ADAMEK: 'NIE LUBIĘ JAK MNIE BIJĄ'

Dokładnie 20 lat temu na turnieju dla młodzieży w Żywcu pojawił się niepozorny 12-letni chłopiec.  Był  zadziorny,  szybki i pewny swego, łatwo wygrywając  ze wszystkimi rywalami i z wielkim uśmiechem na twarzy odebrał główna nagrodę – ciupagę.  Chłopiec nazywał się Tomek Adamek, tem sam, który za kilka dni, 11 grudnia w  sali  Prudential Center w  Newark będzie walczył ze obrońcą tytułu, Amerykaninem Steve Cunninghamem  o swój trzeci  pas mistrza świata. Będzie pierwszym Polakiem  w historii zawodowego boksu mającym szansę wywalczyć  tytuł czempiona w dwóch kategoriach wagowych.

- Turniej z Żywcu – pamiętasz ile ważyłeś?
Tomek Adamek:
No pewnie – to była kategoria do 35 kilogramów. Rok póżniej startowałem jeszcze raz  w Żywcu bo do wygrania był góralski kapelusz. Chciałem mieć komplet, więc wygrałem.

- Wtedy zacząłeś marzyć o tytule mistrza świata?
TA: Nie, bo nie wiedziałem, co tak naprawdę potrafię. Dopiero jak mając 16 lat wygrałem mistrzostwo Polski  juniorów pomyślałem sobie, że trzeba się ostro zabrać za ten sport. Nigdy nie byłem orłem w nauce, nie miałem takich ambicji i wiedziałem, że za wiele nie zwojuję nie siedząc nad książkami. Dlatego postawiłem na sport.

- Od początku był to boks?
TA: Grałem na lewym skrzydle w zespole piłkarskim w Gilowicach. Byłem szybki, zdobywałem wiele bramek. Podobał mi się też tenis, ale wiedziałem, że mojej mamy nie będzie stać na sprzęt, nie było nigdzie w pobliżu kortów. To było tylko marzenie biednego chłopaka, który i tak zawsze wolał sporty walki. Na salę bokserską jeździłem tylko dlatego, że miałem bezpłatny bilet na autobus po zmarłym tacie. Trzy razy  w tygodniu jako 12-letni chłopiec, sam wsiadałem do autobusu i jechałem 15 kilometrów na trening do Żywca. Gdyby nie ten bezpłatny bilet, nie mógłbym trenować.  Później była propozycja z Jastrzębia i mój pierwszy trener, świętej pamięci Janek Gudra, który powiedział mi, że mogę zajść w boksie tak daleko jak tylko chcę. Tak widocznie musiało być, wierzę w przeznaczenie.

- Nie żałujesz, że nigdy nie pojechałeś na olimpiadę? Sydney było blisko...
TA:  Znowu przeznaczenie. Byłem w 1998 roku na turnieju w Finlnadii, gdzie zostałem wybrany najlepszym zawodnikiem imprezy po tym, jak wygrałem z Walerym Brudowem. Na sali był Andrzej Gmitruk, który wtedy prowadził kadrę Norwegii. Spotkaliśmy się, była rozmowa i zostałem zawodowcem. Nie myślałem wtedy o olimpiadzie. Polski boks był na słabym  poziomie, nie widziałem  tam dla siebie przyszłości. To była łatwa decyzja.

-  Dziś Brudow, z profesjonalnym  dorobkiem 37 zwycięstw i tylko 2 porażek jest  na pierwszym miejscu w kategorii pretendentów w rankingu WBA, w tej samej kategorii w której walczysz z Cunninghamem o tytuł. Tego pasa jeszcze nie masz.
TA:   Może znowu się spotkamy? Wygrałem z nim w karierze dwa razy. Jak trzeba będzie, wygram po raz trzeci.

-  Od początku profesjonalnej kariery chciałeś walczyć w Stanach. Dlaczego nie poszedłeś drogą Darka Michalczewskiego? Przecież najwięcej jak do tej pory zarobiłeś walcząc w Niemczech, za $400,000 z Thomasem Ulrichem. Europa płaci.
 TA:  Europa płaci, ale  zawsze uważałem, że liczą się tylko ci, którzy walczą z najlepszymi, na największych galach, w najbardziej prestiżowych miejscach. USA to mekka zawodowego boksu – czy się komuś podoba czy nie, tak właśnie jest. Sławę i miejsce w historii zdobywa się tylko tutaj, pieniądze przyjdą. A ja chcę być w historii. Chciałbym, żeby kiedyś moje wnuki otworzyły jedną czy drugą książkę i poczytały o dziadku. To ma dla mnie znaczenie.

- A to, że walczysz o trzeci pas mistrzowski? No, powiedzmy o drugi i pół, bo jak po tym zdobytym w WBC jako lekkociężki  i teraz przed pojedynkiem o pas IBF w półciężkiej, ten IBO wywalczony w Katowicach po wygranej z Pinedą wygląda nieco bladziej...
TA:
Ale jest, choć zgadzam się z tobą, że tak naprawdę liczą się IBF, WBA i WBC. Nawet WBO jest takie trochę przyszywane.  Pewnie, że ma. Szczególnie, że wiadomo, że to także walka o nieoficjalny, ale chyba obecniej najbardziej znaczący tytuł magazynu „Ring”.

- Pierwsza walka na Wschodnim Wybrzeżu, pierwsza walka, kiedy jesteś u siebie...
TA: 
Zupełnie inna atmosfera. Z domu, gdzie mieszkam z żoną i córkami mam 15 minut na trening i 20 minut na salę w Newark, gdzie będę walczył o tytuł. Dlatego chciałem się przenieść do Stanów, żeby mieć ten komfort psychiczny mieszkania z rodziną, bez ciągłego zastanawiania się przed walką gdzie oni są, czy połączenia samolotowe pasuja. Takie rzeczy, które zawsze stresują. Teraz nie ma stresu, wszystko jest poukładne. Dorota gotuje mi to co lubię, czasami polskiego schabowego, czasami moje ulubione owoce morza,  a dzieci są zadowolone bo mają tatę przy sobie. Powinno tak być już wcześniej, ale nie da się czasu zawrócić. Żałuję troche tych straconych lat, kiedy miałem wokół siebie dziwnych ludzi, wszystko  było na wariackich papierach. Ale teraz mam to z głowy.

- Jak żona i dzieci podchodzą do twoich walk?
TA:
Spokojnie, bo wiedzą, że bardzo dobrze pamiętam pierwsze lekcje w Jastrzębiu. „Tomek, w boksie wygrywa ten, który nie daje się trafiać. Dlatego ten sport nazywa się szermierka na pięści” –mówił mój pierwszy trener. I miał rację. Strasznie nie lubię, jak ktoś mnie bije. Jestem wściekły na siebie. Moja idealna walka to taka, kiedy wygrywam ani razy nie dostając ciosu.  Rodzina o tym wie, tak samo jak o tym, że choć to mój zawód, zdrowie jest dla mnie najważniejsze. Jak będę miał kontuzje, problemy, przestaję boksować. Pięściarstwo to przecież początek mojego życia. Chcę być gotowy na to, co przyjdzie po boksie.

Rozmawiał w Newark: Przemek Garczarczyk
 

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: mariuszol
Data: 09-12-2008 08:45:21 
jestes soba i tak trzymaj
 Autor komentarza: kazan
Data: 09-12-2008 13:11:00 
Wierzę, że Cunningham strasznie się natnie na Tomku :)
 Autor komentarza: Mario1977
Data: 09-12-2008 13:15:11 
Mam pytanko, które już zadawałem, ale może nie wszyscy zauważyli. Jak sprawdzić w jakich telewizjach i do jakich krajów pójdzie transmisja na żywo z walki Tomka z Cunnem ?? Najbardziej interesuje mnie Rosja, bo właśnie wyjeżdżam na 4 dni we czwartek rano.
 Autor komentarza: Godsofwar1988
Data: 09-12-2008 15:34:24 
Mądrze gada Adamek!!
Szkoda,że miał inną zasadę z Brigsem gdzie wdał się w bijatyke!
 Autor komentarza: vittekswn
Data: 09-12-2008 15:39:42 
11 Grudnia a nie Listopada co za wiara
 Autor komentarza: Zbychu
Data: 09-12-2008 16:35:56 
O której Tomek zamelduje sie w ringu gala zaczyna się od 1.00 ale domyślam się ze wyjdzie później problem w tym o której ?
 Autor komentarza: LukaszLeszno
Data: 09-12-2008 19:09:49 
no właśnie o której będzie ta walka? nie ma gdzieś w internecie planu gali?
 Autor komentarza: Zbychu
Data: 09-12-2008 20:47:36 
Chyba nikt nie zna odpowiedzi, szukałem na zagranicznych portalach ale niestety nic nie znalazłem to znaczy ze ta walka kompletnie nie interesuje zagraniczne media.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.