Z DZIEJÓW POLSKIEGO BOKSU: 'CZARNA PANTERA' W WARSZAWIE!
W 1925 r. polski amatorski i zawodowy boks dopiero budził się do życia i mimo systematycznego zdobywania coraz większej popularności, nazwiska wielkich światowych gwiazd tej dyscypliny znane były jedynie nielicznym. W tym kontekście nie powinien więc specjalnie nikogo zdziwić fakt, że niemal bez echa przeszła wizyta w Warszawie, w lipcu tegoż roku, wspaniałego czarnoskórego "ciężkiego" Harry Willsa (80-10-5, 52 KO).
Przypomnę, że w latach 1915-1926 Wills był jednym z najlepszych - jeśli nie najlepszym - na świecie panczerem. Mimo to, podobnie jak wielu innych czarnoskórych pięściarzy tamtej epoki - nigdy nie dostał szansy walki o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Dzisiaj historycy pięściarstwa widzą go nawet w pierwszej "3" (za Dempsey`em i Langfordem) najlepszych ciężkich, którzy rywalizowali na amerykańskim ringu w I połowie lat 20-tych XX w.
Jakie były powody tego, że Wills nie dostał mistrzowskiej szansy? Nie jest żądną tajemnicą, że po zejściu w 1915 r. z amerykańskiego ringu pogardzanego przez Jankesów wielkiego mistrza świata, Jack`a Johnsona, był to świadomy element polityki promotorów, kreujących jedynie białych mistrzów świata wszechwag. Tex Rickard, największy promotor bokserski tamtych czasów powiedział nawet wprost, że nigdy nie dopuści do walki pupila "Białej Ameryki", Jessa Willarda z "Czarną Panterą" (przydomek Willsa), podkreślając przy każdej okazji, że tytuł mistrzowski wszechwag w murzyńskich rękach nia ma żadnej wartości.
W taki oto sposób rasizm rękoma wpływowego Rickarda i jemu podobnych rozdawał karty na bokserskim stole Ameryki, pozbawiając wielu młodych afroamerykańskich pięściarzy szansy na zrobienie wielkiej pięściarskiej kariery.
Ale wróćmy do sedna sprawy, czyli sensacyjnej wizyty Harry Willsa w Warszawie. "Czarną Panterę" z Nowego Orleanu w ostatnich dniach lipca 1925 r. wyśledzili dziennikarze "Przeglądu Sportowego" w hotelu Bristol. Okazało się, że Wills przybył do naszego kraju w towarzystwie żony i swojego przyjaciela o nazwisku Breithaus.
-My są z Ameryka, ja jego przyjaciel, a to Harry Wills. My przyjechali aby zwiedzić ładne miasta Europa, to i do Warszawy trzeba było przyjechać - powiedział z angielskim akcentem korpulentny Breithaus, tłumacząc powody niespodziewanej wizyty amerykańskiego pięściarza w stolicy.
-Warszawa to bardzo ładne miasto, bardzo mi się podobało, jest duży ruch na ulicach, jest ładna muzyka i restauracje; nie jest wcale tak źle, jak mówiono w Ameryce. Jestem bardzo zadowolony, żem tu przyjechał i sprawił przyjemność memu staremu przyjacielowi, który 30 lat nie był w swoim rodzinnym mieście i nareszcie teraz mógł odwiedzić swoich krewnych i znajomych - dodał Wills.
Na pytanie o najbliższe - sportowe - plany powiedział:
-Właśnie wczoraj otrzymałem z New Yorku od mojego managera depeszę zawiadamiającą mnie, że kontrakt z Ted Richardsem [chodzi o Texa Rickarda - przyp. JD] został ostatecznie podpisany: Dempsey zobowiązał się nie walczyć z żadnym bokserem przed spotkaniem ze mną; za mecz otrzymuje on 750 000 dolarów, a ja 250 000. Z warunków jestem zadowolony, tembardziej, że pertraktacje na temat spotkania rozpoczynały się kilkakrotnie, ale zawsze rozbijały się o warunki i upór Dempsey`a [...].
Mam nad Dempsey`em, który waży 98 kg pewną przewagę wagi, gdyż mam o 8 kg więcej [przy wzroście ok. 188-191 cm - przyp. JD]. Jestem obecnie w dobrej kondycji fizycznej, miesięczny odpoczynek w Karlsbadzie, dokąd dziś wyjeżdżam, sądzę, że źle mi nie zrobi. W każdym razie walka ani łatwą, ani krótką nie będzie!
5 września siadam na okręt. A po powrocie do New Yorku ciężki codzienny trening aż do samego meczu, który odbędzie się za 5-6 miesięcy. Ostateczny termin spotkania ustalimy dopiero po moim powrocie do Stanów Zjednoczonych. Nigdy z Dempsey`em się nie biłem, ale sposób jego walki znam doskonale - zakończył Wills.
Po wielu latach Wills zwierzył się dziennikarzom, że największym rozczarowaniem, jakie go spotkało w czasie kariery było fiasko rozmów w sprawie jego walki z Jackiem Dempsey`em, którego wyzywał wielokrotnie w latach 1920-1926. Faktem jest, że sam Dempsey, podrażniony ambicją, był skłonny stanąć do walki Willsem. Pięściarze podpisywali nawet stosowne kontrakty (patrz zdjęcie!), ale nigdy - z powodów finansowych (biały czempion obawiał się, że nie otrzyma honorarium za swój występ) - nie zostały one zrealizowane. Wielu historyków sądzi, że jeśli Dempsey i Wills stanęliby do sportowej rywalizacji, to z pewnościa wygrałby ten pierwszy, upatrując w tym domniemanym fakcie fiaska rozmów w sprawie nieodbytej walki. Ale niemal pewnym wydaje się, że w połowie lat 20-tych XX w., starszy o 6 lat Harry Wills (pogromca Sama Langforda, Joe Jeanette`a, Jeffa Clarka, Willie Meehana, czy Luisa Angela Firpo) byłby dla Dempseya wielkim zagrożeniem.
Ehhhh...Biedna muzina skrzywdzona przez złych białych ludzi...Tylko gdyby nie ci biali ludzie to nie wozilby sie po Europie i nie mieszkal w Bristolu,tylko zyłby w Afryce w chatce z krowiego łajna i w wieku lat 15 zginąlby na "wojnie" na maczugi z sasiednia wioską.Wszystkim placzacym nad okrutnym losem niewolnikow czy w ogole czarnych w XIX i XX wieku jako ciekawostke polecam zapoznanie sie z historia Liberii - panstwa powstalego w Afryce jako kolonia wyzwolonych amrykanskich niewolnikow.Pierwsze co zrobili to sprowadzili miejscowych murzynow do roli niewolnikow, wojna domowa trwa tam od poczatku istnienia tego "panstwa",czyli ponad 150 lat, a kraj to jeden wielki przymierajacy glodem slums.Mało kto wie rowniez,ze duzym problemem RPA za czasow segregacji rasowej obowiazujacej w tym panstwie byly ogromne ilosci murzynow z okolicznych panstewek,probujacych za wszelka cena dostac sie do tego "piekla aparthaidu",bo tylko tam mieli zapewniony dach nad glowa,miske zupy i bezpieczenstwo.Poczytajcie rowniez o Rodezji - 30 lat temu za czasow rzadow bialych ludzi byl to spichlerz Afryki,obecnie jest to ruina zwana Zimbabwe.No ale poprawnosc polityczna zastepuje obecnie samodzielne myslenie,a wg niej biały - zły,murzyn - dobry,a jak uwazasz,ze nie zawsze tak jest,to jestes rasista (ale tylko jak jestes biały,murzyn jak najbardziej moze byc rasista - u nich to sie nazywa duma)
...kolega darker się zbłaznił
Pozdro dla wszystkich ludzi:)
Ludzie- niezależnie od płci, religii, rasy, czy narodowości mogą tacy być. Nie ma znaczenia, czy biali, czy czarni, czy żółci. Problem w tym by agresję i nietolerancję tępić wśród wszystkich: i białych, i czarnych, i żółtych.
Dlatego nie można uogólniać, ale traktować indywidualnie każdy taki przypadek. To, że jeden Afroamerykanin źle się wypowiada o białych- należy rypać (i to z całej siły) za to, ale tylko jego, a nie wszystkich Czarnych.
Ja nie uznaję odpowiedzialności zbiorowej.
Dodam jeszcze, że tylko w naszych oczach w Stanach są "czarni". Dla rdzennych afrykanów oni są "biali". Tak jak my widzimy, że coś ich rózni, tak samo widzą to ludzie w kolorze nieba nocą. Dla nich mulaci ze Stanów czy z Europy to ciemiejsza odmiana białasów i tyle.
Swoja droga bardzo ciekawy artykuł. Nigdy nie słyszałem o tym wydarzeniu i jestem mocno zdziwiony że miało miejsce . Taki czarny olbrzym (jak na tamte czasy) musiał na ulicach przedwojennej Warszawy wzbudzać niemałą sensacje
Kupa2 spróbuj to przeanalizować..
Nie napisalem,ze Willis biadolil,tylko ze polowa artykułu to biadolenie.Autor 3 razy wraca do watku rasizmu,moim zdaniem to eksponowanie tego problemu na sile.
" A to że jeździł sobie i zwiedzał świat to chyba normalne, wszak był gwiazdą sportu więc dlaczego tak się bulwersujesz? Powinien siedzieć grzecznie w domu i dziękować białym że przywieźli jego dziadka w kajdanach do Ameryki dzięki czemu moze sobie teraz zwiedzać Warszawe?"
Znasz jakies owczesne gwiazdy sportu z Afryki?Tak jak napisalem wczesniej,paradoksalnie, to niewolnictwo spowodowalo gwaltowne przyspieszenie cywilizacyjne czarnych.Gdyby nie przywieziono w kajdanach jego dziadka do Ameryki,to Willis nie nazywalby sie Harry Willis,tylko Kunta Kinte i chyba jednak ganialby z ta maczuga za wrogami z sasiedniej wioski, a my nie mielibysmy tematu do dyskusji:)
Kupa2 spróbuj to przeanalizować...
Harry Wills nigdy nie winił samego Jacka Dempseya za to, że do ich walki nie doszło. Dwukrotnie nawet drukowano bilety na ich pojedynek. Dziś te wejściówki są warte fortunę dla kolekcjonerów.
Ówczesny przewodniczący Nowojorskiej Komisji Sportowej (której tytuł znaczył tyle co tytuł mistrza świata) William Muldoon stawiał takie warunki walki, że nikomu nie oplacało się jej organizować.
M.in to, że cena 40 tys. miejsc przy ringu nie moze przekraczać 2 dolarów, a maksymalna cena najlepszych sektorów to 15 dolarów. Zabiegi te miały zapobiec "komercjalizacji" boksu i sprawić aby był to sport dla wszystkich widzów a nie tylko dla najbogatszych. Oczywiście to oficjalny powód NYSAC. Dodatkowo, Muldoon wymagał wpłacenia olbrzymiej kaucji za organizacje pojedynku, tak aby zabezpieczyć się przed ewentualnymi zamieszkami w trakcie lub po walce. Koszty wybudowania ogromnej areny dla kibiców na ten pojedynek również musiał pokryć organizator.
Może inaczej, czy Lech Wałęsa był agentem bezpieki ?
Dla kilkudziesięciu procent Polaków był agentem i jest to dla nich prawda, a dla kilkudziesięciu procent Polaków nie był agentem, i jest to dla nich prawda. Więc co to jest prawda? Osobiście należę do tych drugich, ale statystyka mówi że są tu też tacy, którzy należą do pierwszej grupy, i trzeba to szanować, każdy ma prawo do własnego zdania.
To jest serwis o BOKSIE, nie o polityce i historii politycznej. Dlatego Draker słusznie dostał ostrzeżenie, i jeśli będzie dalej pisał nie o boksie, ale o swoich poglądach na temat innych kolorów skóry, to zostanie mu zablokowana możliwość komentowania, i to w trybie natychmiastowym. Jeśli chcecie dyskutować na te tematy, przenieście się na odpowiednie forum dyskusyjne. Tymczasem zamknijmy tematy polityczne, i rozmawiajmy o boksie.
- Harry Willsa 80(52)-10(5)-5, Joe Janette 112(68)-21(2)-15, Sam Langfort 204(129)-46(9)-52, Sam McVea 65(47)-16(5), Joe Walcott-Demon z Barbados 99(58)-33(9), Joe Gans 121(51)-24(4)-11, Kid Chocolate 136(51)-10(2)-6...i wielu innych. pozdr
Co do umiejętności, to pytałem o wagę ciężką. Może Cie to zdziwi, ale wg raportów, sprawozdań i artykułów itd. z tamtego czasu, ani Willsowi, ani McVea ani Jeannette nie przypisywano genialnych umiejetności. Bez dwóch zdań uważano ich za czołowych bokserów tamtego czasu, zasługujących na walkę o tytuł (pisał o tym sam Nat Fleischer w The Ring).
Willisa opisywano jako "dużego i silnego boksera, który porusza sę zaskakująco dobrze przy swojej posturze i posiada bardzo solidne umiejętności". McVea był potworne silny ale jednak wolny, a Jeannette mimo, że był wielkim bokserem to również i on ustępował umiejętnościami Dempseyowi i Sharkeyowi.
Dempsey oprócz twardych pięści był szybki i posiadał badzo dobrą pracę nóg. Świetnie opanował technikę walki w zwarciu a w obronie stosował skuteczny balans ciała, ruchy głową i zwody.
Sharkey był jednym z pierwszych "nowoczesnych" pięściarzy, podobny stylem do tych bokserów, których widzimy kilkadziesiąt lat później - w dużej mierze dzięki efektywnemu stosowaniu lewego prostego.
To, że uważam, że JD i JS posiadali większe umiejętności nie oznacza, że JJ i McV cz Willls posiadali mniejszy talent. Jednak trzeba zwrócić uwagę na to, że boks ewoluował a większymi beneficjentami tego progresu byli właśnie Sharkey i Dempsey.
Miło, że interesujesz się historią boksu opus, oby tak dalej:) pozdrawiam serdecznie
"Otke, a na ch** mam analizować to zdanie które zacytowałeś?? Willis miał jak najbardziej racje i nie dziwie mu się, że był rozczarowany. Mimo iż absolutnie na to zasługiwał, nie dostał szansy stoczenia najważniejszej walki w swoim życiu. "
Kuba2 zdecyduj się w końcu, bo za każdym razem piszesz coś innego. Zresztą może mniesza z tym bo teraz pewnie będzie znowu inna opcja. I zachowaj dla siebie to święte obużenie, może się przyda, kryzys idzie.. hehe
Tutaj nie ma nic o krzywdzeniu czarnej rasy (która była zresztą faktem) tylko o blokowaniu szans czarnoskórym sportowcom. Nie zauważyłem żeby w tym artykule Willis narzekał na to, że jest dyskryminowanym czarnym któergo siłą zabrali do Ameryki z ukochanej Afryki gdzie mógłby się nap** maczugami i mieć 10 żon. Chłopak stwierdził że największym rozczarowaniem w jego karierze był fakt, że zablokowali mu walkę z Jackiem Dempseyem i co ma do tego sytuacja w byłj Rodezji itd za sk*** zrozumieć nie potrafie.
A oburzony to specjalnie nie jestem. Po prostu śmieszy mnie to, jak niektórzy siębulwersują iż jakiś murzyn śmiał sobie jeździć po świecie, udzielać prasie wywiadów i jeszcze był na tyle bezczelny, iż wyrazał żal, że nie może walczyć o tytuł mistrza mimo iż nie było nikogo kto bardziej na taką walke zasługiwał.
- czyli dwóch ostatnich odpada. oczywiście, że nie przypisywano im genialnych umiejętności. raporty, sprawozdania i artykuły pisane były przez białych więc nic dziwnego. lata 20te, 30te a nawet 40te to były lata "białej Ameryki" - "kolorowym wstęp wzbroniony" widniało podobno nawet na kilku wejściach do kościołów... pozdr (opus dei hehe)
A dzis w kazdym wiekszym miescie Ameryki sa dzielnice,gdzie "białym wstep wzbroniony".Narazie nieoficjalnie,ale wszystko przed nimi...Polecam ksiazke Patricka Buchanana,bylego doradcy prezydenta Reagana pt. "Śmierć Zachodu". Bardzo ciekawa ale jednoczesnie wstrzasajaca lektura...
no tak Kuba, a to niby blokowanie to nie było krzywdzące jo?
kończe temat bo to jest absurdalne.
dlatego napisałem o Nacie Fleischer, który murzynem chyba nie był;)
Darker zrobił z tego niemal referat historyczno- społeczno-gospodarczy a kilku cymbałów gorliwie mu przytaknęło. Mnie ch*** obchodzi czy wpływ niewolnictwa na rozwój czarnej rasy i cywilizacji białego czynnika na gospodarke Afryki był mniej czy bardziej dobroczynny . Nie ma to nic do rzeczy że rasizm zablokował szanse takich zawodników jak Willis i był zjawiskiem negatywnym.