RINGOWE WOJNY: LARRY HOLMES - KEN NORTON
Redakcja, youtube.com
2009-11-06
Dziś w cyklu ringowe wojny polecamy świetny pojedynek z 1978 roku o pas WBC wagi ciężkiej pomiędzy Larry Holmesem a Kenem Nortonem uwieńczony bodaj najwspanialszą 15 rundą w historii królewskiej kategorii.
Cała walka Holmes - Norton w rozwinięciu.
Oczywiście ma swe atuty - jest większy i silniejszy.
Holmes to za genialny bokser aby dało go się wyklepać lewym dyszlem jak arreole,Chagajewa, Petera. Dla mnie Holmes byłby niewysokim faworytem.
A słowa Holmesa przed walką z Tysonem niestety okazały się prorocze.
Taaa,praworządny Holmes musiał odnieść się do zepsutego chłopaka z nizin społecznych...rację,jak piszesz miał ale tyle co opierdzielił batów od Mike'a to jego.Nie zgodzę się jednak z Tobą,że Kliczko są silniejsi i mocniej bija od Holmesa a co do sposobu poruszania się tego ostatniego daleko bracia odstają.
Prędzej poległby Wladimir, pod warunkiem, że Holmes by go mocno trafił, a to wydaje mi się raczej pewne.
Co do zdolności ruchowych do Holmesem z ciężkich mógł konkurować tylko Ali i może Riddick Bowe - przy nich nawet "Lennox" był ograniczony ruchowo już napewno bracia K. Ale że bracia K są silniejsi to widać nawet po posturze i wadze a i biją moim zdaniem mocniej.
Holmes to napewno jeden z pięciu najlepszych HW wrzechczasóe a rankingi gdzie Holmesa umieszcza się za Marciano piszą debile
Fakt, że Larry bazował nie tylko na lewym prostym, sile ciosów, czy gabarytach. Był sprawny i dobry technicznie, poza tym to był typ, który potrafił sobie znakomicie ustawić rywala, stłamsić go, wybić z uderzenia i po prostu pozbawić wiary w wygraną. Zabijał przede wszystkim psychikę rywali i był konsekwentny.
Akurat wielu walk Nortona nie widziałem, choć dużo boksu z tamtego okresu "przerobiłem". Nie lubił walki w półdystansie, jeśli to on był stroną atakowaną. Był przez to być może nieco zbyt jednostronny.Wolał mieć inicjatywę, a przynajmniej poczucie kontroli wydarzeń na ringu. Zresztą Ali nie był już zdolny do takiej agresji, jak kiedyś. Mam tu na myśli ilość zadawanych uderzeń, częstotliwość kontrataków itd.
Racja co do Tysona, względnie Dempseya.
Bardziej już wskazałbym na takiego Tuę, bądź Marciano, jako tych którzy nieustannie parli do przodu. Ten typ boksera nie lubi być w defensywie, lubi "czuć", że to on ma inicjatywę.
To chyba jednak nie osioł, bo ten miał czasem zaparcie, to znaczy blokadę ruchową. Nosorożec? Bawół?
Tak, to prawda - Chavez, ale i inni latynosi. Szkoła meksykańska.
Foreman miał ten atut, że mógł sobie pozwolić na takie, z pozoru niechlujne ciosy, nie podparte ruchem barku, czy skrętem tułowia. Po prostu facet miał aż tak silne uderzenie, że nie musiał korzystać ze swojej masy. Gdyby z niej częsciej korzystał, to by pewnie miał na koncie kilka zgonów.
Swoją drogą, kto według was mógł mieć mocniejsze "czyste" uderzenie z prostej od Foremana? Jakieś pomysły?
Reasumując - nikt nie miał takiego ciosu.
Holmes, Ali, Foreman, także Frazier - to byli wspaniali bokserzy. Dodam jeszcze Louisa, może też Dempseya. Miło popatrzeć na tych facetów w ringu.
Tyson był bardzo dynamiczny - to był jego koronny atut.