PRASA O WALCE ADAMKA
Walka Tomasza Adamka (38-1, 26 KO) z Bobbym Gunnem nie była wymarzonym przez Polaka dużym wydarzeniem medialnym na terenie Stanów Zjednoczonych. Wysiłek jedynego obecnie zawodowego polskiego mistrza świata doceniła jednak rodzima prasa, która dość obszernie relacjonuje wydarzenia sobotniej nocy w Newark. Poniżej przedstawiamy przedląd cytatów z dzisiejszych gazet.
Dziennik: Cztery rundy bicia w worek. Daj mu jeszcze dwie rundy - prosili po czwartym starciu walki z Tomaszem Adamkiem sekundanci Bobby’ego Gunna. Sędzia jednak uznał, że cztery, które Amerykanin już dostał, to i tak zbyt wiele i zakończył ten kuriozalny pojedynek. Tym samym Tomasz Adamek po raz drugi w karierze obronił mistrzowski pas organizacji IBF w wadze junior ciężkiej. Gunn przed walką zapowiadał, że będzie jak kamikaze, ale musi być słaby z historii, bo najwyraźniej nie wiedział, że piloci samobójcy niezależnie od skuteczności swojego ataku musieli zginąć. On tymczasem ginąć nie chciał i robił wszystko, by odwlec egzekucję.
Przypominał nie kamikaze, tylko pancernik „Yamato” obrzucony przez Amerykanów setkami bomb. Gunn nie zatonął, nie padł na ring, bo uratował go sędzia. Po czwartej rundzie, pod koniec której znów nieporadnie zgięty w pół pretendent do tytułu mistrza świata jedynie inkasował ciosy, arbiter uznał, że umiejętności Amerykanina nie dorównują jego odwadze i zakończył walkę.
Polska The Times: Góral powalił "Celtyckiego Wojownika". - Na Boga, mogłem jeszcze boksować. Czy ktoś widział krew? Ja nie - protestował po sobotniej walce z Tomaszem Adamkiem jego rywal, Amerykanin Bobby Gunn.
Ale protestował dopiero po zejściu z ringu. Gdy sędzia Earl Brown w przerwie między 4. a 5. rundą sobotniej walki, której stawką był pas mistrza świata federacji IBF w wadze cruiser, ogłosił, że nie wypuści już "Celtyckiego Wojownika" między liny, Amerykanin przyjął tę decyzję wyjątkowo spokojnie. Tylko sekundanci prosili: - Daj mu dwie rundy.
Znawcy boksu mieli za to wrażenie, że Adamek, gdyby chciał, mógł skończyć ten pojedynek dużo wcześniej, ale chyba postanowił dać się nacieszyć blisko 10 tys. fanów, którzy przyszli do Prudential Center w Newark.
Jeśli Adamek chce pozostać idolem amerykańskiej Polonii, na kolejnego bokserskiego kelnera może sobie pozwolić najwcześniej za rok. Teraz czas na poważne walki. Góral i jego promotorzy powtarzają, że takich pojedynków chcą, a Gunn był tylko przystankiem w oczekiwaniu na poważne starcie, ale kibice mogą tego nie zrozumieć.
Rzeczpospolita: Niepotrzebna walka. Stawką w pojedynku Tomasza Adamka z Bobbym Gunnem był tytuł mistrza świata kategorii junior ciężkiej należący do naszego pięściarza.
10 tysięcy widzów (w większości Polaków) w Prudential Center w Newark w stanie New Jersey czekało na efektowny sukces czempiona organizacji IBF. 35-letni Gunn odgrażał się wprawdzie, że wyrwie ten pas Adamkowi z rąk, ale nikt w to nie wierzył. Gdyby w zawodowym boksie obowiązywały jasne reguły, to tacy jak on na pewno nie walczyliby o mistrzowskie tytuły.
W Prudential Center byli obecni przedstawiciele najbardziej wpływowych amerykańskich stacji telewizyjnych – HBO i Showtime.
To od nich będzie zależeć, czy znajdą się pieniądze na taką walkę. A może zdecydują, że najpierw Adamek powinien dać rewanż Cunninghamowi, który tego samego dnia w walce dwóch byłych mistrzów świata wyraźnie wypunktował Wayne’a Braithwaite’a i ma teraz pełne prawa, by bić się z Polakiem.
Byłby to poważny boks. Tak samo jak starcie ze znacznie lżejszym Hopkinsem, który w styczniu skończy 45 lat. Takie walki jak ta z Gunnem nie są Adamkowi potrzebne. W USA nikt nie pokazał jej na żywo.
Super Express: Adamek zmiażdżył Gunna i obronił tytuł. Po tym ciosie nie wiedziałem, gdzie jestem - przyznaje Bobby Gunn (36 l.). Amerykanin został zmieciony z ringu przez Tomasza Adamka (33 l.). Polak przez cztery rundy tak bezlitośnie okładał rywala, że ten do piątej już nie wyszedł.
To była dla Adamka druga obrona tytułu mistrza świata wagi junior ciężkiej federacji IBF. Podobnie jak pierwsza, w lutym z Banksem, zakończyła się przed czasem.
Przegląd Sportowy: Gunnów na razie Adamkowi wystarczy. Trzydzieste ósme zwycięstwo Tomasza Adamka w zawodowej karierze - to najkrótszy i całkowicie wystarczający opis walki polskiego mistrza świata z Bobbym Gunnem w obronie pasa mistrza świata federacji IBF.
Bo co tu więcej pisać? Rozwodzić się nad techniczną, szybkościową czy siłową przewagą Polaka? Zachwycać się stylem? No proszę państwa...
Adamek to mistrz świata, numer jeden w kategorii junior ciężkiej! W nocy z soboty na niedzielę zwyczajnie zrealizował plan. Wygrał i tyle. Pewnie niektórzy żałują, że nie było zapowiadanego, efektownego nokautu, ale z pretensjami trzeba się udać do lekarza, który uznał, że Gunn nie nadaje się już do walki. Ale może to i lepiej? Chłopak będzie zdrowszy. Co prawda sympatyczny Bobby coś tam marudził, że mógłby dalej się bić, że ciągle miał szansę, ale wierzył w to chyba tylko on i może ktoś z jego rodziny. W porządku, to boks, wszystko może się zdarzyć, ale nie tym razem. Gunn to po prostu dość słaby bokser, choć serca mu nie brakuje. Z promocji, jak produkty z logo hipermarketu. Dobre, bo tanie i łatwo dostępne. I to koniec zalet. Z jakością jest już różnie...
Sory ale jesli Adamek naprawde mysli ze jego kibice wola zobaczyc 4 rundy nudnego oklepywania niz zdecydowane rozwalenie przeciwnika w pierwszej rundzie to albo z nim cos nie tak albo z kibicami.