FOREMAN III O SPARINGACH Z OJCEM
Michal Koper, boxingscene.com
2009-09-05
10 września swoją trzecią zawodowa walkę stoczy syn legendy wagi ciężkiej, boksujący również w królewskiej kategorii George Foreman III (2-0, 2 KO).
Jak się okazuje, Goerge III miał w przeszłości okazję kilka razy brać praktyczne lekcje boksowania podczas wspólnych sparingów ze swoim słynnym ojcem.
- Bardzo interesująca była pierwsza sesja sparingowa.- wspomina potomek byłego czempiona- [Ojciec] nie dawał mi żadnych wskazówek, nawet ze sobą nie rozmawialiśmy. Chciał sprawdzić, na co mnie stać… Za każdy błąd, który popełniłem, musiałem słono zapłacić. To pozwoliło mi zrozumieć, że boks to bardziej szachy niż bijatyka.
Najbliższym rywalem 26-letniego Foremna III, będzie Jesus Hernandez (0-1, 0 KO).
pozdro
Pozdrawiam
Chciałem napisać to samo:) Zgadzam się w 100%
To jest kolejny przykład "żerowania" na nazwisku ojca. Niekiedy dzieje się to na większą skalę jak tutaj, nie kiedy na mniejszą jak np. w przypadku Rolanda Hearnsa... Zresztą każdy kto widział jego dwie pierwsze walki to wie, że poziom jego boksu jest niski...
Tylko jakoś nie moge się nadziwić że przy takiej fortunie chce im się jeszcze bawić w boks...Myślę że jak dostałby jakieś brutalne ko to jego kariera by się załamała, za dużo pieniędzy i zbyt wygodne życie.
Foreman junior może nie będzie tak utytułowany jak tata ale gdzieś tam w top 20 spokojnie może się pojawić. Przypominam także o tych wszystkich rugbistach, futbolistach i tym podobnych zawodnikach którzy mieszają w boksie i mma. Tak naprawdę np Wawrzyk, Sosna czy Bonin mogliby z nimi dostać ciężkie ko. Wystarczy chwilowe zlekcewazenie przeciwnika. Wołałbym walczyć 10 razy z Wawrzykiem niż raz z Bowie Tupou.
Tyle że Witherspoon miał za sobą jakieś amatorskie walki i oczywiście przy tym jakieś wyszkolenie... W zawodostwie zaczął walczyć w wieku 22 lat, Foreman w 26 więc moim zdaniem ten przykład jest chybiony... Owszem Tim zaczynał późno ale nie aż tak bardzo jak Foreman III
Myślę że James Smith jest tutaj idealnym przykładem że nawet późno zaczynając można zostać mistrzem... W ogóle ten zawodnik to ciekawa historia, boks chyba zaczął trenować w więzieniu, swoją pierwszą walkę przegrał przez ciężki nokaut. Ale myślę że jednak wielu takich bokserów nie ma...
Oczywiście nie skreślam Foremana jr, ale będzie mu ciężko dojść na tron HW. Jeszcze długa droga przed nim
Niezłym "bijokiem" był też Lye a wystartował mając 29lat po wyjściu z Pierdla choć tam boksował.
Osobiście uważam że przy odpowiednich warunkach fizycznych niezłej koordynacji można dostać się nawet do czołówki zaczynając późno, a nawet przy słabej konkurencji zostać na chwilę mistrzem.
Jednak wiele rzeczy należy nauczyć się jeszcze z rozwojem fizycznym dlateo w późnym wieku da się zostać tylko rzemieślnikiem - atletą który prawie zawsze przegra z naturalnym klasowym bokserem.
Moim zdaniem w późnym wieku da się zostać Grantem,Nortonem,Lye,Smithem ale Alim, Holmesem, Royem, Leonardem absolutnie nie.
Pozdrawiam
Stonka, Alim, Royem czy Holmesem nie zostanie nigdy 99% populacji nawet jak zacznie od kołyski i będzie miało super charakter. To są fenomenalnie uzdolnieni ludzie, w takim temacie trening nic już nie daje. Nawet Lewis był przy Holmesie poprostu dużym gościem z dobra pracą nóg(nie mylić z rewelacyjną) mającym straszną petardę w prawej ręce i raczej średnią szczene..
Ale tak jak powiedziałem, nawet zaczynając pózno, mając warunki fizyczne, charakter, odpowiedni trening można zagrozić przy odrobinie szczęścia tym fenomenom.
"można zagrozić przy odrobinie szczęścia tym fenomenom."-oczywiście przy odrobinie szczęścia bardzo dużo można udowodnił to np. McCall choć na topie utrzymać się nie da - ale zdobycie mistrzostwa na kilka miesięcy to przecież "kosmos".
Porównanie Holmesa do Lewisa jak najbardziej trafne
otke- nawet nie wiedziałem jak zaczynał Tim,odnosiłem się do Chazza:)...ale teraz już wiem..Napewno masz racje jeżeli chodzi o charakter,warunki,trenning,szkoda tylko,że to jest mniejszość.Na pewnym etapie kariery takiego zawodnika,który zaczynał pózno,zaczyna brakowac podwalin w postaci amatorki,dlatego większość nie potrafi przeskoczyć na wyższy poziom...ale zawsze są grozni,racja.Sumując wszytko,to chodzi mi o to,że nazwisko i ta sama krew nie gwarantuje sukcesu.
pozdro
Przypomina mi się Lawrence Clay - Bey który zaczął uprawiać sport w wieku 26 lat żeby zrzucic nadwagę a w efekcie został medalistą olimpijskim (niezła walka z Wladem w Atlancie) i całkiem solidnym profi. Naprawdętalent i presdyspozycje to ogromny handicap a nikt przecież nie powiedział, że mistrzem trzeba zostać przed 30-stką...