PACQUIAO CHCE 60 DO 40
Kiedy Oscar De La Hoya po raz pierwszy składał propozycję Manny Pacquiao, zaoferował mu podział 75/25, na co oczywiście Filipińczyk się nie zgodził. Po długich pertraktacjach skończyło się na 65/35 na korzyść Oscara. W ringu niepodzielnie rządził już jednak "Pac-Man" i teraz to on chce rozdawać karty. Dziś pojawiły się informację, że negocjacje w sprawie zaplanowanej na 2. maja walki pomiędzy Pacquiao i Ricky Hattonem stanęły w miejscu. Powodem jest niezadowolenie Manny'ego z zagwarantowanych mu pieniędzy.
Matchmaker Golden Boy Promotions, Richard Schaefer, oraz szef grupy Top Rank, Bob Arum, doszli do porozumienia dwa tygodnie temu. Wówczas mówiło się o podziale zysków dla obu bokserów po równo. Teraz Pacquiao wysunął żądanie o zagwarantowane 60% z udziałów, a nie jak wcześniej zapowiadano 50%. Arum dodatkowo zaczął straszyć, że w razie problemów z dogadaniem się z Anglikiem, na horyzoncie pozostaje wciąż Floyd Mayweather, który mógłby dać jeszcze większe zyski niż walka z Hattonem. Wszystko powinno rozstrzygnąć się do końca stycznia.
Do tego Manny będzie chciał go rozwalić w pierwszych III rundach, żeby psychologicznie zadziałać na Floyda. A potem dojdzie do superpojedynku między nimi za naprawdę kosmiczne pieniądze.