HURTADO SPRÓBUJE RAZ JESZCZE
W październiku 1994 roku Diosbelys Hurtado (40-3-1, 25 KO) odłączył od ekipy Kuby, z którą przebywał właśnie na turnieju w Miami. Już po dwóch miesiącach zadebiutował jako bokser zawodowy, wygrywając pierwsze dwadzieścia walk, z czego trzynaście przed czasem. Zatrzymał go dopiero fenomenalny Pernell Whitaker. Jednak zanim "Sweet Pea" zastopował Diosbelysa w jedenastej rundzie, sam wcześniej dwukrotnie lądował na deskach w starciu pierwszym i szóstym, przegrywając wyraźnie u wszystkich sędziów.
Po ośmiu kolejnych zwycięstwach, pięściarz z "gorącej wyspy" musiał uznać wyższość Kostyi Tszyu. Zamieszkały w Australii Rosjanin wygrał przez TKO w piątej rundzie, ale w pierwszej sam był dwukrotnie w nokdaunie. Po przegraniu najważniejszych pojedynków, Hurtado w końcu dopiął swego 11. maja 2002 roku, kiedy znokautował Randalla Bailey i zdobył pas federacji WBA kategorii junior-półśredniej. Stracił go już w pierwszej obronie na rzecz Viviana Harrisa. Potem walczył rzadko, miał nawet trzyletnią przerwę, a ostatnio nękały go problemy osobiste. Teraz zapowiada jednak powrót na ring.
"Wracam głodny boksu. Chcę udowodnić wszystkim, że stać mnie jeszcze na zdobycie mistrzostwa świata" - powiedział Kubańczyk. Hurtado, który we wrześniu skończy 37 lat, zapowiada powrót w wadze półśredniej. Na swoim rozkładzie poza Bailey'em ma także Emanuela Augustusa, Darryla Tysona, Cosme Rivere, czy Ricky Quilesa. Ciekawe czy stać go będzie na osiągnięcie jakiś znaczących sukcesów ?