ADAMEK - BANKS: REKIN POCZUŁ KREW
Od czego zacząć? Od fantystycznej polskiej widowni w Prudential Center, która zgotowała Tomaszowi Adamkowi (36-1, 25 KO) atmosferę w Newarku równą tej na brazylijskiej Maracanie? Od znakomitego taktycznego ustawienia Tomasza przez trenera Andrzeja Gmitruka, który przechytrzył legendarnego Emanuela Stewarda?
Zacznijmy od tego, któremu należą się największe brawa – Tomasza Adamka, który przeciwko bardzo trudnemu, silnie bijącemu rywalowi jakim bez wątpienienia był Johnathon Banks (20-1, 14 KO) po raz kolejny udowodnił, że jest bezsprzecznie najlepszym bokserem świata wagi junior cięzkiej i jednym z najbardziej efektownie walczących pięściarzy globu.
Najpierw Steve Cunningham, a teraz znokautowany w ósmej rundzie walki w obronie pasa mistrza świata IBF Banks powiedzieli te same słowa: „Przegrałem, ale wiem, że przegrałem z wielkim championem o wielkim sercu”. A za tytuł muszę podziękować obecnemu na walce Steve’owi Cunninghamowi, który opisując to, co działo się w ostatnich trzech rundach, powiedział. „Adamek był jak rekin, który poczuł krew. Wiedziałem, że dopadnie Johnathona”.
Tomek, którego odporność nerwowa stanie się niedługo przyczynkiem do legend, spokojnie zawitał w domu swojego promotora Zyggi’ego Rozalskiego, kilka minut po ósmej wieczorem. „No to co, jedziemy?” - zapytał Zyggi. „Poczekajmy, nie ma co się spieszyć, pogadajmy trochę” - odparł Adamek, który sprawiał wrażenie człowieka, który wybiera się za chwilę z rodziną na zakupy, a nie walczyć w obronie tytułu mistrza świata. W Prudential Center miał jeszcze czas na udzielenie w szatni kolejnego wywiadu Steve Farhood’owi, komentatorowi „Showtime” i pogaduszki z licznym, wypełniającym szatnię gronem przyjaciół. W odróżnieniu od 99.9 procentów pięściarzy przed walką, Tomkowi nie przeszkadzają ludzie, głośne rozmowy – wprost przeciwnie, odnosi się wrażenie, że im jest luźniejsza atmosfera, tym czuje się lepiej. Ma zresztą czuwającego nad wszystkim Andrzeja Gmitruka, który dokładnie wie, kiedy trzeba zabrać się do pracy.
To, co w tym czasie działo się na trybunach trudno opisać, trzeba było zobaczyć i usłyszeć. Z 6000 widzów, przynajmniej 5000 miało albo biało czerwone koszulki, albo flagi, a na pewno wszyscy dobrze się bawili bezustannie, na półgodziny przed wyjściem Tomka na ring skandowali na na przemian „ Adamek, Adamek!” lub „Polska, Polska”. Atmosfera była tak gorąca, że kilkakrotnie śpiewy rodaków zagłuszały to, co mówili komentatorzy „Showtime”, którzy z olbrzymim uznaniem wypowiadali sie o fanach Tomka. „Oni go naprawdę, naprawdę kochają. To coś wspaniałego, mieć takich kibiców” – mówił Nick Charles.
Kiedy Tomek, przy tradycyjnej, towarzyszącej mu od początku kariery melodii Funky Polaka „Nie zapomnij” wychodził na ring, sala oszalała. Co potrafią Polacy przekonał się kilka minut wcześniej wychodzący przed Adamkiem na ring Johnathon Banks, którego przywitała ogłuszająca porcja gwizdów, ale to i tak było nic przy owacji jaką dostał polski mistrz świata. W górę polaciały szaliki, sztandary, koszulki, rzucane przez chłopaków dziewczyny - nikt nie miał najmniejszej watpliwości, że Adamka czeka zwycięstwo.
Mnie przyszło oglądać te walkę z dość niezwykłej pozycji – tłumacza dla Showtime tego, co narożniku mówił Andrzej Gmitruk. Pozycji ciekawej, bo pozwalającej obserwować, jak zmieniała się opinia komentatorów na rady Gmitruka wraz z tym, co działo się na ringu. A pierwsze dwie rundy należały do Banksa, który musiał zaskoczyć wszytskich nie tylko groźnym prawym prostym bo o nim wszyscy wiemy, ale tym, że wielkokrotnie wyprzedzał ciosy nie narzucającego zbyt szybkiego tempa Tomka. „Nie bardzo rozumiem taktykę polskiego trenera, który ciągle nakazuje swojemu bokserowi cierpliwość. To tempo walki faworyzuje Banksa i polski mistrz świata nie może pozwolić sobie na takie oddawanie rund aktywniejszemu niż się chyba wszyscy spodziewaliśmy Banksowi” – komentował Charles, kiedy usłyszał tłumaczenie tego, co w narożniku mówił Andrzej Gmitruk. Rezczywiście, przynajmniej na początku taktyka Tomka, zadajacego tylko około 20 ciosów na rundę musiała sie wydawać zastanawiająca, zwłaszcza, że Banks nie miał problemów z wyczuciem dystansu i nie tylko celnie kontrował (uderzenia z prawej ręki w pierwszej i drugiej rundzie), ale potrafił groźnie zaatakować.
„Czy Polak walczy tak, że poczuł respekt przez Banksem, po jednym z jego ciosów, czy też akurat tego wieczoru nie może narzucić swojego stylu walki?” – zastanawiali się komentorzy w połowie czwartej rundy, kiedy lewy sierpowy wyraźnie zachwiał Polakiem. „Tomek, proszę cię wtrzymaj jeszcze z tą taktyką przez dwie rundy, nie podpalaj się. Słyszysz mnie, proszę cię cierpliwość, on się zacznie łamać!” - mówił w narożniku Gmitruk. Od połowy piątej rundy, kiedy tłumaczenie datarło do ekipy „Showtime”, nikt się specjalnie nie dziwił. „Coś w jest w tej taktyce o której powtarza trener Polaka. Adamek jest coraz szybszy, a Banksowi opadają ręcę i chyba rzeczywiście zaczyna się rozpadać.” – ten komenterz Farhooda szybko zaczął się zamieniać w rzeczywistość.
Tomek walczył coraz szybciej, zmieniając taktykę w ten sposób, że Banks nie potrafił juz blokować całych serii Polaka na korpus, często kończonych uderzeniem na głowę. Banks ciągle był groźny, ciągle próbowął trafić „Górala” ciosem, który zmieniłby walkę, ale to już były tylko próby rozpaczy. Od szóstej rundy na ringu istniał tylko Adamek: zejścia z lini ciosów i natychmiastowe, bite z obu rąk kontry i coraz częściej Banks nie miał już gdzie uciekać, opierając się o liny. Jeszcze w szóstej rundzie, przez kilkanaście sekund ruszył do ataku, nawet trafił Tomka lewym sierpowym , ale kiedy kilkanaście sekund póżniej znowu inicjatywę przejmuje Polak, Banks tęsknie patrzy w stronę narożnika, w którym nie ma jego głównego trenera Emanuela Stewarda, ale zastępujący go James Ali Bashir. Ale nawet gdyby tam był Steward, i tak nie mógłby już mu pomóc...
Sędzia Ed Cotton, ten, który prowadził trzy niesławne walki Andrzeja Gołoty – z Donellem Nicholsonem (cios z główki), Samsonem Pou’ha (ugryzienie) i drugą walkę z Riddickiem Bowe (wszyscy wiemy), mógł zatrzymać walkę już kiedy pierwszy raz, zaraz na początku ósmej rundy, Banks padł na deski od kombinacji lewa-prawa. Niepokonany do tej pory Amerykanin wstał, ale nie sprawiał wrażenia w pełni przytomnego. Adamek spokojnie, stojąc w przeciwnym narożniku, patrzył jak Banks wolno dochodzi do siebie, ale wyraz oczu Polaka nie wróżył pretendentowi niczego dobrego. Kilkadziesiąt sekund później, dokładnie w połowie ósmej rundy, było już po wszystkim – Banks nawet nie wyszedł z narożnika w którym był liczony i po dwóch ciosach na korpus i bitych z góry prawych usiadł na ringu, a Cotton miłosiernie zakończył walkę.
„Od poczatku wiedziałem jak mam walczyć, Andrzej Gmitruk ustawił mnie doskonale. Spokój, żadnych wariactw, lewa ręka, bok i kontra. Wiedziałem, że jestem przygotowany szybkościowo na 12 rund. Gdyby Banks nie padł w ósmej rundzie, to jeszcze podkręciłbym tempo. Po walce było już w piatej rundzie jak zaczął mi wchodzić lewy prosty” – mówił uradowany z obrony tytułu Polak. „Nie ma w tym zwycięstwie nic dziwnego. Wiadomo, bardzo ciężko pracowałem, jestem chłopak z gór, a my się ciężkiej pracy nie boimy. Teraz czas trochę odpocząć, może jakieś narty, później pojdziemy z Ziggym do Polski. Następna walka? Poza trochę rozbitym okiem nie jestem specjalnie zmęczony. Mogę walczyć już w czerwcu. Naprawdę z każdym. Czy to będzie Bernard Hopkins, czy rewanż z Cunninghamem, czy ktoś zupełnie inny. Udowodniłem, że nikogo się boję, przed nikim nie uciekam. Showtime chciało Banksa, więc znokautowałem Banksa. Kto następny?”
Oprócz Andrzeja Gmitruka, który po raz kolejny udowdnił, że wraz z Tomaszem Adamkiem tworzą niezwykłą parę, najszczęśliwszym człowiekiem na sali był Zyggi Rozalski. „Wziąłem z Polski chłopaka o którym nikt w Ameryce nie słyszał, a teraz Tomek ma już dwa tytuły mistrza świata w kieszeni, super walki i wszyscy go kochają. To dla mnie olbrzymia, olbrzymia satysfakcja. Coś w nim było, jakaś determinacja, która mnie przekonała by po Andrzeju Gołocie jeszcze raz spróbować. Ja mam co robić, pieniędzy od dawna nie potrzebuję, ale patrzenie na to, kim się teraz stał Tomek jest bezcenne.” – powiedział Rozalski. „Ale z trzecim bokserem już nie spróbuję. Nie nam namówicie mnie”.
Pisałem ten tekst na gorąco, obserwując to co działo się w ringu z kilku metrów, a w boksie czasami jest tak, że z bliska gorzej widać. Ale jedno widać na pewno: mamy wielką polską gwiazdę boksu, chłopaka o niezwykłym sercu, umiejętnościach i tego, z czym trzeba się urodzić - zimnej krwi. Dlatego na pytanie Tomka „kto następny?” odpowiedzą tylko, ci którym trzeba będzie dużo zapłacić. Bo kto lubi padać na deski za parę groszy?
Przemek Garczarczyk, ASInfo z Newarku
TOMASZ ADAMEK: SERWIS SPECJALNY>>
Tomaszowi Adamkowi kibicował w Prudential Center Steve Cunningham
Może jest dość wysoki, ale jego zasięg to LHW i zawsze będzie miał problemy z wielkoludami (nie wydłuży sobie rąk). Konsekwencją jest to, że o wiele trudniej mu sięgać lewym prostym (prawym w konsekwencji też) wysokiego rywala, który jest na to przygotowany. Szkoda, bo to była jedna z lepszych broni Górala w LHW. W CW musi to być "unowocześnione kombinacjami" i okraszone ryzykiem zbierania.
Banks sprytnie czekał na cios by się odchylić i skontrować prawym. Jego długie lewe proste również były dosięgające, ale na szczęście nie był zbyt lotny i nie zadawał ciosów w serii. Dopiero później gdy Tomek zaczął bić na dół, to zmusił Amerykanina do obrony korpusu i zniechęcił do kontry. Bardzo dobre czytanie walki.
Troche mnie to drażniło, że na początku walki Adamek nastawiał się na mocny prawy (Andrzej Gmitruk również się wkurzał) i machał mocno i ryzykownie w powietrze. Ale z drugiej strony on tym skutecznie postraszył Banksa i ten miał respekt przez całą walkę, bijąc głównie z kontry pojedyńcze ciosy.
Tomek musi pracować nad korpusem rywala, bo jeśli ten będzie większy (a takich nie brakuje w CR) i miał większy zasięg, to odchyleniami może wychodzi poza zasięg, a kontrą punktować i ranić. Ale korpusem tak łatwo nie ucieknie i po skutecznym ciosie na dół, trudno się odchylać, bo następuje skurcz i jest miejsce na serie na górę.
Widać również, że Tomek stał się silniejszy, przez co trochę mniej lotny, bo twardo zakotwicza się w ringu.
Najgorszym rywalem dla Adamka byłoby połączenie Cunningama z prawdziwym puncherem. Czyli kogoś większego, szybszego, z dobrą obroną, z większym zasięgiem i mocniejszym ciosem.
Ale z drugiej strony to abstrakcyjne tworzenie idealnego boksera, który byłby niebezpieczny dla każdego zawodnika na tej planecie w tym Górala.
A co do ciosu, to wiadomo, że Adamek nie jest ludzkim czołgiem, który machnięciem wywołuje tajfun i zrywa asfalt. Jego uderzenie jest więcej niż solidne, a potrafi dobrze przycelować i bardzo szybko złożyć się do strzału. Ma facet do tego instynkt.
Azjaci mówiliby o dobrze wyzwolonej energii KI (CHI), bo takie uderzenie trafia w punkt i wywołuje reakcję adekwatną do wyzwolonej mocy. To jak rozbijanie fantów (cegieł, desek itd) - nie trzeba być siłaczem (chociaż siła i technika jest potrzebna), ale trzeba odpowiednioo przenieść falę uderzenia w punkt.
W fizyce mówiłoby się o doskonale zrównoważonej przemianie energii potencjalnej w kinetyczną w czasoprzestrzeni.
W biologii o dobrym działaniu ośrodków w mózgu, który poprzez układ nerwowy wysyła odpowiedni impuls elektryczny, do odpowiedniej ilości włókien mięśniowych i ścięgien- w dobrej ocenie czasu w przestrzeni.
Ogólnie w sporcie można mówić o dobrej koordynacji ruchowej.
A w boksie o dobrym timingu.
Możemy rozwodzić się czy Adamek ma cios czy szczęście, ale nawet szczęście lubi ludzi przygotowanych.
Słowo puncher obrosło legendą, do której różne osoby dopuszczają różnych przedstawicieli i pewno w różnym czasie można by weryfikować lub falsyfikować tego samego zawodnika.
Dla mnie Tomek nie jest typowym pucherem, ale jest zawodnikiem z bardzo dobrym ciosem bitym sprężyście i błyskawicznie w punkt.
A ta umiejętność w żaden sposób nie jest gorsza od wrodzonej zwierzęcej siły, szczególnie, że efekty mogą być podobne. No może starość i sztywnienie okrutnie odbiera atuty mocy (w przeciwieństwie do zwierzęcej siły która jest bardziej trwała)
Timing jest jak sprężyna w zegarku, która sie nakręca i uwalnia. Aby cios zadziałał musi być czysty i w punkt. Gdy sprężynę się zatrzyma w punkcie rozpędu lub poza nim, to jest niegroźna. Ona działa w węższym wymiarze.
Mityczny puncher jest jak niedźwiedź. Jak trafi, nawet nie czysto to spadają drzewa.
Ale to dywagacje i takich puncherów prawie nie ma, a ich skuteczność również zależy od szybkości i obszerności ciosu.
Inni dopuszczają do pojęcia puncher bokserów ze skutecznym ciosem, czy dużą ilością KO, jeszcze inni styl boksu w jakim to się dzieje.
Wielkie gratulacje Tomku- jeszcze raz
W fizyce mówiłoby się o doskonale zrównoważonej przemianie energii potencjalnej w kinetyczną w czasoprzestrzeni.
W biologii o dobrym działaniu ośrodków w mózgu, który poprzez układ nerwowy wysyła odpowiedni impuls elektryczny, do odpowiedniej ilości włókien mięśniowych i ścięgien- w dobrej ocenie czasu w przestrzeni.
Ogólnie w sporcie można mówić o dobrej koordynacji ruchowej.
"......sory ale czytając to nie moge powstrzymać sie od smiechu