JACKSON, PETER

Pokonując pod koniec 1908 roku w Sydney Tommy'ego Burnsa, Jack Johnson zapisał się w dziejach zawodowego boksu jako pierwszy czarnoskóry mistrz świata w wadze ciężkiej. Historia zna jednak jeszcze kilku innych wybitnych murzyńskich zawodników, którzy z powodzeniem walczyli w wyżej wspomnianej kategorii, zanim zdążył ją zdominować pięściarz z Galveston. Jednym z nich był Australijczyk Peter Jackson.

Jackson urodził się 3. lipca 1861 roku w miejscowości Christiansted znajdującej się na wyspie Saint Croix, terenie będącym obecnie częścią Wysp Dziewiczych. Mając naście lat podjął pracę na morzu, trafiając tym sposobem około 1880 roku do Sydney w Australii. Kraj ten stał się dla młodzieńca nowym domem, tutaj też rozpoczął swoją przygodę z boksem, której źródeł można upatrywać w pewnym okrętowym incydencie mającym miejsce na pokładzie statku, na którym zatrudniony był Peter. Zdarzyło się bowiem niegdyś, że jeden ze wstawionych już oficerów znęcał się fizycznie nad okrętowym chłopcem. Widząc to Peter szybko postanowił wymierzyć sprawiedliwość, uspokajając po kilku chwilach za pomocą swych mocarnych pięści awanturnika i przywracając ład na pokładzie.

Incydent ten przykuł uwagę znanego i cenionego australijskiego pięściarza Larry'ego Foleya, championa kraju w walkach na gołe pięści w kategorii ciężkiej. Prowadził on w Sydney sławną szkółkę bokserską, która wyprodukowała kilku znakomitych mistrzów, między innymi Micka Dooley czy Franka "Paddy" Slavina. Wkrótce Jackson, który posiadał talent nie tylko do walki wręcz, ale i biegania, czy pływania, zadziwiając wielu swymi dalekimi wyprawami w pełne rekinów wody oceanu, rozpoczął treningi pod czujnym okiem Foleya i w 1882 stoczył pierwszy zawodowy pojedynek, który zakończył się 5-rundowym remisem.

Obdarzony świetnymi warunkami fizycznymi, posiadający mocny cios, a równocześnie dużą szybkość i zwinność Peter został szybko zauważony w świecie australijskiego pięściarstwa i już w lipcu roku 1884 dostąpił zaszczytu walki o tytuł mistrza kraju ze znakomitym Billem Farnanem, pięściarzem o niszczycielskim uderzeniu, z którym walki jak ognia unikał sam Foley. Warto tutaj wspomnieć, że był to pierwszy w historii mecz o australijski championat wszechwag rozgrywany na zasadach markiza Queensberry, które stanowiły fundament dla przepisów obowiązujących dzisiaj. Niestety, Jackson nie mógł go miło wspominać, bo uległ bardziej doświadczonemu rywalowi w ciągu niespełna trzech rund, które upłynęły pod znakiem ciągłych ataków oponenta. W rewanżu, do którego doszło kilkadziesiąt dni później, szybszy i świetny technicznie Jackson przeważał przez kilka początkowych minut, ale od piątego starcia zaczął słabnąć i coraz częściej do głosu dochodził Farnan. Mecz przerwano w szóstej rundzie, gdy na ring wdarli się sympatycy Petera wymuszając na arbitrze ogłoszenie remisu.

Na kolejną szansę walki o mistrzostwo Australii "Czarny Książę" musiał czekać dwa lata. Wówczas mistrzem był już niejaki Tom Lees, którego bohater tej historii znokautował w 30. rundzie, zdobywając w końcu upragniony tytuł.

Jackson pojedynkował się w Australii jeszcze do roku 1888, lecz pojawiały się coraz większe problemy ze znalezieniem dla niego godnych rywali i pragnący rywalizacji z najlepszymi mistrz postanowił udać się do Stanów Zjednoczonych, a konkretnie do San Francisco, gdzie w drugiej połowie tegoż roku oraz w pierwszej następnego spotkał się z trzema renomowanymi pięściarzami. Pierwszy w kolejce był fenomenalny George Godfrey, mistrz świata kolorowych. Walka miała jednostronny przebieg i zakończyła się w dziewiętnastej rundzie zwycięstwem przez techniczny nokaut Jacksona, który wkrótce po tym sukcesie mógł rozpocząć przygotowania do boju z wielkim, wytrzymałym i obdarzonym piorunującym ciosem Irlandczykiem Joe McAuliffe. Potyczka ta odbyła się 27. grudnia i była bardziej wymagająca aniżeli mecz z „Old Chocolate”, ostatecznie jednak ponownie tryumfował Peter rozstrzygając walkę w 24. starciu. Następny w kolejce był Patsy Cardiff (walka miała miejsce 26 lipca 1889 roku), twardziel z Kanady mający na swym koncie między innymi remis z samym Johnem L. Sullivanem. Na Jacksona recepty jednak nie potrafił znaleźć i po kilku rundach srogiego lania, jakie przybysz z Australii fundował przeciwnikowi, w dziesiątej pojedynek został przerwany przez sędziego ringowego z powodu kontuzji ręki boksera z Ontario.

Mając za sobą tak udaną passę zwany „Czarną Groźbą” zawodnik miał oczywiście prawo ubiegać się o walkę mistrzowską z panującym wówczas w kategorii ciężkiej bożyszczem Ameryki Johnem L. Sullivanem. Ten jednak do meczu z Jacksonem się nie kwapił i pewnego razu tchórzliwie stwierdził, że nigdy nie będzie walczył z Murzynem, co dało początek niesławnej barierze w boksie, a w szczególności w cieszącej się największym zainteresowaniem kategorii ciężkiej. Efekt tego haniebnego oświadczenia był taki, że do mogącego być olbrzymim hitem spotkania Jackson – Sullivan nigdy nie doszło, a na pierwszego czarnoskórego pięściarza na tronie wszechwag, jak już wspomniałem na początku, świat musiał czekać aż do 1908 roku, gdy rozpoczął się okres supremacji genialnego Jacka Johnsona.

Konfrontacji z Australijczykiem zaczęli unikać również inni klasowi zawodnicy w Ameryce i wkrótce Peter postanowił wyruszyć w tournee po Wielkiej Brytanii, gdzie pod koniec 1889 roku wziął udział w wielu pokazówkach oraz kilku regularnych pojedynkach, pokonując w jednym z nich mistrza Anglii w walkach na gołe pięści Jema Smitha (potyczka zakończyła się w drugim starciu dyskwalifikacją tego ostatniego z powodu używania chwytów zapaśniczych). Kilkadziesiąt dni później jego ofiarą padł również młody Irlandczyk Peter Maher (nokaut w drugiej rundzie) i podbudowany kolejnymi sukcesami oraz ciepłym przyjęciem przez Brytyjczyków „Czarny Książę” powrócił do USA z nadzieją, że uda mu się podpisać kontrakt na batalię z którymś z wysoko cenionych bokserów. Ci jednak wciąż nie mieli ochoty na znalezienie się z nim w jednym ringu i rozczarowany Jackson udał się do Australii, gdzie stoczył między innymi trzy mecze ‘No decision’ z Mickiem Dooley, a także powalczył ze świeżo upieczonym championem kraju w wadze ciężkiej Joe Goddardem. Twardy bój pomiędzy nimi trwał osiem rund, po których ogłoszono remis.

Jeszcze w tym samym roku Jackson ponownie wybrał się do Stanów Zjednoczonych. Tym razem podróż była bardziej owocna niż poprzednie, gdyż zgodził się z nim walczyć Jim Corbett, kapitalny technik i zawodnik o niezwykłej ringowej inteligencji, który zdobywał coraz większą popularność w bokserskim świecie i kilkanaście miesięcy po batalii z „Czarnym Księciem” został mistrzem świata zwyciężając Johna Sullivana. Pojedynek Jackson – Corbett odbył się 21 maja 1891 roku w kalifornijskim San Francisco, rodzinnym miejsce tego ostatniego.

Zawodnicy mieli walczyć do skutku, czyli do momentu, w którym jeden z nich nie będzie zdolny do kontynuowania pojedynku. Faworytem w zakładach był starszy i bardziej doświadczony Peter, ale to pupil lokalnej publiczności miał lepszy start, zręcznie unikając ataków szarżującego rywala, którego, kiedy tylko mógł, częstował pięknymi kontrami. Niektóre z ciosów gościa z Australii dochodziły jednak celu, a szczególne wrażenie na Jimie zrobił potężny prawy na tułów w 16. rundzie, po którym Amerykanin był bliski wylądowania na ziemi. Zdołał jednak przetrwać kryzys i wkrótce widzowie zgromadzeni w California Athletic Club ponownie mieli okazję raczyć się niesamowitym kunsztem pięściarskim „Gentleman” Jima. Jego przewaga rosła, zwłaszcza uwidoczniła się, gdy przeciwnik zaczął mieć problemy z poruszaniem się wynikające z urazu lewej nogi, którego nabawił się przed walką jeżdżąc konno (jak informuje w swojej książce „Zawodowcy – Wielki walki wszechczasów” Jan Skotnicki, niektóre wersje mówią, że Peter został pogryziony przez psa). Jackson wciąż jednak mężnie stawiał czoła przeciwnikowi, którego od czasu do czasu kąsał solidnymi uderzeniami. Wkrótce, wskutek wielkiego zmęczenia obu pięściarzy tą jakże długą batalią, tempo walki spadło, ale nadal żaden z bokserów nie chciał ustąpić. W 61. rundzie zrobił to natomiast równie wyczerpany sędzia Hiram Cook, który ogłosił, że mecz jest nierozstrzygnięty. Decyzja ta sprawiła, że z puli wynoszącej 10,000 dolarów obaj zawodnicy dostali do podziału jedynie połowę, czyli 5,000.

Kibice jeszcze długo zachwycali się tym wspaniałym bojem i jego niezwykłymi uczestnikami. Mówiono o rewanżu, do którego palił się Jackson i wstępnie na tę propozycję przystał też Corbett. Niestety, druga walka pomiędzy nimi nigdy się nie odbyła i wciąż mający duże problemy ze znalezieniem przeciwników „Czarny Książę” wyruszył w 1892 roku do Anglii, gdzie 30. maja w National Sporting Club w Londynie zmierzył się z championem Imperium Brytyjskiego Fankiem „Paddy” Slavinem, którego Anglicy uważali za mistrza świata (nie chciał się z nim spotkać amerykański mistrz John Sullivan). Do pojedynku Jacksona z tym bardzo wytrzymałym i obdarzonym niedźwiedzią siłą Australijczykiem kilkukrotnie starano się już doprowadzić w przeszłości, lecz negocjacje zakończyły się sukcesem dopiero teraz, choć warto odnotować, że kilka lat wcześniej obaj panowie bili się w jednym z barów w Sydney (poszło prawdopodobnie o kobietę) i ponoć wówczas lepsze wrażenie wywarł Peter.

Ich oficjalny mecz bokserski, którego stawką był też wakujący tytuł mistrza Australii, od początku upływał pod znakiem ciągłych ataków Slavina. Lepiej wyszkolony i szybszy Jackson nie miał większych problemów z unikaniem uderzeń rywala i wyprowadzaniem kontr, choć w 5. rundzie przeżywał niemały kryzys, gdy nieustępliwy „Paddy” zasypał go gradem ciosów na tułów łamiąc mu kilka żeber. Wkrótce inicjatywę przejął jednak „Czarny Książę” i w końcu w 10. starciu znokautował on kompletnie wyzutego z sił Franka, kończąc ten niezwykle emocjonujący pojedynek.

Tryumf nad Slavinem był ostatnim dużym sukcesem w pięściarskiej karierze Jacksona. Jakiś czas później sfrustrowany Australijczyk, któremu nadal nie udawało się doprowadzić do upragnionej konfrontacji z Sullivanem oraz rewanżu z Corbettem postanowił zakończyć karierę. Czasami można go było jeszcze obserwować w meczach pokazowych, lecz jego główne zainteresowanie stanowiło już wówczas aktorstwo i występowanie w sztukach teatralnych.

Na zawodowy ring Peter powrócił w 1898 roku i 22 marca w San Francisco spotkał się ze wschodzącą gwiazdą wagi ciężkiej, niesłychanie silnym i wytrzymałym Jimem Jeffriesem. Rzucony na pożarcie znacznie młodszemu rywalowi cień genialnego niegdyś zawodnika poległ w ciągu niespełna trzech rund. Nieco dłużej, bo do czwartego starcia „Czarny książę” utrzymywał się na nogach w walce z innym żółtodziobem Jimem Jeffordsem, z którym pojedynkował się w sierpniu roku następnego. Wkrótce po tej porażce ten niezwykle sympatyczny dżentelmen wyruszył do Australii, gdzie zremisował po 25 starciach z niejakim Billy’ym Warrenem, a dwa lata później licząc 40 lat przegrał walkę ze swym ostatnim wielkim rywalem – gruźlicą. Ostatni cios padł 13 lipca 1901 roku w miejscowości Roma. 

Jakiś czas później inny dżentelmen, Jim Corbett, napisał w swojej autobiografii, że Peter Jackson mógłby pokonać wszystkich zawodników wagi ciężkiej, których miał okazję oglądać. Podobnych opinii nie brakowało i najwyraźniej z zagrożenia drzemiącego w pięściach przybysza z Australii zdawali sobie również sprawę inni zawodnicy tamtych czasów, którzy jak ognia unikali konfrontacji z silnym, szybkim i posiadającym znakomite umiejętności czysto bokserskie Jacksonem. Niestety, ze względu na haniebne oświadczenie Sullivana i idącą za tym falę odmów przez białych zawodników walk z czarnoskórymi, nie dane mu było w pełni wykorzystać swego ogromnego potencjału i w historii zapisał się jako jeden z najlepszych bokserów, którzy nigdy nie sięgnęli po mistrzostwo świata.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.