FROCH POKONAŁ DIRRELLA
W drugim rozegranym dzisiaj pojedynku turnieju super średnich "Super Six" Carl Froch (26-0, 20 KO) pokonał niejednogłośnie na punkty Andre Dirrella (18-1, 13 KO), broniąc przy okazji tytułu mistrza świata federacji WBC. Po 12 rundach zaciętej choć nieczystej walki sędziowie punktowali 115-112, 115-112 dla Frocha i 114-113 dla Dirrella.
Brytyjsko-amerykańska próba sił, do której doszło na ringu w Nottingham, stała pod znakiem konfrontacji agresji i siły Frocha z szybkością i ringowym sprytem Dirrella. Niestety walka początkowo przypominająca bokserskie szachy w okolicach 5. starcia przekształciła się w ringową awanturę, co było raczej na rękę broniącemu tytułu World Boxing Council Anglikowi, który wcześniej nie tylko miał problemy z upolowaniem ruchliwego i boksującego z odwrotnej pozycji oponenta, ale dodatkowo raz po raz nadziewał się na jego szybkie kontry, głównie z lewej ręki.
Po raz pierwszy Froch ulokował bardzo mocny cios na głowie Dirrella w 8. starciu, jednak lekko zamroczony Amerykanin zdołał dotrwać do końca rundy. W 10. odsłonie Dirrell, który doczekał się w końcu ostrzeżenia za zbyt częste klincze, fantastycznie skontrował czempiona i tym razem to on był bliski posłania oponenta na deski. W dwóch mistrzowskich starciach większą skutecznością wykazał się debiutujący na dystansie 12 rund Dirrell i po ostatnim gongu wydawało się, że to on bardziej zasłużył na minimalną wygraną. Sędziowie orzekli jednak inaczej i pas mistrzowski oraz 2 turniejowe punkty "Super Six" zostały na Wyspach.
A przecież można było organizować super six w 3 krajach a każda z walk odbywałaby się na neutralnym terenie. Froch z Dirrellem w Niemcowni a Taylor z Abrahamem w UK. No ale to oczywiście nie jest do zaakceptowania. Gdyby Abraham nie stuknął Taylora to i tak by wygrał a komentarze byłyby takie jak przy wygranej Frocha.