ANGULO WRACA 27 SIERPNIA
Do niedawna niemal wszyscy kibice boksu coraz głośniej domagali się pojedynku dwóch znakomicie zapowiadających się pięściarzy wagi junior średniej – Alfredo Angulo (15-1, 12 KO) i James’a Kriklanda. Dzisiaj ten drugi siedzi w areszcie, a Angulo po pierwszej porażce w karierze 27 sierpnia powróci na ring, by odbudować swoją pozycję. Jeszcze nie wiadomo kto będzie jego rywalem, ale zdaniem autora tej wiadomości idealnym oponentem dla Meksykanina byłby Grzegorz Proksa (18-0, 11 KO).
Polak od jakiegoś czasu stara się o walkę z Jamie Moorem, ale Brytyjczyk wyraźnie nie ma ochoty krzyżować rękawic z „Super G”. Moore ma już zaplanowane dwie kolejne obrony pasa mistrza Europy, a w listopadzie zostanie prawdopodobnie ustanowiony obowiązkowym pretendentem do pasa WBC. W tej sytuacji obóz Polaka nie powinien jednak załamywać rąk, a rozejrzeć się za inną, co najmniej tak samo interesującą możliwością.
Dlaczego może się udać ?
1. Bilans Proksy. Angulo ma już w Stanach Zjednoczonych „nazwisko”. Jego walki od roku regularnie pokazuje stacja HBO, a wcześniej Showtime. Jego ostatni pojedynek był eliminatorem do pasa WBC kategorii junior średniej. W tej sytuacji Angulo nie może zejść poniżej pewnego poziomu i rzucić rękawicy bezpiecznemu rywalowi ze słabym bilansem. Jeśli chce wrócić szybko na szczyt, to potrzebuje kogoś z bilansem jakim dysponuje Grzegorz Proksa. A sama walka 27 sierpnia będzie transmitowana przez ESPN, które nie zaakceptuje żadnego mismaczu.
2. Styl walki Proksy i Angulo. Ostatnio ESPN odmówiło pokazania pojedynku z udziałem Ishe Smitha twierdząc, że jego styl nie nadaje się do telewizji i wybrała zamiast niego Meksykanina Carlosa Molinę. W przypadku Grzegorza Proksy i Alfredo Angulo ten warunek już jest spełniony. Obaj pięściarze walczą ofensywnie, a emocje oraz wysoki poziom pojedynku jest wręcz gwarantowany.
3. Charakter Angulo. Meksykanin na pewno nie jest pięściarzem kompletnym, ale jedno jest pewne – nie cofnie się przed żadnym wyzwaniem. Walką z Proksą byłaby prawdopodobnie przyjęta przez niego bardzo chętnie, gorzej już z jego promotorem Garym Shawem.
4. Głód Proksy. Wiemy jak wyglądały negocjacje z Jamie Moorem. Anglik nie chciał walczyć z Proksą nawet jeśli za walkę dostałby podwójne wynagrodzenie – swoje i rywala. W USA panuje recesja, wszyscy skrupulatnie liczą każdego wydanego dolara. Z takim podejściem do walki z Angulo, nawet Gary Shaw przyjąłby ofertę starcia z Polakiem „z pocałowaniem w rękę”.
5. Termin pasuje. Grzegorz Proksa swoją ostatnią walkę stoczył 3 tygodnie temu i termin jaki pozostał do pojedynku, to wystarczająca ilość czasu na rozpoczęcie i zadowalające przeprowadzanie przygotowań. „Super G” zwykle toczy walki w odstępie około trzech miesięcy więc nie byłoby dla niego niczym nowym. A Angulo ma termin narzucony przez telewizję więc po prostu musi się dostosować.
Dlaczego warto zaryzykować ?
1. Pozycja Angulo. Meksykanin jest notowany na 9. miejscu przez WBC, na 8. pozycji przez IBF i WBO oraz na 3. miejscu przez WBA. Wygrana z takim rywalem automatycznie przesuwa Proksę do piętnastki najważniejszych światowych federacji i co więcej wyrabia mu nazwisko za oceanem.
2. Styl walki Angulo. Menedżer Ricardo Mayorgi powiedział kiedyś o Angulo, że gdyby jego pięściarz nie wycofał się z walki z Meksykaninem, to Angulo byłby wywieziony z hali na noszach. Meksykanin cały czas idzie do przodu, jest łatwy do trafienia, jego boks jest przewidywalny i powtarzalny. Dla Grzegorza Proksy, który celuje w prezentującego podobny styl Jamie Moore’a, to wymarzony przeciwnik.
3. Ewentualność porażki. Można przegrać z każdym, ale porażka z rywalem o statusie Alfredo Angulo po pierwsze nie przynosi wstydu, a po drugie nie przekreśla osiągnięcia sukcesów w przyszłości. Nawet przegrana, ale widowiskowa walka potrafi czasami dać lepsze profity niż brzydkie zwycięstwo. Na ten temat godzinami mógłby wykładać chociażby Arutro Gatti.
Czy to się uda ? Pewnie nie, ale pomarzyć dobra rzecz.
Rozumiem, że autor przeprowadza tylko hipotetyczną analizę szans na doprowadzenie do takiego pojedynku.Przepraszam, ale już naczytałem się kilkadziesiąt mniej lub bardziej sensownych wypocin typu: byłoby świetnie gdyby taki a taki polski bokser spotkał się z... (i tu padają nazwiska potencjalnych, uznanych pięściarzy oraz szczegółowe analizy, porównania, etc )Tylko to robi się nudne,w 99 procentach jest to bokserskie science fiction.Można poczytać, lecz nic konkretnego z tego nie wynika.Równie dobrze można napisać artykuł o tym, że świetnymi rywalami dla Grześka byliby np. Cory Spinks (bo w końcu uznane nazwisko, a w ostatnich walkach miał kłopoty) albo Sergio Mora (bo wprawdzie bokser nijaki, to telewizje jakoś ciągle go pokazują) itd.
Głównym problemem Grześka jest jego obóz, śmiem twierdzić, że biznesowo ułomny i jeśli tutaj nie nastąpią jakieś zmiany to Super-G będzie kolejnym młodym, niespełnionym talentem.A szkoda.