WOKÓŁ WAGI CIĘŻKIEJ
Do kilku ciekawych walk doszło w ten weekend w wadze ciężkiej. Dziewiąty w rankingu WBA DaVarryl Williamson (26-5, 22 KO) po wpadce z Kali Meehanem zanotował drugie zwycięstwo. 41-letni bokser (na zdjęciu) rozmontował obronę Carla Davisa (14-3, 11 KO), stałego sparingpartnera naszego Andrzeja Gołoty. Davis lądował na macie ringu w końcówce czwartej rundy i na początku piątej, a wszystko zakończył "podręcznikowy" prawy prosty - TKO 5.
Znany "journeyman" Zack Page (17-23-2, 5 KO) obnażył wszystkie braki niepokonanego dotąd Eugene Hilla (16-1, 14 KO) i wypunktował go na dystansie sześciu rund 58-58, 58-56, 59-55.
Świetnie ogląda się walki Marka de Mori (15-1-2, 13 KO). Pomimo rekordu de Mori nie jest typem punchera, natomiast rozbija swych rywali efektownymi i szybkimi seriami z obu rąk. Do tego jest typem showmana, a w ojczystej Australii jego pojedynki to zawsze spore wydarzenie. Mark w drugim występie na amerykańskim rynku zastopował w siódmej rundzie Jasona Barnetta (10-10, 4 KO).
Uważany jeszcze niedawno za bardzo groźnego zawodnika Bermane Stiverne (17-1-1, 16 KO) dwa lata po strasznej wpadce z Demetrice Kingiem znów się potknął. Kanadyjczyk tylko zremisował (58-56, 57-57, 57-57) z przeciętnym Charlesem Davisem (17-17-2, 4 KO).
W wewnątrz eliminacyjnym pojedynku grupy Universum Box-Promotion Manuel Charr (11-0, 5 KO) znokautował w siódmym starciu byłego mistrza Afryki Gbenga Oloukuna (16-1, 10 KO). Pochodzący z Libanu Charr przechodzi podobną drogę co kiedyś nasz Aleksy Kuziemski. Polak musiał rozprawić się z trzema "kolegami" ze stajni, Manuel przed Oloukunem musiał wykazać swą wyższość nad Kubańczykiem Pedro Carrionem.
Na zdjęciu Manuel Charr (po lewej) naciera na Gbenga Oloukuna.
Ja muszę przyznać, że bardzo szanuję takich zawodników jak ten Page, może i ma słaby bilans, ale nie przegrywa przed czasem i potrafi utrzeć nosa kilku pseudo-prospektom o napompowanych bilansach, no i pokonał też eks-mistrza świata LHW i pierwszego człowieka, który powalił Roya Jonesa Jr, Lou DelValle'a