WEDŁUG MNIE - KRZYSZTOF WŁODARCZYK
Kilkanaście godzin temu zakończyła się walka Krzysztofa Włodarczyka (41-2-1, 31 KO) z Gicaobbe Fragomenim (26-1-1, 10 KO) o tytuł mistrza świata federacji WBC kategorii cruiser. Po dwunastu rundach sędziowie ogłosili remis, co oznacza, że Włoch pozostał na tronie. Pojedynek miał bardzo wyrównany przebieg, a punktowanie, czyli to czego się najbardziej obawialiśmy, było jak najbardziej obiektywne. Czego więc zabrakło "Diablo" do zdobycia drugiej korony po pasie IBF? Na to pytanie będę się starał odpowiedzieć. Zapraszam do lektury.
Założenie taktyczne było dość proste. Polak od początku miał ostro zaatakować, zepchnąć rywala do obrony, zadawać dużo więcej niż zazwyczaj ciosów, a wiekowy już (40 lat) Fragomeni miał "puchnąć" z rundy na rundę, by przegrać w końcowych minutach przed czasem. O dziwo kondycja okazała się najmocniejszą bronią Włocha, a sędziowie rzetelnie i sprawiedliwie ocenili walkę. Nie piszę tu oczywiście o pracy ringowego, pana Iana Johna-Lewisa, który wypaczył rezultat pojedynku, nie zaliczając naszemu rodakowi prawidłowego nokdaunu w dziewiątym starciu. Jak to jest, że słynący dotąd z żelaznej kondycji Krzysiek nie wytrzymał narzuconego przez siebie tempa ? Odpowiedzi trzeba chyba szukać w ostatnich jego występach. Jestem bowiem pewien, że gdyby Fragomeni był przeciwnikiem Włodarczyka dwa lata temu, nawet pan Lewis i jego niezrozumiała decyzja nie ustrzegłyby Włocha przed "czasówką". Krzysztof przyzwyczaił się ostatnio do tego, że może przegrać kilka pierwszych minut, biernie czekać na swoją szansę, bo i tak w 6-7 rundzie jeden z jego mocnych sierpów dojdzie celu, a rywal będzie znokautowany leżał na macie. Problem w tym, że jego rywalami byli Dominique Alexander (16-3-1), Moyoyo Mensah (14-4-1), Gabor Halasz (20-10) i Gabor Gyuris (6-11), czyli bokserzy nie mający żadnych szans mu zagrozić. Dlatego właśnie mógł spokojnie wisieć na linach, wyprowadzać kilka ciosów na rundę, bo i tak wiedział, iż prędzej czy później trafi swoim morderczym lewym sierpem. Wychodząc naprzeciw championa Włodarczyk zdawał sobie jednak sprawę, że musi być zdecydowanie bardziej aktywny...
I ze swojego zadania wywiązał się znakomicie. Sobotnia potyczka była na pewno jedną z trzech jego najlepszych walk w życiu. Może pierwsza konfrontacja ze Stevem Cunninghamem nie porwała kibiców, ale była to "zasługa" Amerykanina, o niebo lepszego boksera niż Fragomeni. To on sprytnie unikał wymian z silniejszym Polakiem, często klinczował i ... chwała mu za to, bo przy takiej stawce nie zawsze najważniejsze jest piękno, ważne by być skutecznym. Warto też wspomnieć o doskonałym występie Krzyśka przeciwko Rudigerowi May’owi, który w mojej ocenie wcale nie jest (nie był) gorszym i mniej wymagającym pięściarzem niż "sobotni" Giacobbe. Różnica jest taka, że przed Cunninghamem nasz pięściarz toczył zacięte, acz wygrane boje z Vincenzo Rossitto, Badara M'baye, Ismailem Abdoulem, Siergiejem Karanieviczem, Dieudonne Tefouetem, a przede wszystkim bardzo podobnym do "Cunna" Imamu Mayfieldem. Tego chyba właśnie zabrakło "Diablo" przedwczoraj. Wychodząc na ring tak naprawdę nie wiedział czego może od siebie wymagać i oczekiwać. Na treningach na pewno dał z siebie 100%, zawsze był uważany za bardzo pracowitego, ale najlepszy nawet trening i sparing nie zastąpią prawdziwej walki i towarzyszącej jej atmosfery, otoczki.
Oglądając sobotni pojedynek odniosłem wrażenie, że Włoch trochę złamał psychicznie Krzyśka. Polak boksował naprawdę dobrze, dał z siebie wszystko, lecz w pewnym momencie coś w nim pękło i oddał po kolei kilka, jakże ważnych przy ostatecznej punktacji rund. Śmiem twierdzić, że gdyby Alexandra, Mensaha, Halasza i Gyurisa zastąpić Abdoulem, Mayfieldem, czy May’em, Włodarczyk nawet gdyby osłabł, nie przegrałby środka w takim stylu. Zaznaczam od razu - nie winię za to jego promotora, Andrzeja Wasilewskiego. Alexander był zaraz po porażce z Cunninghamem, Mensah wyszedł opromieniony znokautowaniem Sebastiana Rothmanaa, a kiedy "Diablo" potykał się z Halaszem i Gyurisem był już oficjalnym challengerem i miał zagwarantowany pojedynek o pas WBC. Nie było więc potrzeby ryzykować. Do tego promotor załatwił mu sparing przy udziale publiczności ze słabszą kopią Włocha, Jeanem Claudem Bikoi, kiedy z przyczyn prawnych, narzuconych przez federację, nie mógł stoczyć oficjalnej walki. Apeluję jednak dziś, właśnie do pana Wasilewskiego - teraz mówię NIE Halaszom i jemu podobnym. Włodarczyk po remisie z mistrzem nie spadnie poniżej pierwszej 5-tki rankingu WBC, a Fragomeni jest na dzień dzisiejszy razem z Victorem Ramirezem (WBO) najsłabszym z championów kategorii junior-ciężkiej. Święcie jestem przekonany, że bogatszy i mądrzejszy o te doświadczenia Włodarczyk w przypadku rewanżu znokautuje Włocha. Tylko proszę, kolejni kelnerzy znów utwierdzą go w przekonaniu, że prędzej czy później lewy sierp "wejdzie", a rywal padnie nieprzytomny. Jedna łatwiejsza walka, a potem już naprawdę wymagający przeciwnicy, a wówczas Krzysiu zrobi kolejny krok naprzód i rywale pokroju Fragomeniego nie będą już dla niego równorzędnymi zawodnikami.
A komentatorzy żenujący sędzia wyraźnie powiedział że Włodarczyk uderzył go na ziemi i nie ma liczenia, ale jak się nie słucha lub nie zna angielskiego ...
pozdrawiam
Wracając do tematu: remis jest zadośćuczynieniem sędziów punktowych za "babola", który wytworzył arbiter ringowy Ian John Lewis.
Co by było, gdyby...Nie ma co teraz dywagować, czy byłby nokaut, czy też nie. Lewis dał Fragomeniemu w 9.rundzie dodatkowe 17-18 sekund na dojście do siebe, nie licząc tych 8.-10., które przeznaczyłby na liczenie Włocha.
Wtedy Fragomeni zaliczyłby punkt do tyłu, ale Diablo w najlepszym wypadku otrzymałby ostrzeżenie ( o ile nie zostałby zdyskwalifikowany ). Bilans więc byłby zerowy.
A Krzysio miał być tak wspaniale przygotowany.Fizycznie, kondycyjnie i mentalnie. Ale usłyszałem coś nowego z jego ust: nie były to braki kondycyjne, tylko zadyszka stresowa. Nie słabe przygotowanie kondycyjne, tylko własnie to.
Coś fajnie brzmiącego. To jak u młodego Sławka W. pomroczność jasna.
W sumie przegrana walka miała być wygrana, ...a została zremisowana.
" Widzisz coś? Nie, nie widzę! No widzisz! "("Rozmowy kontrolowane"
- cytat z filmu).
Teraz trzeba modlić się tylko o to, żeby nastąpił rewanż Krzysia z Fragomenim. Taka okazja może się już bowiem nie powtórzyć.
Pozdrawiam.
Mysle ze Diablo ma potencjal max na EBU.
A Yale powinien mu zalatwiac teraz przeciwnikow na poziomie, dosc obijania Halaszow!
http://www.youtube.com/watch?v=DZJbT4kOlzc
Widać progres w wielu kategoriach, ale takie przygotowanie wydolnościowe (czy psychiczne) popsuło trochę ten obraz.
Pierwsze trzy rundy naprawdę były dobre.
Pomijam liczenie w 9, które powinno się odbyć, ale z drugiej strony mogłobyć ostrzeżenie lub DQ.
Dopóki Krzysiek walczył na dystans, to Włoch nie miał nic do powiedzenia (do 3 rundy).
Remis sprawiedliwy i szczęśliwy.
Z punktu widzenia oczekiwań i pewnych niedyspozycji pozostaje niedosyt.
I NIE MA CO PISAC ŻE 9 RUNDA I TAKIE TAM, DAŁ DUPY PO CAŁOŚCI A W STUDIU NIE CHCIELI GO KRYTYKOWAC BO SIEDZIAŁ BRAT JEGO KOBITY I GŁUPIO BY BYŁO... TAKA JEST PRAWDA I NIE MA CO ŚCIEMNIAĆ MIĘKKI BYŁ I TYLE
Mimo całkiem przyzwoitej walki widac było kilka elementów, które w ogóle nie zatrybiły. Tradycyjnie dośc sztywny Diablo niemal się zblokował z oddychaniem i mam wrażenie, że ta katastrofa kondycyjna to w dużej mierze wynik stresu-tak wyśmiewanego przez niektórych u Andrzeja G. na przykład.
Ani obrona Diablo nie była tak perfekcyjna jak opowiadają jego fani, ani ciosy nie zmiatały Włocha z ringu. Włoch niby tylko "głaskał" ale popatrzmy na twarze zawodników po walce...to jednak Polak wyglądał na bardziej obitego.
Tylko porzadne walki z porzadnymi przeciwnikami, solidne przygotowania kondycyjne (jak można nie górować kondycyjnie nad 40 letnim facetem?) nawet śmiem twierdzic, że może zmiany w sztabie trenerskim mogą jeszcze dawać nadzieję na sukcesy Włodarczyka i to wyłącznie nad starannie dobranymi przeciwnikami.
Swoją drogą też punktowałem dla Włocha. Obiektywni kibice zza granicy częściej widzieli wygraną Diablo niż Polacy. Coś jest niefajnego w kreowaniu wizerunku Diablo przez Yale oraz np. Panów D. i Gw. znanych na bokserskich forach, że ten skądinąd bardzo sympatyczny sportowiec, jest tak mało lubiany.
ogólnie zgadzam się z Furmim. Ogólnie miało byc pieknie było jak zwykle,
dawałem 55-45 dla włocha z szansa ze diablo dobrze trafi bylo blisko ale... cóż nawet pomimo desek włoch powinien wygrac wyraznie.
nie piszcie pierdół że włoch jest niedoceniany - bo ma wate w łapie jest mały i ma 40lata hopkinsem nie jest.jak na gościa z okolic czołowki to może starczy ale na jak na mistrza świata to jest cieniutki i tyle tak samo jak Diablo na prawdziwego mistra sie nie nadaje.
i jeszcze jedna rzecz najważniejsza dlaczego nikt nie napisze że walenie po łbie przeciwnika klęczącego to nie fair???Diablo widział że Włoch był na kolanach i bił chyba z premedytacją. Za takie coś Jones Jr dostał dyskwaliwikacje i zjeby od the Ring i wszystkich możliwych mediów a u nas ..jeszcze że sędzia ringowy niesprawiedliwy.
"ze swojego zadania wywiązał się znakomicie. Sobotnia potyczka była na pewno jedną z trzech jego najlepszych walk w życiu."
Chyba jedną z najważniejszych, a zarazem jedną z najgorszych miało być napisane (momentami dopodobna do drugiem z Cunnem)
WEDŁUG MNIE - KRZYSZTOF WŁODARCZYK - PRZEGRAL - a nie zremisowal !
niech ktos jeszcze powie jacy to zli sa wloscy sedziowie ! w Polsce po takiej walce (odwracajac role) to Wloch dostalby 3-0 u siedziow !!!!!!!!!!!!!!!!!
Już kilka razy to powtarzałem - coś się komuś nie podoba? Można kupić licencję w PZB, uruchomić swoją grupę i robić wszystko na najwyższym poziomie. A wtedy my usiądziemy z boku i przejmiemy obowiązki loży szyderców.