KIRK JOHNSON WRACA NA RING
Swego czasu był uważany za nadzieję wagi ciężkiej. Dziś ma już na karku 36 lat i spróbuje raz jeszcze udowodnić światu, że stać go na więcej niż osiągnął dotychczas. Kirk Johnson (36-2-1, 26 KO), bo o nim mowa, po blisko trzech latach przerwy powróci na ring 7. lutego w walce ze słabiutkim Danem Sheehanem (11-36, 5 KO). Pojedynek zakontraktowano na dziesięć rund.
Kanadyjczyk ostatni raz wystąpił w marcu 2006 roku przeciwko Javierowi Mora. Ze względu na kontuzję kolana pierwotnie ogłoszono wówczas zwycięstwo Mory w siódmym starciu, ale po pięciu miesiącach wynik zmieniono na NC, czyli walkę nie odbytą.
Johnson ma na rozkładzie takich bokserów jak Al Cole, Oleg Maskaev, Larry Donald, czy Lou Savarese. W lipcu 2002 roku przegrał przez dyskwalifikację w "brudnej" walce z Johnem Ruizem. Drugiej porażki doznał z Vitalijem Kliczko w grudniu 2003 roku, kiedy wyszedł na ring ważąc aż 118 kilogramów, czyli przynajmniej dziesięc więcej niż zazwyczaj. Potem pokazał wielki hart ducha i walcząc ze złamaną ręką dał jeszcze radę znokautować przeciętnego technicznie, ale bardzo twardego Gilberto Martineza. Po rocznej rekonwalescencji pokonał cenionego Yanqui Diaza, do dziś jedynego pogromcę Juana Carlosa Gomeza.
Czy po tak długiej przerwie i mając już blisko 37 lat Kirk jest jeszcze w stanie coś osiągnąć ? Raczej nie, ale z jego piekielnymi kontrami z prawej ręki zawsze trzeba się liczyć. Czas pokaże.
Nigdy nie przepadałem za Kirkiem, nieźle wyszkolony i o bardzo szybkich rękach ale skory do nieczystej walki, przede wszystkim słaby psychicznie i nie imponujący przygotowaniem fizycznym.... Ot, dobry bokser, swego czasu mocno lansowany ale bez mega talentu i ringowej charyzmy