1926: HONOROWA PRZEGRANA WENDEGO
Pod lazurowym niebem Riwiery Bałtyku i u stóp szumiących jego wodnych fal rozgrywano 7 lipca efektowny mecz bokserski: Ryga- Warszawa- Łódź- Berlin przeciwko Wolnemu Miastu. Lazurowe niebo- to nie żadna hiperbola poetycka- istotnie walczono "pod niebem" a ring tkwił wysoko na fontannie przed Kurhausem, o metr niżej szersza platforma dla jury, sekundantów itp. strudzone zaś w ciężkim wysiłku bojowym muskularne pięści bokserów chłodził boski powiew znad słonych wód Bałtyku ów "Wiatr od morza" tak mało rozumiany w kraju"szczurów lądowych", przedkładających różne piłki, a zwłaszcza nożną nad żeglarstwo i sztukę pływacką.
Zawodnicy nasi- zeszłoroczni mistrzowie Polski niedopuszczeni w tym roku do startu przez intrygI zawistnych liderów dzisiejszego Związku Bokserskiego w Poznaniu: bezkonkurencyjny nasz sztokholmczyk- mistrz wagi lekkiej i niemal średniej- Wende oraz świetnie się zapowiadający, wspaniałej postawy olbrzym łódzki, Erwin Stibbe- mistrz Polski wagi niemal ciężkiej 1925 r., spisali się godnie.
Jednemu co prawda, uśmiechnęła się Fortuna i dała pierwsze poza granicami Polski, a tak piękne zwycięstwo, drugi acz skutkiem nieszczęśliwego wypadku uległ bardzo groźnemu i znacznie cięższemu przeciwnikowi, zrobił wszystko czego od śmiałego pięściarza wymagać można, a wspaniałą swą walką wywołał żywiołowe oklaski widzów. Żałować należy, iż trzeci z zaproszonych- młody bokser stołeczny Ran- nie mógł wyjechać z powodu trudności paszportowych. Odniósłby on zapewne równie piękne jak Stibbe zwycięstwo nad Łotyszem Lutzem, bądź co bądź ustalając od razu swą markę na zagranicznym rynku bokserskim i biorąc moralną rekompensatę za niedopuszczenie do mistrzostw Polski roku bieżącego.
Przyjęcie ze strony organizatorów meczu tj. związku sportowego gdańskiej Schutzpolizei pod każdym względem bez zarzutu: goście witani na dworcu, odwożeni do przygotowanych hoteli, oprowadzani i obwożeni po mieście i porcie, podejmowani gościnnie w kasynach huzarów Kronprinza, gdzie obecnie koszaruje "Schupo", a w dodatku ani jednego "kilona" alkoholu prócz piwa, to wzór zaiste godny naśladowania.
Punktualnie o 7. wieczorem wkroczyło 6 gości i 6 gdańszczan na ring dla dokonania prezentacji i niebawem zabrzmiał spiżowy głos gongu. Pierwszą parę: "boks wśród przyjaciół" między dwoma gdańszczanami w zastępstwie gościa, który przybyć nie mógł, śledzono bez zaciekawienia, dopiero w drugiej starły się ambicje klubowe i narodowe i Ryżanin Lutz uległ na punkty młodemu Schupo Lenchemu po lekkiej poprawnej walce. Trzecia para dała zwycięstwo Berlińczykowi Beckerowi nad jednym z gospodarzy, po czym ujrzeliśmy z drżeniem serca barczystą sylwetkę Wendego naprzeciw rosłego, jak z brązu odlanego Krefta. Muskularny, szybki w ruchach Kreft dysponuje kolosalnie silnym ciosem, zawdzięczając swój potężny tors zarówno ćwiczeniom gimnastycznym, jak i pracy zawodowej przy kowadle, a w dodatku o 6- 7 kg od Wendego cięższy wystawiony był przeciw naszemu mistrzowi wbrew regułom boksu nie mówiąc o zasadach rycerskości, wymagających walki o równych szansach dla stron obu. Na stanowczy protest przedstawiciela klubu Cestes oświadczyli gdańszczanie, że niestety nie mają przeciwnika w wadze Wendego tj. lekkiej i że wreszcie sam Wende żądał rewanżu w Łodzi. Przypominamy, że do walki z Kreftem został on podówczas zmuszony przez swego przełożonego przy pomocy niewłaściwie pojętej dyscypliny wojskowej. Tym razem sytuacja była zasadniczo różna, jednak Wende pragnąc, by ten pierwszy nasz występ na obcym terenie nie zakończył się zgrzytem i żeby raczej gospodarze mieli sobie coś do zarzucenia niż my, ofiarnie i mężnie walkę tę przyjął ściskany z uznaniem za ręce przez cały areopag. Tym bardziej nieprzyjemnym dysonansem należy nazwać zmniejszenie różnicy 13 funtów do 6 przez kierownika walki, który oznajmił parę niemal średnią i dołożył Wendemu 2 funty, a Kreftowi ujął 5.
Ale dość o tym. Zaraz po gongu obaj prowadzą równoległą ofensywę, typowi fighterzy; straszne ciosy Krefta rozbijają się jak o skałę o twardość i rutynę Wendego, który góruje nad przeciwnikiem techniką. Pierwsze starcie zakończone lekką przewagą Krefta na punkty. Niestety, w drugim Wende przewraca się i rozciąga boleśnie ścięgno w kostce, nie czując na razie w szale bojowym, że noga "kaput", walczy dalej i pada knock- down, aczkolwiek zrywa się zaraz; arbiter widząc go utykającego, walkę przerywa. Na chlubę naszego mistrza zauważyć należy, że pragnął on walczyć "usque ad finem" nawet z wykręconą nogą.
Zbadany przez lekarza z obandażowaną kostką, zaraz po walkach skierowany został na cały dzień do łóżka. Kreft otrzymał też małą pamiątkę w postaci rozdartego ucha (od jednego z sierpowych) i trafił również do izby chorych. Była to najzacieklejsza walka wieczoru.
Zaraz w następnej parze otrzymaliśmy odwet. Piękny, smukły Stibbe "der polnishe Riese" z punktu wziął moralnie górę nad Zincem (Gdańsk). Zaraz po 1- szej przerwie radziliśmy mu iść na całego i kończyć, lecz przezorny asystent Kwiatkowski rezerwował go na ostatnie starcie. Pogodnie uśmiechnięty Stibbe kryjąc się za potężną gardą swych muskularnych jak konar dębu ramion, raz po raz czyniąc wypady, pewnie i silnie plasował przeważnie pod serce przeciwnika, który miękł widocznie. W trzecim starciu Stibbe rozwija decydujący atak rzucając gdańszczanina 3 razy knock- downem. Mógł go był bezwarunkowo skończyć przez k.o., lecz niepotrzebnie odchodził za daleko, pozwalając przeciwnikowi każdorazowo oprzytomnieć. Stibbe góruje dziś stanowczo nad wszystkimi naszymi bokserami swej wagi, nie wyjmując Gerbicha, którego zresztą pobił niedawno w Łodzi, lecz punktowano tam nieco po"kruscheendrowsku". Moralnie jest Stibbe nadal mistrzem Polski wagi niemal ciężkiej.
W przedostatniej parze wygrał Hose (Gdańsk), szczupły, lecz pełen temperamentu pięściarz, do berlińczyka Ansorga; w ostatniej zaś świetny technik Gajkowski (Berlin), zapewne pochodzenia polskiego, o czym zresztą świadczą rysy twarzy, zwyciężył po zaciekłej, wspanialej walce Mitzlhufa (Gdańsk) na punkty, przy czym miało się wrażenie, że mógł był wypracować jeszcze większą przewagę.
Koleżeńska biesiada zamknęła ten pełen emocji wieczór, zakończona przemową prezesa klubu Policji Gdańskiej i trzykrotnym okrzykiem na cześć pugilatu. Odpowiadał w imieniu ekipy polskiej prezes Unionu z Łodzi, zasługą którego jest nawiązanie kontaktu z gdańszczanami oraz przedstawiciel Berlina p. Kreczmer, sędzia ringowy na tych zawodach. Wypada podkreślić gościnność gdańszczan, którzy nie omieszkali się zrewanżować za zaproszenie do Łodzi podczas, gdy Warta mimo dwóch meczów z Berlinem wcale tam jakoś zapraszana nie jest. Charakterystyczne.
Stadion 1926
Rozdział książki "Legendy Ringu- Kronika Polskiego Boksu, część II, lata 1926- 1928"
ZAMÓW WERSJĘ ELEKTRONICZNĄ "LEGEND RINGU" JUŻ TERAZ >>
Wkrótce "Legendy Ringu" również w tradycyjnej formie papierowej...
Zygfryd Wende
jak Robinson, Leonard, Hearns, Mayweather, Toney, Roy Jones i wielu wielu innych którzymoim zdaniem są równorzędnymi i godnymi siebie przeciwnikami. W HW nowoczesny boks zaczął się od Listona, potem był Ali Holmes Forman Frazier Lewis Bowe Holy Kliczko to też bokserzy z grubsza podobnej klasy trochę zastanawiam się nad Jackiem Jonsonem, Louisem, Dempseyem,Charlsem to dla mnie bokserzy przełomu choć taki Charles technicznie nawpewno nie ustępował np Holemu choć to byli bokserzy na obecną miarę raczej Cruiser lub LHW niż ciężcy
pozdrawiam