N'DOU WRACA NA RING
Przez kilka lat Phillip N'dou (31-3, 30 KO) siał postrach w wagach od piórkowej do lekkiej, będąc jednym z największych puncherów w historii niskich kategorii. Jego marsz na szczyt zatrzymał dopiero wielki Floyd Mayweather, który dzięki swojej bajecznej szybkości nie dał się trafić ani razu, a sam z biegiem czasu lokował na głowie rywala coraz więcej ciosów. Po porażce z Mayweatherem (TKO 7) Phillip przegrał po bardzo kontrowersyjnym werdykcie z Isaaciem Hlatshwayo dwa do jednego. 22. maja 2004 roku N'dou przegrał dwie walki - przy zielonym stoliku, kiedy sędziowie podliczyli swoje karty punktowe i w szatni, kiedy zasłabł i szybko został odwieziony do szpitala. Okazało się, że na jego mózgu zrobił się skrzep i 27-letni bokser z RPA musiał przedwcześnie zakończyć karierę. Minęło blisko pięć lat i "The Time Bomb" zapowiedział swój come back.
N'dou przeszedł niedawno szereg skomplikowanych badań, które wykluczyły zagrożenie życia w przypadku powrotu do boksu. 27. listopada ubiegłego roku pięściarz dostał zielone światło od lekarzy i zwrócił się z prośbą o przywrócenie licencji. Jeszcze nie wiadomo w jakiej dywizji będzie występować, ale powrót zaplanowano na 14. lutego na francuskim ringu, z nieznanym jeszcze rywalem.
"Tak długa przerwa bardzo mnie zmieniła. Już nie jestem facetem, który chce zabić swojego przeciwnika w ringu. Dojrzałem i patrzę teraz inaczej na życie... Nie wiem jeszcze w jakiej kategorii będę występować, ale będzie to coś pomiędzy junior-średnią a super-lekką." - powiedział były olimpijczyk z Atlanty z 1996 roku, który nie ukrywa, że po kilku lżejszych walkach bardzo liczy na rewanż z Hlatshwayo. Isaac na początku marca zmierzy się z Delvinem Rodriguezem w oficjalnym eliminatorze IBF kategorii półśredniej i po ewentualnym zwycięstwie, rewanżowa walka z N'dou byłaby wielkim hitem w RPA, skąd wywodzą się obaj zawodnicy.
Oby tak szybko nie zszedł ze sceny jak na nią wchodzi...