WALKA ROKU, DEKADY, STULECIA?
Fenomenalna, wybitna, niesamowita - tylko w ten sposób można napisać o walce Juana Manuela Lopeza (27-0, 24 KO) z Rogersem Mtagwą (26-13-2, 18 KO). W jednej z najwspanialszych wojen w historii boksu zawodowego champion z Portoryko obronił tytuł mistrza świata federacji WBO w wadze super-koguciej, wygrywając z niedocenianym pretendentem dwa do remisu. Sędziowie punktowali 116:116, 114:113 oraz 115:111.
W pierwszych dwóch rundach niepodzielnie panował Lopez, który świetnymi kontrami wyprzedzał ataki pretendenta. Opisywać pojedynku od trzeciego starcia nie ma sensu, bo była to nieustana wymiana cios za cios, podczas której bokserzy momentami zupełnie zapomnieli o obronie i wszystko postawili na jedną kartę. Warto tylko wspomnieć o nokdaunie jaki zafundował champion Mtagwie w piątej odsłonie. Przepuścił wówczas atak rywala i skontrował krótkim prawym sierpem. Rogers przewrócił się jednak bardziej z powodu złego ustawienia nóg niż siły ciosu. Juan Manuel kompletnie opadł z sił w końcówce i wytrzymał ostatnie dwie minuty tylko dzięki nadludzkiej ambicji. Pojedynek Mtagwy z Lopezem na stałe przejdzie do historii boksu obok tak pamiętnych wojen jak Ward vs Gatti czy Corrales vs Castillo. Rewanż więcej niż pożądany...
Od Redakcji: Po kilkunastu minutach okazało się, żepunktacja 116:116 została źle zsumowana i w rzeczywistości wyniosła 116:111 na korzyść Lopeza. Tak więc mistrz obronił tytuł decyzją jednogłośną.
Ciężko mi cokolwiek powiedzieć o walce. Spodziewałem się masakry na filadelfijczyku, a tu mamy oczywistego kandydata na FOTY.
Mtagwa pokazał się jako cholernie twardy journeyman. Zdaje się, że ma on po prostu taki styl walki - bezkompromisowa wojna. Komentatorzy z HBO mówili o jego wygranej z Tomasem Villa jako o podobnie ekscytującej.
Bob Arum i Lopez zaraz po walce wykluczyli możliwość rewanżu twierdząc, że chcą walk z topowymi zawodnikami. No i w sumie racja bo gdyby nie nieprawdopodobna wola walki Lopeza, to mielibyśmy jedną z większych sensacji ostatnich lat ( coś jak Tyson-Douglas w super-bantamweight )-musiał Mtagwa napędzić sporo stracha. Mam nadzieję, że Mtagwa dostanie jeszcze jakąś szansę walki o pas, bo mimo kiepskiego bilansu zasługuje na pas
Lopez z kolei ma nauczkę-nie zawsze przeciwnika można znokautować,trzeba być przygotowanym na 12 rund,ta walka będzie mu się śniła po nocach...
Jeśli dojdzie do rewanżu nie daję Lopezowi więcej niż 8 rund- Mtagwa go rozjedzie. Jednak musi poprawic kilka rzeczy:
1. Obronę ma dziurawą i nie ma sensu jej trenować. Ma taką odporność na ciosy, że ćwiczenie zasłon to w jego przypadku strata czasu. Natomiast ma naturalny- niezły balans, nad którym warto byłoby popracować- uniki mogą być jego mocnym punktem.
2. Od 1 rundy musi zadawać ciosy na korpus. W walce z Lopezem za późno zaczął je zadawać, za dużo chciał walić na głowę. Ma tak mocne ciosy, że każdy jego cios jest trafiony- nieważne czy walnie w głowę, szczękę, korpus, barki, ramiona, czy dłonie. Destrukcja tych ciosów jest tak potężna, że w jego przypadku każdy cios jest "czysty".
3. Jego lewy prosty jest technicznie fatalny, dlatego nie spełnia swojego zadania. Uważam, że nie powinien go zadawać- tylko walić prawym prostym bezpośrednim, lub markować lewy prosty i zaraz za nim zadawać prawy.
P.S. Zdziwiłbym się, gdyby Lopez nie miał pękniętych/złamanych obu obojczyków.
Niemniej jednak to Lopez wygrał tą walkę i ona moim zdaniem może mu jedynie pomóc...
Niech mnie gęś kopnie !!
Szlag.
Obejrzę powtórkę.
Pluję sobie w brodę.
a czy powinien przerwac walke w 11 rundzie ? hmm nie wiem ale.. mogł