ALEKSIEJEW: 'OBRYWAŁEM JUŻ MOCNIEJ'
Aleksander Aleksiejew (16-1, 15 KO), jeszcze nie ochłonął po sensacyjnej porażce z Argentyńczykiem Victor Emilio Ramirezem (14-1, 12 KO) w pojedynku o tytuł tymczasowego mistrza świata organizacji WBO. Nazajutrz po walce udzielił rosyjskim mediom kilku wywiadów. Niemal ze wszystkich bije nieukrywane rozczarowanie i pewnego rodzaju bezradność...
"Jedna klęska nie oznacza końca kariery. Doświadczyło tego wielu pięściarzy: Haye, Bell, czy sam Władimir Kliczko. Będę więc z tym żył i pracował dalej".
"Zaczniemy - trenerem i całym sztabem - od analizy ostatniej walki, by zobaczyć co było nie tak, jak założyliśmy. Następnie wyciągniemy prawidłowe wnioski. Jedno jest jasne - to nie był mój wieczór. Nie byłem w najlepszej formie".
"Ramirez niczym specjalnie mnie nie zaskoczył. Widziałem jego pojedynki i powiem wam, że on walczy przez całą karierę tak samo, czy to w pierwszej, czy trzynastej walce. Boksuje przy tym tak, jak większość południowoamerykańskich pięściarzy, uparcie idąc do przodu, wymachując rękoma jak byk rogami. Niby na wszystko to przygotował mnie Fritz Sdunek, ale co z mojego boksu wynikło, widzicie sami".
"Nie zainkasowałem żadnych nadzwyczaj mocnych ciosów. Czasami mocniej obrywałem na sparringach".
Aleksiejew to dla mnie przykład boskera bardzo dobrego do boksu amatorskiego, ale do zawodowego już nie koniecznie. Może i będzie kiedyś mistrzem ale wielkiej kariery mu nie wróże. Pierwszy poważniejszy test(bynajmniej nie jakiś super poważny) i nie zaliczył.
z Ramirezem w 4,5 rundzie sapał jak lokomotywa..
obijając wapniaków to on może sie efektownie prezentować,bije mocno ale jak narażie nie przekonuje on mnie swoją postawą..