SYLWETKA STEVE`A CUNNINGHAMA

Już jutro w Newark, Tomasz Adamek (35-1, 24 KO) stanie przed szansą wywalczenia mistrzostwa świata IBF wagi jr. ciężkiej. Rywalem "Górala" będzie aktualny czempion, Steve "USS" Cunningham (21-1, 11 KO). Amerykanin swój tytuł zdobył w maju 2007 r., pokonując innego polskiego pięściarza - Krzysztofa "Diablo" Włodarczyka. Cunningham, który w przeszłości dwukrotnie gościł w Polsce przy okazji pojedynków z "Diablo", tym razem na własnym ringu podejmie boksera z naszego kraju.

Proponuję przyjrzeć się bliżej sylwetce Amerykanina:

Steve Ormain “USS” Cunningham do boksu trafił dopiero w 1994 r. (w wieku niespełna 18 lat) w dość niezwykłych okolicznościach. Po skończeniu liceum rozpoczął służbę wojskową w marynarce wojennej USA, gdzie po raz pierwszy założył rękawice bokserskie.

"Jako dzieciak wiecznie się biłem na ulicach Filadelfii. Parę razy byłem na treningach bokserskich, ale dopiero kiedy wstąpiłem do marynarki wojennej, dostałem świetną okazję do treningów. Miałem mnóstwo wolnego czasu i bezproblemowy dostęp do sprzętu i trenerów"- wspomina po latach Steve.

A że "USS" miał do boksu smykałkę świadczy fakt, że w swojej pierwszej walce pokonał ówczesnego mistrza marynarki wojennej USA wagi półciężkiej!

Steve: "To była dobra, wyrównana walka, mogę przyznać, że nie wygrałem jej dzięki umiejętnościom, bo wtedy w ogóle jeszcze nie wiedziałem, co i jak. Po prostu zależało mi na zwycięstwie bardziej, niż jemu."

W kolejnych latach Cunningham wygrał wiele turniejów, organizowanych nie tylko przez pion wojskowy. W 1998 r. po zwycięstwie w National Golden Gloves był już na tyle znany, że postanowił dostać się do olimpijskiej reprezentacji USA, przygotowującej się do olimpiady w Sydney. Niestety po kontrowersyjnej przegranej w ćwierćfinale amatorskich mistrzostw USA w 2000 r. (z ówczesnym mistrzem świata, Michaelem Simmsem) stracił szanse na olimpijski paszport.

"Jedni uważali, że werdykt był sprawiedliwy. Wielu innych, w tym ja, kłóciłoby się z nim, ale tak postanowili sędziowie i nie ma co do tego wracać." - mówił z perspektywy czasu Cunningham.

Po stoczeniu zaledwie 55 amatorskich walk (przegrał przynajmniej 7 z nich, także m.in. z Olanda Andersonem, Danielem Edouardem, dwukrotnie z Shaun`em Georgem, DeAndrey`em Abronem i Terrance`em Johnsonem), Steve postanowił przejść do obozu zawodowców.

Steve: "Miałem zamiar dostać się do reprezentacji olimpijskiej i dopiero potem przejść na zawodowstwo, ale przegrałem z Simmsem i nie było mnie stać na wyjazdy na inne turnieje kwalifikacyjne, więc z przyjaciółmi i rodziną doszliśmy do wniosku, że sensownie będzie podpisać kontrakt zawodowy".

W październiku 2000 r. stoczył pierwszy zawodowy pojedynek, a po 11 miesiącach miał już na swoim koncie 11 zwycięstw, w tym 8 przed czasem i 4 w pierwszej rundzie. W ten sposób trenowany przez ringowego filozofa, Richie Giachettiego bokser zwrócił na siebie uwagę samego Dona Kinga.

"Początkowo walczyłem co miesiąc, mając kontrakt z drobnym promotorem, Andy Zeluewskim, który urodził się i wychował w Polsce, ale mieszkał w Chicago. Kiedy już - pod jego opieką - uzbierałem sobie w rekordzie 11 zwycięstw, nadszedł czas przejść do większych walk u mocniejszego promotora, więc podpisałem kontrakt z Donem Kingiem, ale ponieważ - jak wiadomo - ma on wielu zawodników, organizując przy tym niewiele gal, znacznie spadła mi liczba walk." - wspomina "USS".

Przełomowa dla kariery Cunninghama była zwycięska walka z Demetriousem Jenkinsem (29 marca 2003 r.) stoczona w rodzinnej Filadelfii. W kolejnej (22 maja 2004 r.) Cunningham wybrał się aż do Brakpan w dalekiej RPA, gdzie wypunktował wysoko klasyfikowanego Sebastiaana Rothmanna. Te zwycięstwa zaowocowały zaproszeniem go na wielką galę (2 paźdernika 2004 r.) do Madison Square Garden, w której walką wieczoru był wielki pojedynek Felixa Trinidada z Ricardo Mayorgą. W świetle tysięcy fleszów i jupiterów, Steve w 4 rundzie znokautował Forresta Neala. Stało się wówczas jasne, że na światowej scenie wagi cruiser pojawił sie bardzo wartościowy zawodnik.

W 2005 r. kontynuował swój marsz na szczyt. Najpierw 2 kwietnia w Worcester wypunktował znakomitego Panamczyka, Guillermo Jonesa, by dokładnie 5 miesięcy później zdeklasować byłego mistrza świata IBF, Kelvina Davisa.

"Myślę, że wszystkim podobał sie mój pojedynek z Jonesem. Ja pokonałem Guillermo, a następnie on wygrał z Kelvinem Davisem i Wayne`m Braithwaite'em przez nokaut. To dobrze wpłynęło na mój wizerunek"
- mówił mi w wywiadzie Steve.
 

Jednak najważniejszym etapem w karierze Cunninghama był doskonale znany polskim kibicom boksu dwumecz z Krzysztofem Włodarczykiem. Nota bene od 25 listopada 2006 r. "Diablo" jest jak dotąd (oby tylko do jutra!) jedynym pięściarzem, który pokonał Amerykanina.

Upragniony pas mistrza świata IBF Steve Cunningham wywalczył 26 czerwca 2007 r. w Katowicach, pokonując w rewanżowym pojedynku Krzysztofa Włodarczyka. Od tamtej pory w ringu wystąpił tylko raz i to prawie rok temu, demolując niespodziewanie Marco Hucka na oczach niemieckich kibiców. Zapytany niedawno o to, czy nie jest rozczarowany sposobem, w jaki jego karierą kieruje Don King powiedział:

"Oczywiście jestem rozczarowany długim oczekiwaniem na walkę, ale to naprawdę nie jest wina Dona Kinga. Próbowaliśmy z Donem w tym roku doprowadzić do trzech walk. Pracowaliśmy nad walką z Mormeckiem, niestety szło to ciężko. Potem chcieliśmy starcia z Davidem Haye, ale ten przeniósł się do wagi ciężkiej. Następnie staraliśmy się dogadać z promotorami Enzo Maccarinelli'ego, ale oni nie byli skorzy do wydawania pieniędzy na ten pojedynek. Skończyło się na konfrontacji z Adamkiem, który jest moim obowiązkowym rywalem. Poprzednio przez rok stoczyłem trzy ciężkie walki w Europie, więc można powiedzieć, że ta przerwa przydała mi się"

Amerykanin liczy, że dzięki swojej głębokiej religijności, niezwykle szybkim rękom i wielkiej pracowitości, niebawem zunifikuje mistrzowskie pasy wagi jr. ciężkiej. Tyle, że podobne ambicje ma także ...Tomasz Adamek. Jedno jest pewne: żaden z pięściarzy nie blefuje. Obaj mimo wielkiego, naturalnego talentu, uczciwie pracują na status gwiazdy. Obaj mają nadzieję na rychłą eksplozję popularności. Jestem przekonany, że ich ciężka praca nie pójdzie na marne i zobaczymy jutro wspaniały pojedynek.

Droga do pieniędzy, sławy i spełnienia marzeń prowadzi przez Newark!

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Danny
Data: 10-12-2008 10:07:09 
Fajny artykuł,Cunn to kawał świetnego boksera,moze byc gorąco.Ma swietny rozkład i jego wyniki mówią same za siebie.Adamek natomiast jest wielkim wojownikiem ze swietną technika,moze Polak nie ma takiego rozkładu jak Steve ale szanse są bardzo duże.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.