SYN OLIVERA McCALLA WYGRYWA PRZEZ KO
Redakcja, Informacja własna
2009-02-01
Elijah McCall (2-0, 2 KO), syn byłego mistrza świata wagi ciężkiej Olivera McCalla, zanotował podczas piątkowej gali w Las Vegas drugie zwycięstwo w zawodowej karierze, pokonując przez TKO w 1. starciu Yohana Banksa (2-2-1, 1 KO).
20-letni potomek "Atomowego Byka", mierzący 185 cm i ważący przed piątkową walką 103 kg, zanim w czerwcu zeszłego roku zadebiutował jako profesjonalny pięściarz , uprawiał futbol amerykański. Nad karierą bokserską Elijaha czuwa ojciec, który jest jego menadżerem, trenerem i głównym sparingpartnerem.
Oliver McCall nokautuje Lennoxa Lewisa w walce o pas WBC wagi ciężkiej (1994)
Oliver to dla mnie jeden z najlepszych HW w latach 90 i bardzo tego zawodnika lubię i szanuję, szkoda, że karierę zepsuły mu narkotyki i problemy z prawem bo mógłby osiągnąć jeszcze więcej
porównajcie to teraz z wałujewem, dzisiejszym holym-emerytem, czagajewem, i całą tą zbieraniną bez wyrazu.
Co do "starego" McCalla to bym nie przesadzał. Powiedzmy sobie szczerze - gość był przypadkowym championem. Wrażenie robi jego długowieczność, facet ma niewątpliwie zdrowie, którego nie zniszczył narkotykami ale nawet w szczytowym okresie kariery nie był wielkim zawodnikiem. Zwycięstwo nad Lewisem dało mu miejsce w historii ale był papierowym mistrzem i stracił go w walce z innym przypadkowym "championem". Na pewno jedna z barwniejszych postaci zawodowego boksu ale w latach 90-tych takich nie brakowało a Oliver nigdy nie osiągnął poziomu Holego, Tysona, Moorera, Bowa czy Lewisa
Swojego tytułu potrafił przynajmniej raz obronić ( przeciwko wielkiemu L. Holmesowi, fakt, że 46 letniemu, ale OK ). Sprawia to, że nie można go stawiać na równi z championami pokroju Bustera Douglasa, który w pierwszej obronie po pokonaniu Tysona, stawił się na walkę z Holym ze zdecydowaną nadwagą i poleciał po 3 rundach, albo Bruce'm Seldonem ( którego zresztą znokautował ). Pas stracił po wspaniałym pojedynku z Frankiem Bruno, naprawdę genialna walka.
Ale fakt po tym jak McCall dał się zdecydowanie wypunktować Gomezowi, to raczej nie ma czego szukać w czołówce