PO MME W SZCZECINIE: NA DOBRY POCZĄTEK
Tytuł wicemistrza Samełki i trzy brązowe medale: Sielawy, Łaszczyka i Gardzielika zdobyte w Młodzieżowych Mistrzostwach Europy to niewątpliwy sukces prowadzonego przez Marka Okroskowicza i Zbigniewa Kickę zespołu i choć wprawdzie jedna jaskółka nie czyni wiosny, to osiągnięty w Szczecinie wynik odbieram z nadzieją: nadzieją, iż polskie pięściarstwo zacznie się po wielu latach kryzysu, odradzać. Nadzieją, iż autorzy sukcesu nie zaprzestaną ciężkiej pracy, bo są dopiero na początku długiej i ciernistej drogi.
Nadzieją wreszcie, iż sportowi decydenci z najwyższej- ministerialnej półki- nie poskąpią środków, aby wspierać tych, którzy mają szanse na olimpijskie kwalifikacje- z grupy uczestników szczecińskiego turnieju. Bo w tej i tylko tej grupie należy upatrywać kandydatów do reprezentacji na igrzyska- Londyn 2012!
Wspierać, ale i wymagać; wymagać sumienności, wytrwałości, ciężkiej pracy. Zapewnić dobre warunki, ale żądać w zamian coraz lepszych wyników- w miarę zbliżania się terminu olimpiady.
Jeszcze młodzi pięściarze nie ostygli po walkach, a już pojawiały się głosy frustratów, próbujące dezawuować nasze szczecińskie zdobycze. Nie Turków, Anglików, Niemców czy Czechów, ale naszych rodzimych specjalistów od umniejszania wszystkiego, co osiągają inni, a nadawania najwyższej rangi własnym "sukcesom".
Sukcesom, których jedynym wymiernym efektem jest skłócenie części pięściarskiego środowiska. Zwycięstwom, jakich trudno doszukać się w międzynarodowych statystykach.
Jedyną odpowiedzią na ich kąśliwe uwagi, na ich oczekiwania i nadzieje, marzenia wręcz o sportowej klęsce polskich bokserów może być gest jaki wykonał w Moskwie prawie 30 lat temu Władysław Kozakiewicz.
A Markowi Okroskowiczowi i Zbigniewowi Kicce i wszystkim innym, których praca zaczyna rodzić zdrowe owoce, należą się słowa uznania i zachęty: oby tak dalej panowie! Do potęgi z lat minionych ciągle daleko, ale pierwszy krok we właściwym kierunku został wykonany!
Krzysztof Kraśnicki, eboks.net.pl