PROFESOR DAJE LEKJCĘ UCZNIOWI
Co prawda były głosy ekspertów mówiące o tym, że Bernard Hopkins (49-5-1, 32 KO) może wygrać na punkty z absolutnym liderem wagi średniej Kelly Pavlikiem (34-1, 30 KO), ale deklasacji się już chyba nikt nie spodziewał. A właśnie tak należy nazwać to, co oglądaliśmy dziś nad ranem polskiego czasu.
Obchodzący za niewiele ponad miesiąc 44. urodziny Hopkins od pierwszej do ostatniej rundy kontrolował bieg wydarzeń w ringu. Młodszy o siedemnaście lat Pavlik nie wytrzymał wysokiego tempa, jakie narzucił stary mistrz. Bernard pokazał wszystko to, co czyniło go wielkim przez tyle lat. W pierwszej rundzie kontrował z defensywy, w drugiej sam zaatakował i po jednym z jego lewych sierpów prawe oko Pavlika zaczęło puchnąć. W trzeciej stopował agresywnie walczącego na tym etapie "Ducha" ciosami prostymi, by w czwartej skoncentrować się na ciosach na korpus. Od piątego starcia zaczęła się zarysowywać przewaga Bernarda w szybkości, a szczególnie ręce "Kata" przecinały powietrze znacznie szybciej niż pięści rywala. Kelly znów przeprowadził skomasowany atak w rundzie szóstej, ale "stary lis" nie dał sobie zrobić krzywdy. Zdenerwowany takim obrotem sprawy zaczął faulować. Za jedno z nieczystych uderzeń, arbiter Benjy Esteves Jr ukarał go odjęciem punktu w starciu ósmym. Hopkins nie forsował tempa, ale gdy trzeba było, przyspieszał i zasypywał oponenta serią kilku ciosów. W rundzie dziewiątej jedna z jego kontr z prawej ręki otworzyła lewy łuk brwiowy Pavlika. Ten miał swoje chwile w następnej odsłonie, ale Hopkins sprytnie się bronił. Ostatnie sześć minut to nieudolne próby Kelly zwycięstwa przed czasem i doskonałe kontry Bernarda. Sędziowie jednogłośnie opowiedzieli się za Hopkinsem, punktując 117-109, 118-108, 119-106.
Oficjalne statystyki wyprowadzonych ciosów:
Pavlik 463, celnych 108 (23%)
Hopkins 530, celnych 172 (32%)
Sam Hopkins powiedział po walce:
"To był najlepszy występ w całej mojej karierze. Lepszy niż kiedy stawałem w ringu z Oscarem, Trinidadem czy Tarverem."