela Cotto i zdobył pas mistrzowski WBO kategorii półśredniej. Filipińczyk wywalczył tym samym tytuł w piątej oficjalnej kategorii wagowej czym zrównał się z Floydem Mayweatherem juniorem. Nieoficjalnie niektórzy eksperci szermierki na pięści przyznają mu także pasy w dwóch innych przedziałach wagowych. Tytułów w siedmiu kategoriach wagowych nie wygrał jeszcze nikt w historii boksu. Filipińczyk zawodową karierę zaczynał w 1995 roku w wadze junior muszej. 14 lat później i dziewięć kategorii wagowych wyżej Pacquiao wdrapał się na sam szczyt bokserskiego świata.
Sama walka z Miguelem Cotto nie rozpoczęła się po myśli filipińskiego gwiazdora. Portorykańczyk był równie szybki co jego rywal, bił tak samo mocno, ale był zdecydowanie bardziej precyzyjny. Jego ciosy był też dużo widoczniejsze od uderzeń "Pacmana". Cotto radził sobie znakomicie z szybkością rąk oponenta i wygrał prawie trzy z pierwszych czterech starć. Prawie, bo pod koniec właśnie czwartej rundy przyjął kontrujący lewy podbródkowy, który zmienił obraz walki w jednostronną egzekucję. Portorykańczyk co prawda szybko się podniósł po zapoznaniu z matą ringu, ale jego ciało nigdy już nie wróciło do stanu z pierwszych minut pojedynku. Choć Cotto wygrał pewnie piątą rundę, to ani jego ciosy nie były już tak dokładne jak wcześniej, ani nogi nie niosły go tak jak do tej pory. Narożnik Portorykańczyka zdawał sobie sprawę, że ich pięściarz ciągle nigdy nie doszedł do siebie po uderzeniu z ostatnich sekund czwartego starcia i do końca walki nie próbował już nawet dawać mu wskazówek czysto taktycznych, a tylko zachęcał swojego zawodnika do nie poddawania się.
Pacquiao mając naprzeciw siebie statyczny cel, który przestał kontrować zyskiwał sobie coraz większą przewagę. Wydawało się, że Filipińczyk mógł skończyć ten pojedynek w każdym momencie, ale nie miał chyba serca dobić strasznie poobijanego Cotto, któremu okazywał przed walką ogromny szacunek. Od dziewiątej rundy Portorykańczyk walczył już tylko o przetrwanie, a przy każdym zejściu do narożnika jego trener pytał się czy chce, aby przerwać walkę. Ostatecznie dopiero w ostatnim, dwunastym starciu sędzia Kenny Bayless wkroczył do akcji i zdecydował, że Cotto nie przyjmie już tego wieczoru ani jednego ciosu więcej. Pacquiao udowodnił, że jego poprzednie wygrane były równie dużo warte sportowo, co ich efektowność wykonania. Filipińczyk wygrał czwartą z rzędu walkę przed czasem,ale tym razem to nie jego szybkość była najbardziej imponująca. Pacquiao pokazał, że znoszenie bólu przychodzi mu z równą łatwością, co zadawanie ciosów jego przeciwnikom. "Pacman" przyjął sporo potężnych lewych sierpowych Miguela Cotto, które sadzały na deski lub odbierały ochotę do walki niejednemu ringowemu twardzielowi. Filipińczyk inkasował te uderzenia i nawet się nie zachwiał. Ani przez moment nie dał złudzeń swojemu rywalowi, że ten może zakończyć pojedynek przed czasem. Pacquiao wyglądał fizycznie na niezniszczalnego. Każdy najmniejszy skrawek jego ciała był wyrzeźbiony do granic możliwości. Przypominał bardziej model anatomiczny mający prezentować wszystkie mięśnie znajdujące się w ludzkim ciele niż normalnego człowieka. Mogło się przy okazji wydawać, że po nabraniu takiej masy, ciosy, a także ruchy ringowe Filipińczyka stały się trochę wolniejsze niż do tej pory, ale to i tak starczyło na pokonanie Cotto i prawdopodobnie starczyłoby na zdecydowaną większość pięściarzy na świecie w jego kategoriach wagowych.
Po tak efektownym zwycięstwie logiczne nasuwa się starcie z Floydem Mayweatherem, który we wrześniu wrócił do boksu po prawie dwuletniej przerwie. Bukmacherzy z brytyjskiej firmy Williama Hilla do tej pory stawiali w tej potencjalnej walce Amerykanina w roli faworyta i to stosunkiem prawie cztery do jednego. Po wczorajszym historycznym triumfie "Pacmana" wycofali na razie zakład. Prawdopodobnie szanse Filipińczyka w ich mniemaniu trochę wzrosną, ale nikt nie może być pewny czy do takiego starcia kiedykolwiek dojdzie. Wszystko przez wieloletni spór Mayweathera z Bobem Arumem, obecnym promotorem Pacquiao i były promotorem "Pięknisia". Jednak gdy teraz interesy Amerykanina reprezentuje Richard Schaeffer z Golden Boy Promotions, szanse na doprowadzenie do tego pożądanego przez wszystkich fanów boksu starcia z pewnością wzrosną. Ciężko sobie bowiem wyobrazić, aby pojedynek z kimkolwiek innym porwał kibiców i wzbudził ogromne zainteresowanie mediów. Pacquiao zarzeka się, że nie przeniesie się do kolejnej kategorii wagowej wyżej więc pozostają potencjalne wyzwania z sąsiednich wag. W obwodzie pozostają niepokonani Joan Guzman czy Edwin Valero, ale tak naprawdę tylko pojedynek z Mayweatherem może dodać Filipińczykowi coś więcej do jego niesamowitych osiągnięć. Pozostałe pojedynki będą tylko powielaniem tego, co dotychczas już zaliczył.
pozdro
pzdr
Pragnę przypomnieć, że duża większość tego forum, jakiś czas temu to właśnie Cotto upatrywała jako tego, który pobije Pięknego...
Dzisiaj okazało się, że ten niesamowity Filipińczyk nie dość, że jest dużo szybszy od czołowego półśredniego.., to jest jeszcze dużo silniejszy i sto razy bardziej odporny na ciosy.., trudy 12-rundowego pojedynku...
Czy Floyd będzie w stanie zatrzymać tę nawałnicę..? Ja osobiście wątpię. Z nie lada problemami zatrzymywał Castillo, wielu sprawiało mu spore problemy... Judah, Oscar czy sprowadzany ostatnio do roli prostego rzeźnika Hatton.. Taktyka na ten hipotetyczny pojedynek wydaje się oczywista dla obu.. ale czy na pewno..? Czy jeden będzie tylko atakował a drugi tylko się bronił, kontrował? Ciekaw jestem niezmiernie. Ile może przyjąć Pakman wiemy od dawna. Ile Floyd..? Tego nikt nie wie.. i jakoś ciężko jest mi uwierzyć, że Filipińska maszyna tego nie sprawdzi..
PS: może rewanż ? COTTO - MOSLEY
To co zrobił Pac Man to deklasacja.Przecież Cotto,to nie leszcz,wypykal Mosleya...To nie przypadek,ze Pac Man zniszczył De La Hoyę,Hattona i Cotto.Chcę pojedynku Mayweather vs Pac Man.Pac Man sie męczył z Marquezem,a Floyd go zniszczył.Floyd jest niewygodnym bokserem...Było by ciekawie..
Tak czy inaczej była to chyba najlepsza walka roku i chyba największy opór dla pacmana od wielu lat.Jest koleś prawie na samej górze.Nie deklasujmy tez cotto,to czołówka tego sportu , facet w ostatnich 3 walkach przyjal tyle bomb co wszystkie ciosy adamek-briggs
Link do walki jak by ktoś chciał sobie obejrzeć jeszcze raz:)
Szanowny Panie Piotrze, niech Pan przestanie robic z siebie błazna i skończy z udawaniem experta bokserskiego, Pana przewidywania rozmijają się od lata świetlne od rzeczywistości
Popieram ten apel!
Nie ma pojęcia o czym mówi !
W każdym razie niesamowite jest jak ten uśmiechnięty i sympatyczny facet przeskakuje z wagi do wagi, nie tracąc szybkości i zyskując tyle siły. Nie jest łatwo posłać Cotto na deski... trzeba mieć to "kowadło" jak kolega wyżej stwierdził :)
"Mam wrażenie, że Pacman ma większe kowadło w łapie od każdego z tej trójki."
Udowodnił to wielokrotnie wcześniej, a 3-krotnie w odniesieniu do ODLH, Hitmana i Miguela.
Dołożyła się i poprzedziła wszystko nieprawdopodobna szybkość, oczywiście, ale dobrze widzieliśmy, że Manny również zebrał kilka silnych bombek. Tyle, że spływało to po nim jak po jajku. Natomiast twarz Cotto puchła w oczach po każdym kolejnym, udanym ataku, więc power ma jak diabli.
PacMan sie meczył z Marquezem , bo Marquez jest bokserem walczącym z kontrataku. A Mayweather nie pozwolił mu na walke z kontry tylko zmusił do Ataku.
JAK WIADOMO WRACA PO NOWYM ROKU ANTONIO MARGARITO chce walki COTTO-MARGARITO , COTTO MU SIE ZREWANŻUJE Z TEN GIPS>
Gregg znajdą się tacy, którzy podważą i to zwycięstwo Filipińczyka.Nie mam co do tego wątpliwości.Porażka Portorykańczyka z Margarito na pewno do najbardziej przyjemnych nie należała, jednak Cotto w walce z Packmanem wyglądał naprawdę nieźle.To znaczy zrobił tyle ile mógł zrobić.Jeśli nawet ktoś się bardzo upiera, że prime Cotto już minął, to ja i tak będę twierdził, że Portorykańczyk w formie sprzed Margarito nie zdziałałby o wiele więcej zeszłej nocy.Może urwałby jescze jedną czy dwie rundy - to wszystko.Jak słusznie zauważył jeden z użytkowników Boser.org , w przypadku Pacquiao, ważne jest nie tylko z kim wygrywa, ale też jak wygrywa.Styl robi w tym przypadku wrażenie.Zresztą zwycięstwo z jakim zawodnikiem z welterweight albo jr welterweight miałoby ostatecznie zamknąć usta krytykom Pacquiao?
-Shane Mosley - też łatwy do obalenia, bywa chimeryczny, do tego wiek.
-Margarito - nie wiadomo w jakiej będzie formie po absencji, poza tym Mosley sprowadził go ładnie na ziemię i też będzie można o nim powiedzieć, że od czasów Mosleya i przez 12-miesięczna banicję to już nie ten sam pięściarz.
-Berto - krok w tył dla Manyego
Może Paul Williams ma wrócić do limitu 147 i spróbować trafić Pacquiao, kiedy ten będzie mu przebiegać między nogami?
Parę słów ode mnie.
Znajdą się tacy, którzy podważą i to zwycięstwo Filipińczyka.Nie mam co do tego wątpliwości.Porażka Portorykańczyka z Margarito na pewno do najbardziej przyjemnych nie należała, jednak Cotto w walce z Packmanem wyglądał naprawdę nieźle.To znaczy zrobił tyle ile mógł zrobić.Jeśli nawet ktoś się bardzo upiera, że prime Cotto już minął, to ja i tak będę twierdził, że Portorykańczyk w formie sprzed Margarito nie zdziałałby o wiele więcej zeszłej nocy.Może urwałby jeszcze jedną czy dwie rundy - to wszystko.Jak słusznie zauważył kiedyś Adenauer , w przypadku Pacquiao, ważne jest nie tylko z kim wygrywa, ale też jak wygrywa.Styl robi w tym przypadku wrażenie.Zresztą zwycięstwo z jakim zawodnikiem z welterweight albo jr welterweight miałoby ostatecznie zamknąć usta krytykom Pacquiao?
-Shane Mosley - też łatwy do obalenia, bywa chimeryczny, do tego wiek.
-Margarito - nie wiadomo w jakiej będzie formie po absencji, poza tym Mosley sprowadził go ładnie na ziemię i też będzie można o nim powiedzieć, że od czasów Mosleya i przez 12-miesięczna banicję to już nie ten sam pięściarz.
-Berto - krok w tył dla Manyego
Może Paul Williams ma wrócić do limitu 147 i spróbować trafić Pacquiao, kiedy ten będzie mu przebiegać między nogami?
Zostaje tylko Floyd....A to trochę dziwne, bo skoro mówimy, że kat. półśrednia jest jedną z najmocniej obsadzonych , to nagle dochodzimy do konkluzji, że jedynym wartościowym pięściarzem , który zweryfikuje nam możliwości Filipińczyka w tym limicie jest Mayweather jr.
A propos Floyda to wcale nie uważam, że byłby faworytem w pojedynku gigantów, ale to już temat na inną dyskusję.
Pozdrawiam.
o klase to może nie przewyższał bo gdyby COTTO popracował nad szybkością wszystko byłoby pewnie inaczej. Tym bardziej że COTTO bardzo dobrze prezentuje sie w obronie.
A skoro wynik już jest znany to: czy czeka nas walka Floyd-Pac? Czy technika i wsteczny bieg Floyda wystarczy na nieustannie prącego do przodu PacMana? Czy Floyd pod naporem i nieustannym ostrzałem nie pogubi się w swojej technice i nie popełni błędu, który bezwzględnie wykorzysta PacMan? Czy PacMan znajdzie sposób by jednak narzucić Floydowi swój styl walki? A może to właśnie Floyd dzięki nieustannemu cofaniu, głębokiej defensywie, karcącymi ciosami prostymi i jego lewym sierpowym położy PacMana? czas mam nadzieje że sam pokaże
Widziałeś jak się bronił przed atakami Cotto? Wręcz wspaniale.
Chwilami mi było szkoda Cotto. Ale cóż poradzić.. To boks i wygrał lepszy, i bardzo dobrze, niech tak pozostanie. :)
Manny jest naprawdę świetny.
Takie gadanie do niczego nie doprowadzi.
Ja w takim razie powiem, że Andrzej Gołota to dla mnie mistrz :)
A tu ciekawostka.
Co cie bardziej zdziwiło Prowadzący Krzysztof Ibisz czy przegrana gołoty?
Jak to w pięściarskim światku zwykło się mawiać: "Cygan jeszcze z kimś takim nie walczył" - i nie wiem czy kiedykolwiek zawalczy, będąc w BKP.
TKO do 5-6 rundy murowane obecnie.
Nawiasem mówiąc... to wszystko czysta teoria i fantazjowanie ;))
Ale moim zdaniem do tej walki nie dojdzie, poniewaz gwiazda manny w ewentualnym starciu chce dostac podzial pieniedzy 60:40, przy czym nie dostanie nawet 50:50 poniewaz floyd, na kazdej walce z przeciwnikiem z ktorym walczyl rowniez manny zarobil wiecej, zgromadzil wiecej telewidzow oraz sprzedal wiecej PPV :) Takie moje zdanie, Pozdrawiam :)
Pomylka wkradla sie do komenta
Na pewno to Kopernik nie żyje. Jestem pewien że do tej walki dojdzie. I to w przyszłym roku. Faworytem dla mnie bedzie Floyd, ale ... kto wie, nie ma pieściarzy nie do pokonania. Castillo, De La Hoya i Judah byli bliscy celu. Dlaczego Manny miałby tego nie dokonać?
Data: 15-11-2009 23:56:15
"Moim zdaniem Oskar wygral z Floydem tamta walke..Sedziowie jednak uznali inaczej.."
Liczby nie klamia, a te sa za FLoydem. Wygral bo byl skuteczniejszy Oscar narobil duzo halasu swoimi szybkimi rekoma, ktore skutecznie trafialy w rekawice Mayweathera. Statystyki ciosow wszystko pokazaly