'WIELKA NADZIEJA CZARNYCH' WYGRYWA
Redakcja, fightnews.com
2009-04-25
Podczas wieczoru bokserskiego w Chicago czwarte zwycięstwo na zawodowych ringach odniósł promowany przez Golden Boy Promotions brązowy medalista olimpijski z Pekinu Deontay Wilder (4-0, 4 KO). Postrzegany przez niektórych jako przyszła gwiazda amerykańskiej wagi ciężkiej mierzący 201 cm "The Bronze Bomber" znokautował w 1. rundzie Josepha Rabotte’a (3-6, 1 KO).
W innych pojedynkach chicagowskiej gali wysoko notowany w rankingach wagi super koguciej Antonio Escalante (19-2, 13 KO) wygrał przez TKO w 3. starciu z Gary Starkiem Jr (22-3, 8 KO), a niepokonany super średni Daniel Jacobs (15-0, 14 KO) rozprawił się w dwóch rundach z Jose Varelą (22-6, 15 KO).
Dla tego Aliego czy Tysona nazywam mistrzem wspólnoty Brytyjskiej a nie świata.
Takim mistrzem z pewnością jest Lenox Lewis który wygrał z Kliczko choć do momentu przerwania walki przegrywał u wszystkich sędziów.
Uważasz georgedawid, że to przypadek iż Amerykanie skończyli się w profi tak samo nagle jak w amatorce a pięściarze ze wschodu zaczęli w najcięższej wadze dominować i tutaj, i tutaj?
Po drugie: w tamtych czasach bokserzy przykładowo z ZSRR bardziej priorytetowo traktowali boks amatorski. Teraz jest inaczej i dla nich jest to wstęp do zawodowej kariery gdyż z nią wiążą się zdecydowanie większe pieniądze. Kryzys amerykańskiego boksu wiąże się z tym że jak to mówił Chad Dawson gdyby miał do wyboru grę w koszykówkę lub uprawianie boksu wybrałby to pierwsze. Na pewno USA pozostają największym bokserskim krajem świata gdyż jest tam największa kasa i popularność ale nie mają już połowy wszystkich tytułów
"Reasumując, czyli taki Pietrzykowski nie dałby sobie rady w zawodowstwie bo przegrał w amatorce z Claiem?Podejżewam że gdyby nie ten zasrany ustrój to historia boksu zawodowego wyglądałaby inaczej..."
Osobiście jestem zdania, że gdyby szkoła boksu Feliksa Stamma została zachowana w Polsce i należycie kontynuowana to teraz osiągalibyśmy w boksie zawodowym i amatorskim sukcesy nie mniejsze niż kraje Europy Wschodniej, a może nawet większe. Nie zapominajmy że Feliks Stamm dla polskiego boksu znaczy prawie tyle co dla kubańskiego Alcides Sagarra. Kiedyś zaciekawiła mnie wypowiedź Andrzeja Gmitruka, że dla niego wzorem bokserskim jest boks kubański. A propo skoro Andrzej Gmitruk mógł od zera w Norwegii zbudować niezłą "amatorkę" to dlaczego w Polsce, gdzie tradycje są wielkie ma się to nie udać.
Co do Kliczków, moim zdaniem prime Bowe i Lewis byli zdecydowanie lepsi. Nawet od Vitka.
"Co do Kliczków, moim zdaniem prime Bowe i Lewis byli zdecydowanie lepsi. Nawet od Vitka."
To jest tylko gdybanie choć zgadzam się z tobą. Skoro Lewis past prime potrafił pokonać Witalija...
Nie rozumiem waszych zarzutów odnośnie walk o HW title między amerykanami w latach 80 bądź 90. Przecież zawodnicy w tamtym momencie z byłego ZSRR walczyli tylko w amatorce i mało kto decydował się na zawodostwo. Moim zdaniem trochę mniej "ogarniętym" forumowiczom mydli oczy pewien zbieg przypadków. Wtedy gdy zawodnicy z byłego ZSRR zaczeli prężniej walczyć w wadze ciężkiej i zdobywać tytuły to rozpoczął się kryzys amerykańskiego boksu i nie ma nikogo kto byłby w stanie im się przeciwstawić. Dlaczego? Bo amerykański boks przechodzi kryzys.
"waden14 kryzys ich dotchnal bo publika przed telewizorami nie chca ogladac jak "jacys ruscy" laja ich czarnych herosow, a dla scislosci to twoj tekst "malo kto decydowal sie na zawodowstwo.. " mnie rozbawil, wtedy nie bylo zawodowego boksu bokserzy tzw amatorzy byli tak naprawde zawodowcami ale najczesciej na jakichs dziwnych etatach w zakladach pracy albo klubach sportowych. i uwazam ze dopiero dzis mozemy sprawdzic gdzie jest silny boks jak caly swiat boksuje"
No to mi się chce teraz śmiać gdy czytam twój post. Być może jesteś tak wielkim fanem boksu że lubisz oglądać 20 ciosów na rundę w czym 20 prostych ale widocznie amerykanie mają bardziej wykwintne "bokserskie oko" od Ciebie i ich to nudzi. Co do tego że amerykanie nie chcą tego oglądać to kto by chciał oglądać walkę prawie 50 latka Holyfielda i Mutanta w ludzkiej skórze. Po za tym jeśli nie ma sukcesów to i nie ma popularności. Mieszkałem dwa lata w USA i pomijając że praktycznie co dwa, trzy tygodnie chodziłem na gale bokserskie to zauważyłem że tam jest zupełnie inna otoczka na temat boksu. Być może to stereotypy ale oni nie akceptują europejskiego boksu, ich stylu. Możliwe że to z powodu niedalekiej przeszłości i pamięci odnośnie walk Tysona czy Bowe'a. Dla nich albo ktoś walczy efektownie albo jest naprawdę genialnym bokserem lub amerykaninem jak Hopkins. To jest prosty, trochę nie logiczny sposób myślenia ale tak to już jest. Ja również dostałem "zastrzyk amerykańskiej mentalności" gdyż obecnie wolę wyjść na piwo do pubu niż oglądać walki Kliczki czy Wałujewa.
Reasumując w USA nikt na serio nie trakuje tych mistrzów i tyle w tym temacie
Amerykański boks już zakończył swój szczytowy okres, stało się to w latach 90, wtedy okazało się że te rzekomo olbrzymie pieniądze to czysta fikcja, chłopaki zaczeli się zajmować footbalem, hokejem, koszykówką gdzie są federacje z prawdziwego zdarzenia, jasne reguły i mniej menagerów oszustów. No i pojawiło się widowiskowe mma.
Wcześniej też wielu europejczyków i kubańczyków uciekało i podpisywało kontrakty ale nic z tego nie wychodziło. Poprostu byli lepsi zawodnicy. Chyba jednak czarni są bardziej predysponowani do sportów typu boks, koszykówka itp.
No bo przecież był Jordan, Wit Chamberlain, Ali, Tyson, Bowe i Lewis. Nawet najodporniejsi na ciosy są murzyni i maorysi(świetni rugbiści swoją drogą).
Tutaj liczą się interesy.
To, że wynagrodzenia dla zawodników są ustalane przed walką jest moim zdaniem sporym błędem. Owszem, powinny być jakieś stawki, ale oprócz tego większość powinna przypadać ZWYCIĘZCY- czyli powinna być osobna pula, która mobilizowała by zawodników do walki.
Zwykli kibice wolą sporty gdzie są jasne i przejrzyste zasady. Wiadomo kto ma się z kim spotkać i wygrane bywają wyraźniejsze.
MMA po pierwsze jest dość nowe (stąd ciekawość) i nazwiska się tam dopiero wyrabiają (powiedzmy, że istnieje pierwsze pokolenie legend, a w boksie pewno kilkudziesiąte), a po drugie ma w sobie coś takiego co symuluje bardziej zbliżoną walkę uliczną.
W boksie ciągle rządzą stare nazwiska i wspierające ich grupy promotorskie, a co za tym idzie również telewizje, które chcą sprzedawać gotowy produkt, w który nie trzeba specjalnie inwestować.
A co do ras w boksie, to wystarczy przejrzeć legendarnych zawodników i można tam spotkać niemal wszystkie rasy, chociaż czarnych będzie tam sporo jak nie większość.
Trudno powiedzieć czy to kwestia genetyki, choć w pewnym stopniu napewno- czy to kwestia predyspozycji społecznych. Czarnym kiedyś żyło się dużo gorzej niż białym i to ich napędzało, bo trudno było odnieść sukces w innych kategoriach, więc pozostawał sport/boks. Oczywiście zależało to od charakteru, bo uliczny wojownik miał szansę stać sie ringowym wojownikiem.
Fakt faktem, że teraz młodzi maja więcej wyborów, internet, telewizję, multimedialność i coraz mniej się ludziom chce. W bogatych społeczeństwach lenistwo i brak sportowego życia jest bardzo widoczne.
A jeśli ktoś chce sie zajmować sportem, to wybiera taki w którym najmniej ryzykując zarobi najwięcej. Czasami są to biedni, którzy chcą awansować finansowo, a czasami bogaci którzy taką rywalizacje traktują jako bycie w elicie.
Jednak coraz więcej ludzi chce bez ryzyka przejść przez życie i skoro podsrtawowa pensja wystarcza do życia na dobrym poziomie, to po co sie starać i ryzykować?
Idea rywlizacji przenosi się na inne obszary. Kto ma więcej ten jest lepszy, a sport to element do komentowania w internecie.
Boks zżerają koneksje i układy. Trudno sie przebić i dopchać do olimpu. Marketing ponad wszystko...
Szansą są turnieje gdzie wchodzi kilku i wychodzi jeden zwycięzca. Tam jest sprawiedliwiej, bo nie powstają wynaturzone pomysły by jeden pięściarz brał 95%, a drugi 5% niezależnie od wyniku.
Tak działa k1 i to sie podoba. Są eliminacje, potem finały i wygrywa zawodnik który przetrwa i prezentuje poziom. Oczywiście potrzeba również trochę szczęścia.
Moim zdaniem publiczność ma dość tego cyrku, gdzie zarabia garstka starych nazwisk (niezależnie od wygranej czy poziomu), a reszta walczy za ułamek sum.
Poza tym niezgodność obrazu walki z wynikiem również nie pomaga. Przypomnieć można Valujew vs. Holyfield czy inne.
Gdzie jest za dużo interesów, tam idea sportu ginie.
Wyobrażacie sobie, że drużyna koszykówki (np. Chicago Bulls) odmawia starcia z mniej znaną drużyną bo jej się nie opłaca?
Albo, że do rankingu (ligi) ktoś wkłada drużyny z kapelusza?
W boksie również przydały by sie jakieś kryteria (poza finansowymi układami promotorskimi z telewizjami) doboru przeciwników.
Inaczej coraz mniej będzie nowych dobrych zawodników (bo po co sie pchać w skorumpowany i niejasny, ryzykowny sport) i coraz mniej kibiców.
A Ci dobrzy pięściarze będą pochodzili z biednych krajów, gdzie sport jest ciągle jedną z niewielu szans wyrwania się i obietnicą lepszego życia.
Teraz góruje najbardziej asekuracyjny boks i trudno porównać go do ringowych wojen przez 15 rund z lat 70- nie wspominając nawet walk gladiatorów z początku XXw.
Jak to mówi King, zawodnicy są jak delikatne rozkapryszone panienki. Oczywiście nie wszyscy.
Moim zdaniem to głównie telewizje i ich układy niszczą boks. One promują głównie nazwiska, a nie poziom, co nie zawsze idzie w parze. Przez to tytuły znaczą coraz mniej (bo wielkie walki odbywają się bez pasów) i nawet mistrz nie zawsze może dostać dobrą walkę, szczególnie gdy byłyby zagrożone wielkie, starzejące się nazwiska.
Efekt efektem potem trafiają się wakaty, które zbierają przygoni zawodnicy, z którymi nikt nie chce walczyć, bo nikt za to nie zapłaci.
Kiedyś rządziły federacje razem z grupami promotorskimi.
Potem telewizje dogadały się bezpośrednio ze sławnymi pięściarzami, którzy sami otworzyli grupy promotorskie i omineli pośredników, którzy ciągneli wysokie koszty.
Mam nadzieję, że to sie zmieni.
Ale telewizje nie zmienią swego postępowania. One jak zniszczą czy wyeksploatują jedną dyscyplinę, to znajdą sobie następną.
Tutaj sporo zależy od kibiców i ich domagania się prawdziwych zmagań, prawdziwych mistrzów.
Nie może byc tak, że pasy Mistrzowskie nic nie znaczą.