ZMARŁ JOSE TORRES
Dziś rano czasu lokalnego w miejscowości Ponce w wieku 72 lat zmarł słynny Jose "Chegui" Torres, srebrny medalista olimpijski z 1956 roku oraz były mistrz świata federacji WBC i WBA w wadze półciężkiej, jeden z najwspanialszych portorykańskich pięściarzy w historii.
Przyszły champion na świat przyszedł 3. maja 1936 roku we wchodzącej w skład miasta Ponce dzielnicy Playa de Ponce. Mając 20 lat wziął udział w Olimpiadzie w Melbourne, zdobywając tam srebrny medal w kategorii junior średniej. Lepszy od niego podczas turnieju olimpijskiego był jedynie legendarny Węgier Laszlo Papp, który w finale po wyrównanej walce został ogłoszony niejednogłośnym zwycięzcą i zapisał się tym samym w dziejach pięściarstwa jako pierwszy zawodnik, który podczas trzech kolejnych Olimpiad wywalczył trzy złote medale.
Na zawodowym ringu Torres zadebiutował 24. maja 1958 roku. Trenując pod okiem znakomitego Cusa D'Amato większość walk rozstrzygał przed czasem, a już w czternastym występie stanął w ringu naprzeciw dysponującego już wówczas sporym doświadczeniem Benny'ego "Kid" Pareta, późniejszego mistrz kategorii półśredniej. Dziesięciorundowy pojedynek w San Juan zakończył się remisem potwierdzając ogrom możliwości drzemiący w zawodniku z Portoryko.
Świetna passa "Chegui" została przerwana w maju 1963 roku, gdy w San Juan przegrał przez techniczny nokaut w piątej rundzie z obdarzonym potężnym uderzeniem Kubańczykiem Florentino Fernandezem. Jak się póżniej okazało, była to jedyna porażka Jose przed czasem.
Półtora roku później w Madison Square Garden Jose już w pierwszej rundzie rozprawił się z bardzo doświadczonym Carlem "Bobo" Olsonem, czym zapewnił sobie walkę mistrzowską z Willie'em Pastrano. Doszło do niej w MSG 30. marca 1965 roku. Dziewięć rund nierównej batalii zmusiło sędziego ringowego do jej przerwania w przerwie przed dziesiątym starciem i tym samym pasy mistrzowskie WBC i WBA trafiły w ręce Torresa. Bronił ich z powodzeniem trzykrotnie, zanim nie stracił ich pod koniec 1966 roku na rzecz świetnego Dicka Tigera. Również w rozegranym kilka miesięcy później rewanżu nieznacznie lepszy (decyzja niejednogłośna) okazał się bokser z Nigerii. Później Torres walczył jeszcze dwukrotnie, w obu przypadkach wygrywając przez nokaut, po czym zdecydował się zakończyć karierę z bilansem 41 zwycięstw (29 przed czasem), 3 porażek i 1 remisu.
Na sportowej emeryturze zajmował się między innymi komentowaniem walk oraz pisaniem, okazyjnie występował też w programach dokumentalnych traktujących o boksie. Jest autorem dwóch biografii - "Sting Like a Bee" o Muhammadzie Ali'm oraz "Fire and Fear" traktującej o Mike'u Tysonie. W latach 1983 - 1988 pełnił funkcję przewodniczącego Komisji Sportowej Stanu Nowy Jork, zaś w latach 1990 - 1995 był prezesem federacji WBO. W roku 1997 został włączony do International Boxing Hall of Fame.
Powiedział tam (może nie dosłownie): "Ali zawsze był moim największym idolem, bez względu na to, czy wygrywał, czy schodził z ringu pokonany".
Dedykuję te słowa forumowiczom, którzy wtedy tylko oddają honor zawodnikowi, gdy ten jest na topie. Doznali takiego traktowania Gołota, Adamek, Michalczewski, Zegan, Włodarczyk i wielu innych(żeby trzymać się tylko polskiego podwórka).
I niech to będzie mój hołd dla wielkiego mistrza, który jest już po tamtej stronie