CURTIS STEVENS O SOBIE
Curtis Stevens (20-2, 14 KO) już w najbliższą sobotę zmierzy się z Piotrem Wilczewskim (22-0, 7 KO). W swoich poczynaniach na ringu, pochodzący z Brooklynu Amerykanin jest nieustpliwy. Stevens jest bardzo związany ze środowiskiem, z którego się wywodzi. Zawsze wchodzi do ringu z dwiema bandamkami zawiązanymi wokół twarzy, przypominając ulicznego zabójcę. Oto co w kilku słowach mówi o sobie najbliższy rywal "Wilka":
O tym co by robił gdyby nie był bokserem: Prawdopodobnie zarabiałbym na ulicy. Nawet na pewno. Zarabiałbym na ulicy, a potem urządzał przyjęcia. Nie umiem pracować. Nie jestem stworzony do pracy. Boksuję od piątego roku życia i nigdy nie pracowałem.
O swoim przydomku "Showtime": Mam go jeszcze z czasów szkoły średniej. Kiedy grałem w football wszyscy nazywali mnie "Showtime", więc przeniosłem to również na boks. Wszystko co robię w ringu i poza nim można okreslić jako "Showtime".
O planach na przyszłość: Jak długo Bóg będzie dawał mi siłę do boksowania, to będę to robił. Chcę na ringu zarobić miliony, mieć kilka domów. Chcę być zapamiętany jako jeden z najlepszych pięściarzy na świecie. Robię to od piątego roku życia i chcę mieć z tego coś więcej nż pieniądze, wieczną sławę.
Pozdrawiam