WASILEWSKI: BRONIĘ SWOICH INTERESÓW
- Czuję się przez Jonaka kompletnie oszukany.- mówi w wywiadzie dla BOKSER.ORG Andrzej Wasilewski, promotor Damiana Jonaka (22-0, 17 KO), który niedawno postanowił, że nie będzie już boksować na galach grupy Bullit KnockOut Promotions- Będziemy dochodzić swoich praw przed sądem powszechnym w Polsce. Rozpoczęliśmy już też rozmowy z Polskim Związkiem Bokserskim.
Popularny "Don Wasyl" nie szczędzi również gorzkich słów pragnącemu objąć kontrolę nad dalszą karierą pięściarza ze Śląska Andrzejowi Grajewskiemu: - Jeśli ktoś wyciąga rękę po prawa, które mu się w żaden sposób nie należą- prawa, które przecież mają konkretną wartość finansową, to wiadomo, jak takie działanie się nazywa.
WYWIAD Z ANDRZEJEM WASILEWSKIM >>
- Niedawno zostało oficjalnie potwierdzone, że 10 października Damian Jonak ma stoczyć swój pierwszy pojedynek poza stajnią Bullit KnockOut Promotions. Jak Pan zareagował na tę wiadomość?
Andrzej Wasilewski: Dla mnie osobiście to jest bardzo bolesna sprawa. Chciałem to załatwić w dobrej atmosferze, niestety kilka dni temu urwał mi się kontakt z Damianem. Miałem nadzieję na dalsze poszukiwanie kompromisu w przyjacielskiej atmosferze, jednak Damian nagle przestał dzwonić. W zaistniałej sytuacji, chcąc- nie chcąc, musieliśmy podjąć jako grupa działania w obronie naszych interesów. Na całym świecie w takich sytuacjach jak ta, jeżeli ktoś ma wątpliwości co do ważności swojego kontraktu, to występuje na drogę sądową i czeka na wyrok w sprawie- taki przypadek ma aktualnie miejsce w Niemczech z Feliksem Sturmem, taki przypadek miał kiedyś miejsce w Rosji z Sultanem Ibragimowem- takie są na świecie procedury- jeśli ktoś twierdzi, że coś, co działa, nie powinno działać, występuje odpowiednim wnioskiem do sądu. Dlatego oczekiwałbym, że jeśli Damian ma jakieś argumenty (ja twierdzę, że nie ma żadnych), to powinien zwrócić się do sądu powszechnego- i do polskiego i do niemieckiego, bo Damian ma kontrakty polskie i niemieckie. Jeśli wyroki sądów byłyby korzystne dla Damiana, wszyscy by je uszanowali. Taka jest naturalna kolej rzeczy- tak się dzieje w przypadku Feliksa Sturma, tak było z Sultanem Ibragimowem i w kilkudziesięciu a może więcej przypadkach w historii boksu zawodowego. Napisanie jednego zdania i to jeszcze z dwoma błędami merytorycznymi sprawy nie załatwia. To jest tak, jakby ktoś wziął w banku pożyczkę, po roku stwierdził, że się rozmyślił i nie będzie nic spłacał, bo według niego coś jest nie w porządku.
- Jak wyglądają teraz Pana relacje z Damianem? Wcześniej oprócz tego, że związani byliście umową, była jeszcze między wami swego rodzaju umowa dżentelmeńska…
AW: Dlatego w tej chwili czuję się przez Jonaka kompletnie oszukany. Prowadzę interesy z ludźmi, z którymi się nawzajem szanuję od wielu lat i pierwszy raz mam taką sytuację, że będę musiał przeciwko komuś występować do sądu. Przeciwko mnie też nigdy nikt do sądu nie występował, bo ze swoich zobowiązań zawsze się wywiązywałem. Jest to dla mnie bardzo bolesna sprawa, bo czuję się przez Damiana jako człowiek oszukany. Zawsze darzyłem Damiana wyjątkowym szacunkiem i sympatią jako człowieka i ciekawego pięściarza i wydawało mi się, że jest osobą bardzo rozsądną- zawsze bardzo rozsądnie mówił o swoim życiu, karierze, budowaniu swoich relacji ze sponsorami, firmami, o które to relacje bardzo skutecznie zabiegał. Byłem przeświadczony, że nasza współpraca cały czas układa się bardzo dobrze. Tak naprawdę nie wiem, co się nagle wydarzyło, co nagle się przestało Damianowi podobać. W sumie nie ma to teraz najmniejszego znaczenia. Być może jakieś drobne sprawy pozbierały się w jakąś większa całość... Sportowcy zwłaszcza uprawiający sporty walki to ludzie z twardym charakterem, natomiast od twardego charakteru do głupiego uporu jest czasem jeden krok i mam wrażenie, że tak to wygląda w tym przypadku. Życzę Damianowi samych sukcesów, wielkich tytułów, uważam, że w ringu i na sali treningowej potrafi zachowywać się bardzo profesjonalnie, natomiast jako biznesmen muszę po prostu bronić swoich interesów.
- Jaki będzie dalszy ciąg tej sprawy?
AW: Rozpoczęliśmy już procedowanie, będziemy dochodzić swoich praw przed sądem powszechnym w Polsce. Rozpoczęliśmy już też rozmowy z Polskim Związkiem Bokserskim po konsultacjach z sądem arbitrażowym przy PKOl- będziemy niestety musieli procedować w celu ochrony swoich interesów. Są dwie możliwości: jedna sprowadza się do uniemożliwienia kontynuowania kariery przez Damiana Jonaka, druga- do zabezpieczenia swoich interesów finansowych, na przykład przez wykupienie kontraktu Damiana przez jakiegoś sponsora. Niestety do nas żaden taki sponsor się nie zgłosił, przyszło po prostu pismo z jednym zdaniem w stylu "dziękuję, rozmyśliłem się, od dziś chcę być zawodnikiem wolnym od kontraktu". W świecie o uregulowanym obrocie gospodarczym tak postąpić po prostu nie można- ktoś przez trzy i pół roku regularnie inwestował pieniądze zgodnie z kontraktami, swoja dobrą wolą, a tu nagle przychodzi pismo ze zdaniem "dziękuję, rozmyśliłem się". Każdy biznesmen, niezależnie od branży, postąpiłby teraz na moim miejscu tak samo. Nie żyjemy jakimś dzikim kraju w X wieku, tylko w wieku XXI w cywilizowanym państwie europejskim, gdzie zasady obrotu gospodarczego określają ścisłe reguły. Tu mamy do czynienia z takimi regułami… Damian nagle po trzech i pół roku wymyślił sobie, że idzie własną drogą i oczekuje, że będziemy tym faktem zachwyceni?
- Sprawa z Damianem ma już swoją historię, nie zaczęła się wczoraj. Czy poznał już Pan źródło problemu? Dlaczego Damian postanowił zakończyć współpracę z Bullit KnockOut Promotions?
AW: Nie wiem. Damian podobno nie chce o tym mówić, ale może kiedyś powie. Faktem jest jednak, że przy całej sympatii, jaką miałem dla Damiana, muszę teraz chronić swój biznes.
- Wspomniał Pan o dwóch możliwych drogach, którymi może Pan teraz pójść, dochodząc swoich praw. Jasne jest, że w przypadku sądu powszechnego skończyć się może na przykład na zasądzeniu jakiegoś odszkodowania. Jakie mogą być natomiast konsekwencje dochodzenia praw przez PZB?
AW: Rolą federacji krajowych w każdym kraju jest regulacja współpracy pomiędzy wszystkimi uczestnikami życia bokserskiego. W tym konkretnie przypadku, według mnie PZB powinien podjąć decyzję o zawieszeniu polskiej licencji bokserskiej Damianowi Jonakowi. Oczywiście boks zawodowy jest dyscypliną sportu, w której panuje wielki bałagan i jeśli Damian się uprze, będzie mógł kontynuować karierę na licencji jakiegoś innego kraju, ale nie można brać tu pod uwagę żadnej poważnej federacji. Byłby to jednak niewątpliwie przypadek bardzo szczególny, bo do takich sztuczek posuwają się raczej zawodnicy, którzy w swoich krajach na przykład nie przechodzą badań lekarskich.
- Damian ma 24 października zaboksować z Mariuszem Cendrowskim na gali w Łodzi- czy w przypadku odebrania mu licencji polskiej mógłby tam walczyć na przykład na niemieckiej licencji?
AW: To są pytania do Polskiego Związku Bokserskiego, natomiast według przepisów PZB i Europejskiej Federacji Boksu Zawodowego nie ma takiej możliwości, by Damian w przypadku zawieszenia licencji, co moim zdaniem powinno niebawem nastąpić, mógł boksować na licencji jakiejkolwiek poważnej federacji, bo żadna poważna federacja w przypadku zawieszenia przez PZB nie powinna wydać Damianowi licencji.
- Damian wypadł ostatnio z rankingu WBC. Pojawiły się głosy, że to niespotykana dotąd historia, "zemsta promotora"…
AW: To oczywiście nieprawda. Takie sytuacje zdarzają się często. Jeżeli promotor działa długo na rynku, ma dobrą reputację i cieszy się zaufaniem we współpracy z federacjami, czym my jako grupa się szczycimy, to w przypadku problemów prawnych zawodnika z promotorem, takimi z jakimi mamy do czynienia teraz, federacja podejmuje decyzję o usunięciu zawodnika z rankingu do czasu wyjaśnienia sporu. To jest jak najbardziej normalna procedura. Oczywiście, jeśli sprawy prawne dotyczące zawodnika zostaną uregulowane, wraca on do rankingu, choć zwykle kilka oczek niżej.
- Pierwsze skrzypce w sprawie Damiana gra Andrzej Grajewski. Jak ocenia pan jego zachowanie?
AW: Dziwię się panu Grajewskiemu, że stosuje taką zasadę, że nie próbuje rozmawiać, negocjować, czy kupić zawodnika, tylko wyciąga rękę po prawa, które mu się w żaden sposób nie należą- prawa, które przecież mają konkretną wartość finansową. Jak takie działanie się nazywa, chyba wszyscy wiemy.
- Sprawa Jonaka najwyraźniej popsuła relacje między panami- relacje, które do tej pory wydawały się być poprawne, przecież promowany przez pana Grajewskiego Grzegorz Soszyński boksował na galach Bullit KnockOut Promotions…
AW: Zgadza się, zarówno ja jak i Tomek Babiloński udostępnialiśmy na swoich galach miejsca startowe dla Grzesia Soszyńskiego. Dlatego zaskakują mnie obecne działania pana Grajewskiego.
- Jak pan odbiera słowa pana Grajewskiego, że polskie gale boksu przypominają bardziej cyrk objazdowy niż poważne imprezy sportowe?
AW: Skoro promowany przez pana Grajewskiego Grześ Soszyński, nawiasem mówiąc przesympatyczny chłopak, połowę walk stoczył na polskich galach i to była droga, którą promocję Grzegorza pan Grajewski prowadził, to chyba każdy kibic widzi, ile warte są słowa pana Grajewskiego. Łatwo jest krytykować innych, podczas gdy samemu nic się jeszcze nie zrobiło. Krytyka pana Grajewskiego jest tym dziwniejsza, że dopiero co sam korzystał z naszej gościny i wówczas nie miał żadnych zastrzeżeń. "Nową jakość w polskim boksie", jaką zapewne chciał wprowadzić Grajewski widać najlepiej po najbliższym rywalu Damiana- 40-letni Francuz, który nie przeszedł u siebie w kraju badań lekarskich, więc startuje na licencji słowackiej. Z resztą sam pomysł kontraktowania Damianowi walki na dwa tygodnie przed bardzo ważną potyczką z Cendrowskim uważam za kretyński. Tak póki co wygląda wielki boks w wydaniu pana Grajewskiego.
Rozmawiał: Michał Koper
Od Redakcji: W dniu wczorajszym, kilka godzin po rozmowie Andrzeja Wasilewskiego z BOSKER.ORG, Wydział Boksu Zawodowego PZB podjął decyzję o zawieszeniu licencji bokserskiej Damianowi Jonakowi.
Kompletnie nie rozumiem natomiast decyzji Jonaka. Chcialbym, aby jego kariera potoczyla sie w dobrym kierunku, ale uwazam ze zrobil ogromny blad. Pomijajac fakt, ze to dzieki BKP jego kariera wyglada tak, a nie inaczej, ale wazny jest fakt ze BKP z kazdym rokiem umacnia swoja pozycje w Europie. A Grajewski nawet jesli ma dobre kontakty z Kohlem, nie zalatwi mu ciekawych walk. Bo niby czemu Kohl mialby stawac na glowie, by znalezc solidnego rywala i przejomowac jakims chlopaczkiem z Polski? Ma wlasnych zawodnikow, ktorzy tez potrzebuja masy posiweconego czasu. Chyba, ze jest w tym wiekszy szwindel i niedlugo dowiemy sie, ze grupa Universum odkupila go od Grajewskiego... juz sam nie wiem.
Mimo wszystko uwazam, ze cala historia niestety zle skonczy sie dla Damiana. Pamietajmy, ze Wasilewski to nie tylko promotor, biznesmen, ale i adwokat, dobrze znajcy prawo. Mysle, ze nie walczylby z wiatrakami, gdyby nie byl pewien swych racji.