CLOTTEY PRZESTRASZYŁ SIĘ MARTINEZA
Piotr Momot, Boxingscene
2009-09-29
Niestety, nie dojdzie do zapowiadanej wcześniej walki pomiędzy Joshuą Clottey'em (35-3, 20 KO) i mistrzem świata WBC kategorii junior średniej Sergio Martinezem (44-1-2, 24 KO). Pomimo że reprezentująca Ghanijczyka stajnia Top Rank zaakceptowała pojedynek z Argentyńczykiem, to sam pięściarz nie chciał skrzyżować rękawic z niepokonanym od prawie dekady rywalem.
Wspomniana potyczka miała mieć miejsce 5 grudnia. Clottey cały czas planuje swój występ na tej gali, ale nie wiadomo jeszcze kto będzie jego przeciwnikiem.
Jeśli tak wygląda jego rozumowanie, to trochę szkoda, bo chyba jeszcze nie czas fochów...na zasadzie, że będzie walczył, ale tylko z nazwiskami takimi jak Cotto. Byłby to przerost ambicji i egocentryzm faceta. - Z kolei ze słabszym od siebie Jackiewiczem też nici. Sam już nie wiem, czego koleś oczekuje od życia.
Tonka, przyjacielu... Clottey nie przegrał z Cotto... Zwycięstwo punktowe Portorykańczyka to wielki ukłon od sędziów w stronę znakomitej większości kibiców tego pięściarza.. Wg mojej oceny jak najszybciej powinno dojść do rewanżu, w którym najprawdopodobniej Clottey uzyskałby jeszcze większą przewagę, być może w końcu wystarczającą, aby sędziowie to dostrzegli... Z punktu widzenia czysto sportowego miałoby to bardzo duży sens. Stało się inaczej i najprawdopodobniej Cotto zakończy karierę po blamażu i laniu, jakie mu sprawi Pakman.
Swego czasu wielu liczyło na rewanż Ghańczyka z Margarito gdzie podobnie, przy bardzo wyrównanym pojedynku, w którym Clottey walczył ze złamaną ręką, sędziowie orzekli zwycięstwo Antonio mimo, że równie dobrze zwycięzcą mógł zostać wówczas Joshua...
Wcale się facetowi nie dziwię, że na wstępie odrzuca propozycję walki z rywalem, powiedzmy sobie szczerze, nie spędzającym snu z powiek większości kibiców tego sportu. Co innego pojedynek z Mosleyem czy Berto... Pozdrawiam
Mesjaszowy...zgadzam się z tym... Boks to sport dużo bardziej emocjonalny niż inne... ale bez przesady... Pozdrawiam!
Nie zgadzam się z tym że ich druga walka miałaby podobny przebieg do pierwszej... W I walce Cotto do momentu dosyć poważnej kontuzji oka położył na deski Clotteya i miał zdecydowaną przewagę, wysoko punktując Ghanijczyka... Dlatego moim zdaniem rewanż bez takowych przygód skończyłby się na korzyść Cotto.
A że nie wziął walki z Martinezem, wcale mu się nie dziwie... Clottey ma ambicje do walk z Berto(od którego jest lepszym bokserem) czy Mosleyem.