GARCZARCZYK: GOŁOTA POTWORNIE ZBIŁ TUĘ
"Ludzie patrzyli zdumieni , jak facet, który powinien 30 razy już paść na deski, pogryzł swojego rywala, a potem go znokautował."- tak w rozmowie z BOKSER.ORG Przemysław Garczarczyk wspomina przełomową jego zdaniem walkę w karierze Andrzeja Gołoty. Zapraszamy do lektury pierwszej części wywiadu z będącym od lat najbliżej najlepszego polskiego ciężkiego przedstawicielem mediów*.
- Przemek, od samego początku śledzisz bokserską karierę Andrzeja Gołoty za Oceanem. Jak zapamiętałeś swoje pierwsze spotkanie z ”Andrew”?
Przemysław Garczarczyk: W USA pierwszy kontakt z Andrzejem miałem w 1991 roku, kiedy reprezentacja Polski walczyła z reprezentacją USA. Dobrze pamiętam jego pierwszą zawodową walkę w Milwaukee, gdzie celowo walczył dłużej, chcąc zarobić jak najwięcej, bo miał płacone po 50 dolarów od każdej przeboskowanej rundy. Wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał, że Gołota za kilka lat bił się będzie z takimi pięściarzami jak Bowe, Lewis czy Tyson…
- Kiedy zaczęła się w twojej głowie rodzić myśl, że to może być kandydat na mistrza świata wagi ciężkiej?
PG: Przez pierwsze dziesięć walk zawodowych Andrzej Gołota był wyłącznie regionalną ciekawostką chicagowską, w ogóle o nim nie mówiono. "Dobry bokser z Polski, medalista olimpijski"- to znakomicie brzmi w Polsce, ale w Stanach nie miało to wtedy żadnego znaczenia. Jedynym wyznacznikiem wartości zawodnika było to, co potrafił on zrobić na amerykańskim ringu zawodowym. Jednak już po tych dziesięciu wygranych walkach Andrzejem zaczęły interesować się różne stajnie promocyjne. Jedną z nich była mocna jeszcze wówczas grupa Main Events, która złożyła konkretną propozycję ówczesnemu menadżerowi Gołoty Bobowi O'Donnelowi. W momencie gdy taka stajnia jak Main Events postanowiła zainwestować z Andrzeja, stało się jasne, ze może on w końcu otrzymać szansę walki o mistrzostwo świata.
- Przy okazji współpracy z Main Events dużo mówiło się o sparingach Andrzeja z Davidem Tuą. Jak było naprawdę? Gołota i Tua sparowali ze sobą?
PG: Był tylko jeden taki sparing- ostatnio rozmawiałem nawet na jego temat z trenerem Tuy Rogerem Bloodwortem. Gołota wtedy tak potwornie zbił Tuę, trzymając go lewym prostym na odległość, że Lou Duva powiedział, że nigdy więcej ta dwójka nie będzie ze sobą sparować, bo on chce mieć dalej boksera- mówił wtedy o Tule. Gołota podczas tego sparingu z Tuą zrobił dokładnie to samo, co Lennox Lewis w walce o mistrzostwo świata.
- Która walka była twoim zdaniem tą przełomową w karierze młodego Gołoty?
PG: Z Samsonem Pouhą. Andrzej dostał tam chyba 17 ciężkich ciosów pod rząd, choć przyznaje, że pamięta tylko dwa. To była absolutnie przełomowa walka dla Andrzeja. Ludzie patrzyli zdumieni , jak facet, który powinien 30 razy już paść na deski, pogryzł swojego rywala, a potem go znokautował.
- Uważasz, że kolor skóry w okresie dominacji czarnych pięściarzy w wadze ciężkiej pomógł Andrzejowi w karierze?
PG: Bardzo. Nie ukrywajmy tego- oczywiście że tak. Był chyba wtedy jedyny. I może nawet, jak spojrzeć na tamte czasy, to kto wie, czy Andrzej nie otworzył drzwi do Ameryki takim ludziom jak bracia Kliczko- zaczęto wtedy inaczej patrzeć na wysokich wysportowanych ludzi Europy.
- Gwoli ścisłości trzeba jeszcze wspomnieć inne nazwiska białych ciężkich tamtych lat, na przykład: Tommy Morrison czy Francis Botha…
PG: Botha jednak w USA praktycznie nie funkcjonował, a Morrison to była raczej taka ciekawostka. Takiej pozycji jak Gołota nie miał w USA wtedy żaden inny biały bokser wagi ciężkiej.
- Pierwsza walka Gołota – Bowe miała być dla Riddicka tylko przecierką przed pojedynkiem z Mikiem Tysonem. Jak to wspominasz? Byłeś wtedy blisko „narodzin” gwiazdy Gołoty…
PG: Nawet za blisko, bo potem przez tydzień nosiłem ślady krzesła, którym poczęstował mnie jakiś czarny przyjaciel przy ringu. W kontekście tej walki przychodzi mi teraz do głowy jedna rzecz, na którą uwagę zwróciła mi ostatnio Mariola Gołota- Andrzej nigdy nie powiedział "niE" żadnemu bokserowi. Jak trzeba było walczyć, wychodził. Riddick Bowe? Dla Andrzeja nie było problemu. A przecież Bowe był wtedy uważany za prawdopodobnie najlepszego ciężkiego na świecie. Andrzej Bowe’a nie bał się w ogóle. A miał być dla Bowe’a łatwym oponentem, wybranym dlatego, że w Nowym Jorku żyje dużo Polaków.
- Dlaczego Gołota bił Bowe’a poniżej pasa?
PG: Według mnie potworne zmęczenie nie pozwoliło mu po prostu kontrolować pewnych rzeczy. Ta walka była rozgrywana w niesamowitym tempie jak na wagę ciężką…
CIĄG DALSZY WKRÓTCE...
*) Przemek Garczarczyk aktualnie współpracuje przy organizacji polskiej "walki stulecia" jako koordynator wizyty w Polsce Andrzeja Gołoty, Tomasza Adamka oraz ekip Don KIng Productions i Main Events.
"Z Po'uhą było tak: w drugiej rundzie już go miałem. Ale w czwartej przywalił mi tak jak nikt inny wcześniej. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Zadał mi 40 celnych ciosów w tej rundzie.
Uwierzysz? Walczyłem o przeżycie. Dlatego walnąłem go z bańki. To był instynkt."
Adamek wygrywając ucieszy wrogów Gołoty, ale nie zyska fanów. To zwycięstwo będzie miało wartość jedynie dla niego samego. Jak sądzę Andrzej fanów nie straci - nie takie rzeczy mu wybaczali.
To Gołota walczył z wielkimi, a sam Adamek tylko mówi o telewizji i wielkich walkach... Jak go telewizja nie chce to niech idzie do fryzjera :P...
Gołote oglądałem jak byłem mały... Gołotę oglądam teraz gdy jestem dorosły... Pamiętam jak na ostatnią walkę organizowaliśmy w pracy telewizor... Skonczyło sie na karcie tv do laptopa i kiepskiej antenie, ale daliśmy rade :)
Do Łodzi jadę bo nie wyobrażam sobie bym mógł przegapić tą walkę.
Bez względu na wynik Adamek nie zyska u mnie nic, a Andrzej nic nie straci...
Moim zdaniem z Lewisem też mógł wygrać. Niestety gdy przeciwnik bije mocno na początku walki, Andrzej zaczyna kalkulować..
Życzę Gołocie jak najlepiej. Szkoda tylko, że w swojej karierze doświadczył takiego pecha.. Założę się, że gdyby był prowadzony tak, jak de La Hoya, mówilibyśmy o nim jako o legendzie boksu i wielokrotnym mistrzu świata..
"Założę się, że gdyby był prowadzony tak, jak de La Hoya, mówilibyśmy o nim jako o legendzie boksu i wielokrotnym mistrzu świata.. "
Dziesiatki piesciarzy gdyby posiadalo ten marketing co De La Hoya byloby dzis o wiele wyzej stawianych niz sa.
Był dobry! Mam nadzieję, że 24 wyprowadzi pare celnych i mocnych ciosów. Trzymaj sie Andrzej!
Andrzej pokaz Tomkowi kawał dobrego boksu ;)
A gdzie ty tu widzisz wrogów Gołoty??
Ci którzy podchodzą do jego ewentualnego zwycięstwa po prostu trzeźwo myślą i kalkulują.Jesli ktoś kogoś krytykuje albo stawia jego zasługi na odpowiednim poziomie to nie znaczy,że jest wrogiem.
W ogóle to niepotrzebnie wypowiadasz się za innych co do faktu,że Adamek straci czy zyska fanów...to każdego osobista sprawa,ty możesz tylko "po swojemu" sobie tak tłumaczyć i to,że kilka osób na tym forum przyzna ci rację nie znaczy,że każdy kibic boksu je podziela.
Adamka można krytykować za wiele spraw ale nie za to,że chce zarabiać pieniądze i że sobie mówi co chce.To,że walczy z Gołotą??Wątpię by pomysł tej walki wykluł się w głowie Adamka.Następny zarzut,że Adamek chce się bujnąć na garbie Andrzeja-jasne,ale ileż to było takich przypadków.Tylko,że wtedy nikt nie krytykował.Zaczęliście dopiero jak wydarzyło się to na naszym podwórku.Niektórzy mogliby odwrócić sytuacje w ten sposób,że Gołota przyjął walkę z Bowe'm bez problemu(jak wyżej powiedział Garczarczyk)żeby właśnie ślizgnąć się na jego plecach.Ciekawy jestem ilu z was tak naprawdę było z Andrzejem kiedy przegrywał w kompromitujący bądź pechowy sposób...
Tak,wiele ryzykował i miał zarazem wiele do zyskania.
Bowe w pierwszej potyczce zlekceważył całkowicie Andrzeja bo nawet nie raczył stopić resztek tłuszczu z kałduna,w drugiej juz miał do Andrzeja uraz z pierwszej choć przygotował sie o wiele lepiej.
Mimo to i tak Goły nie dał rady utopić Bowe'a...
I ostatnia sprawa a propos Twojego posta-czyli Twoim zdaniem nie ma całkowicie mowy,że Gołota liczył na promocję na nazwisku Riddicka,bo tak to odebrałem??
"Botha jednak w USA praktycznie nie funkcjonował, a Morrison to była raczej taka ciekawostka. Takiej pozycji jak Gołota nie miał w USA wtedy żaden inny biały bokser wagi ciężkiej."
Już nawet nie mówiąc o tych niby sparingach Tua-Gołota...zawsze się zastanawiam czy ktoś mu za to płaci.
Jeśli chodzi o ostatnie zdanie Twojego komenta to jak najbardziej tak by było!!
Jak również w jego arsenale ciosów, zabrakło podbródkowego, którym mógł wykończyć Granta i wielu innych przeciwników. Uważam, że Andrzej miał wielki talent do boksu, który nieczęsto się zdarza, miał predyspozycje do toczenia walk z najlepszymi, ale czegoś zabrakło. Moim zdaniem zabrakło serca do walki. Wiecie, to takie coś co sprawia, że instynktownie walczysz o przetrwanie i dajesz z siebie więcej niż normalnie. Gdyby Gołota był głodny sukcesu, gdyby miał ambicję pokazania światu, że jest najlepszym i dążenia do tego, to mielibyśmy wielkiego mistrza świata wagi ciężkiej. On nie miał mentalności mistrza świata. Oglądając Lennoxa Lewisa, Tysona, Holyfielda, już w momencie wychodzenia do ringu widać w ich oczach pewność siebie - jak z filmu Rocky - "oko tygrysa". Gołota nigdy tego nie miał.
oko tygrysa 10/10
1 - Mollo - rozbite oko błaganie lekarza zeby nie przerwał walki = zwyciestwo po 12 rundach ;
2 - Sanders - krwawa jatka 12 rund
3 - Ruiz i Byrd - 12 rund wynik no comment
4 - McBride - TKO
5 - 2x Bowe - miał go na dechach jak mało kto
Walka z Brewsterem była na zasadach 3 knockdown rule
jedyna szansa Lamon'a wykorzystana w 100%
zanim cos jeszcze napiszesz przeanalizuj troche historie walk Andrzeja
Autor komentarza: Gestfeind
Data: 15-10-2009 23:22:30
Co do walki z Pouhą, to Andrzej jeszcze niedawno tłumaczył się tak z faulu:
"Z Po'uhą było tak: w drugiej rundzie już go miałem. Ale w czwartej przywalił mi tak jak nikt inny wcześniej. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Zadał mi 40 celnych ciosów w tej rundzie.
Uwierzysz? Walczyłem o przeżycie. Dlatego walnąłem go z bańki. To był instynkt."
nie wiem skąd to wziąłeś, bo jeśli w ogóle oglądałeś walkę to Andrzej wcale nie uderzył Pouhy z bańki tylko chciał go ugryźc (i chyba to zrobił, choc z powtórek cięzko to ocenic) w szyję(?),lub w ucho(?).
Ale do rzeczy.
Jeśli ktoś pamięta pojęcie bohatera romantycznego to zauważy, że Gołota idealnie wpisuje się w taki obraz. To bohater, ale przegrany, to bohater, ale przegrana sportowo legenda, to bohater, który jakoś nie pasuje do swego świata. Andrzej zrobił znakomitą robotę dla polskiego boksu i chyba nikt nie zrobi więcej, ale jego kariera to zaprzeczenie czegoś, co rządzi dzisiejszym światem - PROFESJONALIZM.
I nie ma tu znaczenia gdybanie, co by było gdyby... Fakty są takie, że nigdy nie był na szczycie, bo nie był bokserem kompletnym (fatalna psychika) a jego otoczenie z jakiegoś powodu nie było w stanie mu pomóc. Takie są fakty.
Natomiast Adamek zdecydowanie lepiej pasuje do dzisiejszej rzeczywistości, w której potrafi się znaleźć. Adamek pomimo błędów po prostu się uczy wyciągając wnioski i korygując swe postawy. To przykład profesjonalisty, który wie, czego chce i nie ma zamiaru budować wokół siebie mitów. To facet, który myśli i kalkuluje, co mu się bardziej opłaca. O dziwo kalkulują wszyscy wielcy dzisiejszego boksu, ale my Polacy ze swymi kompleksami tego nie widzimy i krytykujemy Adamka.
I taka refleksja - te dyskusje przed POLSKĄ WALKĄ nie tyle pokazują różnice pomiędzy Andrzejem a Tomkiem, co różnice pomiędzy komentującymi.
Po jednej stronie znajdują się romantyczni sentymentaliści oraz zakompleksieni lub niedowidzący faktów kibice.
Po drugiej twardo stąpający po ziemi ludzie XXI wieku, którzy cenią sobie realizm ocen na bazie twardej argumentacji, i którzy wiedzą, że by wygrać trzeba wygrać a nie przegrać.
Andrzej zbyt wiele razy fatalnie przegrał by wygrał. Niech więc pozostanie legendą marketingu polskiego boksu a Tomek legendą boksu jako zawodowego sportu. To naprawdę zupełnie inne postawy.
Rymbaba-nie rób dramatu i patosu tam gdzie go nie ma.Gołota nie jest żadną legendą ani bohaterem(może dla rzeszy Gołotopopaprańców).To nie udacznik który trafił we właściwe miejsce we właściwym czasie(wrak Bowe'a i gorączkowe poszukiwanie nadziei białych) i na tym przejechał całą karierę.Nie miał też żadnego pecha ale cholerne szczęście,że cień Riddicka Bowe wziął jego na przetarcie a nie kogoś innego, dzięki czemu zarobił pieniądze na jakie nigdy sportowo nie zasłużył bo dostawał mistrzowskie walki z kapelusza.A gdyby doszło do walki z Tuą i Gołota jakimś cudem wszedłby na ring(a nie ogłosił zatrucie pokarmowe godzinę przed walką) to dostałby KO w I lub II rundzie i byłoby po zawodach.
Piszesz że Gołota nie miał serca do walki. Wex to lepiej przemyśl jeszcze raz. Zawszze się podnosił, chociaz nie wiem ile razy leża, to zawsze się podniosił. Nawet gdy właśnie odmówił walki z Grantem w 10 rundzie, to podniósł się na 5-6 sekun i poprostu odmówił( przegrął psychicznie) bo na punkty prowadził. A Grant był wtedy mistrzem (o ile sie nie myle) IBF,tyle że walka była eliminatorem WBC. Poza tym Grant to świetny pięściarz, pokonał przez KO Sandersa w 2 rundzie,a jak pamiętamy to Gołota przewalczył z nim 12 ciężkich rund (ale na Gołotę był lepiej p[rzygotowany, a poza tym ternował bardzo ciężko z RAHMANEM)
Andrzej uciekł z Tysonem, to prawda. Ale nie wiem czy słuchgaliscie jego wywyiadów. mówił, że przyjął taki cios na szczęke w 1 rundzie że bał się ze ma uszkodzoną. A gdyby miał naprawdę uszkodzoną i kontynuowałby walkę to by był GŁUPI, bo mógłby już zostac wtedy kalęką do końca życia.
-BOWE ( były mistrz świata wszechwag IBF,WBC,WBA po wygranej walce z 92 roku z HOLYFIELDEM), potem zdobył również pas WBO.
-Whinterspoon (były mistrz świata WBC, WBA)
-Grant(mistrz świata kategorii IBF, walka z Gołota to eliminator o pretendenta do WBC)
-walki o mistrzostwo:
Lewiss('97 rok, WBC), Byrd('04,IBF),Ruiz('04, WBA),Brewster(WBO).
świetne walki takie jak z Navarre(który był na 5 miejscu w rankingu WBC wtedy), czy z Sandersem( jedna z najkrwawszych w histori), czy walka jak z Mikem MOLLO o dwa mało prestiżowe pasy: LATIN WBA CHAMP. i NORTH AMERICA CHAMP. IBF)
Zgoda.W tej lawinie komentarzy najwięcej możemy się dowiedzieć o sympatiach tych czy innych userów.O samych zawodnikach nic nowego powiedzieć się nie da bo obeznany polski kibic ma ich obu prześwietlonych na wskroś.
Może i faktycznie stwierdzenie, że Andrzej nie miał serca do walki nie jest do końca trafne, niemniej z opinią, że Gołota nie miał mentalności mistrza trudno polemizować.Podawanie bardziej lub mniej wysilonych przykładów jakoby miało być inaczej mija się z celem, bo zawsze dochodzi się do "sfery gdybania", a "gdybanie" ma to do siebie, że nie jest zapisem faktów.
Buffer też człowiek i pomylić sie może albo źle usłyszałeś,ja już nie pamiętam co krzyczał Buffer ale to łatwo sprawdzić np. na boxrec.
Grant wakujący tytuł IBC zdobył 20.06.1997r. w potyczce z Alfredem Cole'm,następnie wakujący NABF zdobył 30.01.1999r. w walce z Ahmedem Abdinem.Z Gołotą walczył o NABF i jednoczesnie był to eliminator WBC.Następnie poległ z L.Lewisem o WBC,IBF,IBO które należały do Lewisa.
Nie wiem czy wiesz, ale niepoprawnie wpisujesz nazwiska i wyrazy z angielskiego. Skoro już podpierasz się boxrec.com to sprawdzaj takie rzeczy (twój Lewiss czy Whinterspoon) albo słówko "undefeted"
Grant nic wielkiego nie zwojował, nie był więc jakimś super bokserem co pokazały min walki z McClinem i Guinnem. O szybkiej porażce z Lennoxem nie wspominając.
Myślę że najlepiej o Gołocie świadczy to że w 10(nie 12 rund jak to niektórzy wymyślili) rundach walki z JOURNEYMANEM Sandersem Gołota dostał mocno po pysku... Takich rywali to Gołota powinien poskładać w 2 rundy... Grant nie miał z tym problemów...
Serce do walki ukazało się w walce z Grantem gdzie się poddał i pokazał że nie jest żadnym wojownikiem, ucieczka z Tysonem też wybitnie świadczy, dwa DQ z Bowem też można rozumieć jako "ucieczkę z walki"