DEMPSEY, JACK
Pojawienie się na najważniejszych amerykańskich ringach Jacka Dempseya wywołało prawdziwą sensację nie tylko wśród ekspertów i sympatyków pięściarstwa, ale i w całych Stanach Zjednoczonych, ogarniętych w latach 20tych ubiegłego stulecia dynamicznym rozwojem sztuki, kultury i sportu. Przesiadujący na tronie wagi ciężkiej w latach 1919 – 1926 „Tygrys” dzięki swemu niezwykłemu, bardzo nowoczesnemu stylowi walki, którego podstawą był ciągły, morderczy atak oraz stałe przebywanie w ruchu, a także dzięki poza ringowej ogładzie, tak różniącej się od zachowań znienawidzonego Jacka Johnsona, stał się jednym z najpopularniejszych sportowców Ameryki tamtego okresu.
William Harrison Dempsey urodził się 25 czerwca 1895 roku w miasteczku Manassa, w stanie Colorado. Jego rodzice nie byli zamożni więc William dosyć szybko porzucił szkołę na rzecz pracy fizycznej, a w wieku 16 lat opuścił również dom. W tym czasie, podobnie jak wielu innych młodych Amerykanów, często podróżował pociągami towarowymi mając nadzieję na znalezienie dobrze płatnego zajęcia, które odwróciłoby jego los. Niedługo okazało się, że młody Dempsey ma spory talent do walki, co postanowił wykorzystać rzucając publiczne wyzwania mężczyznom przesiadującym w saloonach. Zwykle takie pojedynki kończyły się zwycięstwami ich inicjatora, a pieniądze otrzymywał z zawieranych przez gości zakładów.
Walki te utwierdziły Dempseya w wielkich możliwościach, jakie drzemią w jego pięściach. Wkrótce postanowił więc zaprzestać saloonowych bijatyk i zdecydował, że zostanie zawodowym bokserem.
Trudno określić rzeczywistą datę jego pierwszego profesjonalnego meczu, ponieważ zaczynając pięściarską karierę używał pseudonimu „Kid Blackie”, poza tym rejestr pojedynków w owych czasach nie był tak dokładny jak to ma miejsce dzisiaj. W każdym razie najwcześniejszy znany nam mecz z jego udziałem odbył się w sierpniu 1914 roku, a jego rywalem był niejaki Young Herman, z którym nastolatek z Manassy zremisował po sześciu rundach.
Już w kolejnych meczach Dempsey dał się poznać jako bokser obdarzony mocnym uderzeniem bowiem znakomitą większość potyczek rozstrzygał przed czasem. Często występował wówczas w stanie Utah i to właśnie tam doznał też pierwszej porażki, która przyszła z rąk Jacka Downeya. Zdobywający z każdym pojedynkiem coraz większą popularność w rejonie Gór Skalistych Dempsey zrewanżował się swemu pogromcy niespełna rok później wygrywając z nim przez nokaut w drugim starciu. Wkrótce po tym tryumfie Jack postanowił wyruszyć na podbój Nowego Jorku, licząc na to, że w „Big Apple” jego kariera nabierze tempa i będzie mógł spróbować swoich sił w walkach z najlepszymi. Dosyć szybko pojawiła się wówczas propozycja pojedynku ze znakomitym czarnoskórym Samem Langfordem, lecz przybysz z Colorado ją odrzucił, wyjaśniając jakiś czas później, że był po prostu zbyt młody i niedoświadczony, aby mierzyć się z zawodnikiem tego kalibru.
W lutym 1917 roku w miejscowości Murray (stan Utah) Jack doznał pierwszej i, jak się później okazało, jedynej w karierze porażki przed czasem. Tym, który pogrążył młodzieńca już w pierwszej rundzie był 37-letni wówczas weteran „Fireman” Jim Flynn, lecz w środowisku bokserskim pojawiło się sporo wątpliwości związanych z rozstrzygnięciem tej potyczki. Mówiono, że była ona ustawiona i Dempsey się podłożył, ponieważ w ten sposób mógł zarobić znacznie więcej tak potrzebnych mu wtedy pieniędzy. Ludzie będący blisko pięściarza również przez długi czas utrzymywali taką wersję wydarzeń i choć sam zainteresowany nigdy się nie przyznał do oddania meczu (wszak żaden to powód do dumy), wielu historyków uważa, że tak właśnie uczynił.
Do rewanżu z Flynnem doszło rok później i tym razem to „Manassa Mauler” znokautował przeciwnika w otwierającym walkę starciu. W tym czasie jego menadżerem był już błyskotliwy Jack Kearns, z którym przyszły champion zapoznał się w San Francisco (w tym mieście w końcowej fazie 1917 roku Dempsey odniósł cenne zwycięstwa nad „Gunboat” Smithem i Carlem Morrisem). Znajomość ta okazała się być dla niego bardzo cenną, gdyż to właśnie „Doc” skierował karierę Jacka ku walce mistrzowskiej. Jednak zanim do niej doszło, w 1918 roku Dempsey musiał zwyciężyć kilku dobrych rywali.
Pierwszym z nich, po wspomnianym już Flynnie, był wysoko notowany, mocno bijący Bill Brennan. Pnący się w górę bokser z Colorado znokautował go w szóstym starciu, a miesiąc później już na początku pojedynku rozprawił się z solidnym Kanadyjczykiem Arthurem Pelkey. Podobny los spotkał Boba Devere, zaś wielki i silny Fred Fulton wytrzymał w ringu z zachwycającym formą Dempseyem zaledwie 18 sekund. Pod koniec roku pieści Jacka okazały się też zbyt twarde dla znakomitego Battlina Levinsky oraz ponownie Morrisa i Smitha.
Seria tak imponujących zwycięstw pozwoliła podopiecznemu Kearnsa poważnie myśleć o batalii z panującym wówczas na tronie wagi ciężkiej Jessem Willardem. Zaplanowano ją na 4 lipca roku 1919, a na miejsce wyznaczono Toledo, w stanie Ohio. Do meczu Dempsey przygotowywał się między innymi sparrując z Billem Tate, pięściarzem, który warunkami fizycznymi bardzo przypominał pogromcę Jacka Johnsona. Również mierzył około dwóch metrów oraz osiągał wagę powyżej stu kilogramów, zatem Jack mógł w czasie treningów przyzwyczaić się do różnicy wzrostu i ustalić odpowiednią taktykę na tak ogromnego przeciwnika.
Faworytem był znacznie potężniejszy Willard, ale ostatnią zawodową walkę stoczył on blisko trzy lata wcześniej i trudno było się spodziewać, aby był w życiowej dyspozycji. Bezlitośnie wykorzystał to prezentujący znacznie nowocześniejszy styl boksowania pretendent, który od początku umiejętnie skracał dystans i wkrótce potężnym lewym sierpem ściął mistrza z nóg. Ten wstał, jednak jeszcze w tym starciu aż sześciokrotnie lądował na deskach i tylko niewiarygodny hart ducha pozwolił mu dotrwać do gongu. Gdy ten rozbrzmiał, sędzia ringowy po raz siódmy wyliczał Willarda i był akurat przy „siedmiu”, lecz nie usłyszał, że starcie się zakończyło i kontynuował swą powinność, ogłaszając za chwilę nowym mistrzem świata Dempseya. Uradowany, świeżo upieczony champion udał się do szatni, kiedy okazało się, że runda została zakończona, zanim arbiter zdążył wyliczyć „Olbrzyma z Pottawatomie”, a zatem pojedynek mógł być kontynuowany. Zaczęto nawoływania Jacka i gdy ponownie zjawił się w ringu, nastąpił dalszy ciąg masakry. Przez dwie kolejne rundy challenger niemiłosiernie obijał zmaltretowanego już Willarda, który mimo przyjmowania kolejnych bomb wciąż utrzymywał się na nogach. W przerwie między trzecim a czwartym starciem jego sekundanci doszli jednak do wniosku, że należy zadać kres tej publicznej egzekucji i poddali zupełnie rozbitego Jessa. Tym samym tytuł trafił w ręce Dempseya.
Po tej wygranej Jack nie pojawiał się pomiędzy linami ringu z taką regularnością jak przed kilkoma miesiącami, a coraz większe zainteresowanie wzbudzał w nim świat show-biznesu i związane z tym bogate życie towarzyskie. Zagrał nawet w filmie, jednak na krytykach nie wywarł pozytywnego wrażenia. Zdecydowanie lepszym był bokserem, ale jego kariera w tym okresie nieco podupadła i pierwszą walkę w obronie mistrzowskiego pasa stoczył dopiero we wrześniu 1920 roku. Znokautował wówczas swego dawnego rywala Billyego Miske, który najlepsze lata miał już wówczas za sobą i nie stanowił dla championa większego zagrożenia. Więcej kłopotów sprawił mu natomiast trzy miesiące później wspomniany już wcześniej Bill Brennan, ale i on ostatecznie musiał uznać wyższość mistrza.
Kolejna walka Dempseya przeszła do historii jako jedno z największych sportowych wydarzeń tamtego okresu. Doszło do niej 2 lipca 1921 roku w Jersey City, a tym, który miał postarać się zdetronizować Jacka był świetny Francuz Georges Carpentier, ówczesny champion wagi półciężkiej, zawodnik posiadający wielki naturalny talent do boksu, który wraz z dobrymi manierami, pięknym uśmiechem i niezwykłą odwagą cywilną wykazaną w trakcie pierwszej wojny światowej, przysporzył Carpentierowi ogromnej popularności we Francji. Walka z Dempseyem przyciągnęła na specjalnie wybudowany na tę okazję stadion ponad 80,000 sympatyków pięściarstwa, a rekordowy dochód wyniósł blisko 1,800,000 dolarów.
Po pierwszych paru minutach mistrzowskiej batalii sympatycy Georgesa mieli powody do zadowolenia. Francuz dzielnie stawiał czoła obdarzonemu potwornym uderzeniem rywalowi, a w drugim starciu kilka jego ciosów ku uciesze zrywających się ze swoich miejsc kibiców zdołało nawet zachwiać obrońcą tytułu. W tej samej rundzie pretendent doznał jednak złamania kciuka prawej dłoni i od starcia trzeciego „Manassa Mauler” zaczął osiągać coraz większą przewagę. W czwartym mocny prawy posłał Francuza na deski i wydawało się, że pojedynek jest już zakończony, jednak Carpentier niespodziewanie poderwał się na nogi na sekundę przed tym jak arbiter miał krzyknął „dziesięć”. Jack natychmiast podbiegł do rywala i po chwili zadał silny prawy na tułów, po którym challenger po raz drugi wylądował na macie i pomimo prób nie zdołał się z niej podnieść. Już po meczu pomógł mu w tym jak zawsze dżentelmeński Dempsey, który w asyście sędziego oraz dwóch sekundantów odtransportował dzielnego Francuza do narożnika.
Na kolejną obronę tytułu w wykonaniu korzystającego z uroków życia Jacka pięściarski świat musiał czekać dwa lata. 4 lipca 1923 roku w Shelby (stan Montana) w roli pretendenta wystąpił świetny Tommy Gibbons, którego znakomita defensywa przysporzyła mnóstwo problemów mistrzowi i w efekcie zwyciężył on dopiero po piętnastu rundach na punkty. Nigdy wcześniej ani później Dempsey nie stoczył tak długiej walki.
Trudną przeprawę miał „Tygrys” również kilkadziesiąt dni później w Nowym Jorku, kiedy w ringu naprzeciw niego stanął twardy Argentyńczyk Luis Angel Firpo. Był to pięściarz dosyć surowy, jeżeli chodzi o umiejętności, jednak posiadał bardzo dobre warunki fizyczne i obdarzony był potężnym uderzeniem, które na własnej skórze odczuli między innymi Bill Brennan i Jess Willard. Wkrótce o jego sile przekonał się również mistrz świata.
Jack rozpoczął mecz na Polo Grounds od agresywnych ataków, lecz po chwili został skontrowany i osunął się na kolana. Po błyskawicznym powstaniu kontynuował natarcie i zaraz sam ulokował mocny cios na głowie rywala, który po raz pierwszy wylądował na macie. Jeszcze w tym starciu przybysz z Ameryki Południowej był liczony sześciokrotnie, ale za każdym razem dzielnie wstawał zgłaszając gotowość do walki, zaś między kolejnymi nokdaunami starał się odpowiadać na grzmoty rywala. Wreszcie pod koniec rundy kilka jego uderzeń wstrząsnęło championem i po potężnym prawym Dempsey wyleciał przez liny lądując na maszynach pisarskich przesiadujących tuż obok ringu dziennikarzy. Ci pomogli mistrzowi się pozbierać i gdy sędzia zdążył już odliczyć do „dziewięciu”, Jack wstał przygotowując się do obrony przed kolejnymi atakami Firpo. Argentyńczyk nie zdołał dokończyć roboty i po chwili rozbrzmiał gong kończący to niezwykle dramatyczne starcie. W drugim inicjatywa znowu należała do „Tygrysa”, który krótką, lecz niezwykle destrukcyjną kombinacją lewy-prawy zakończył pojedynek.
Po walce wśród obserwatorów pojawiło się sporo głosów niezadowolenia. Niektórzy domagali się dyskwalifikacji mistrza świata z tego względu, że po tym jak na skutek ciosów przeciwnika znalazł się on w pierwszej rundzie poza ringiem, udzielono mu pomocy przy powrocie na pole bitwy. Ludziom nie podobało się również to, że po jednym z nokdaunów Dempsey nie odszedł do neutralnego narożnika i nie czekał z atakiem aż rywal stanie w wyprostowanej pozycji. Przepisy obowiązujące wówczas w stanie Nowy Jork były jednak pod tymi względami jeszcze niedopracowane i zgodnie z nimi nie można było przedsięwziąć żadnych akcji przeciw championowi.
Potyczka z Firpo była ostatnią przed 3-letnią przerwą od zawodowych występów, którą postanowił sobie urządzić król kategorii ciężkiej. W jej trakcie można go było oglądać w licznych walkach pokazowych, nadal występował też w filmach, a w roku 1925 wziął ślub z dosyć znaną amerykańską aktorką Estelle Taylor (rozwiedli się kilka lat później). Dempsey cieszył się życiem, natomiast promotor „Tex” Rickard szukał dla niego godnego rywala. Znalazł takowego w osobie świetnego czarnoskórego zawodnika imieniem Harry Wills, z którym podpisano nawet kontrakt, jednak wciąż tkwiące w społeczeństwie amerykańskim uprzedzenia rasowe sprawiły, że do tego bardzo ciekawie zapowiadającego się pojedynku nigdy nie doszło (Willsa zresztą nigdy nie dopuszczono do walki o tytuł, na którą bez wątpienia zasługiwał).
W końcu, po długim okresie poszukiwań znaleziono pięściarza zasługującego na szansę potyczki z mistrzem świata. Był nim Gene Tunney, były champion Ameryki w kategorii półciężkiej, który wywalczył tytuł zwyciężając Battlinga Levyinskyego, a w późniejszym czasie zapisał się w pamięci sympatyków boksu pojedynkami ze wspaniałym Harry Grebem, Carpentierem czy Tommy Gibbonsem. Gene był typem bardzo inteligentnego zawodnika, przywiązującego ogromne znaczenie do ringowej taktyki. Był przy tym szybki, posiadał fenomenalną pracę nóg, dobrą defensywę i można było być pewnym, że ma mistrza świetnie rozpracowanego, doskonale zna jego mocne i słabe strony. Faworytem jednak, mimo 3-letniej absencji, był „Tygrys”.
Wzbudzająca ogromne zainteresowanie sportowego świata walka przyciągnęła 23 września 1926 roku na stadion w Filadelfii rekordową liczbę ponad 120,000 widzów (wynik ten został pobity dopiero w 1993 roku przy okazji walki Julio Cesara Chaveza z Gregiem Haugenem – ich starcie oglądało 136,274 kibiców). Dzień był deszczowy, a arena pozbawiona zadaszenia, zatem w trakcie meczu woda z nieba lała się wprost na zawodników. Pretendentowi to jednak w żaden sposób nie przeszkodziło w zaprezentowaniu wspaniałego popisu sztuki bokserskiej. Co prawda od początku do przodu parł Jack, ale rywal cofając się utrzymywał bezpieczny dystans, z którego kąsał lewymi prostymi, a co jakiś czas wyprowadzał kapitalne kombinacje zasypując bezradnego championa gradem ciosów. W ciągu dziesięciu rund nie będący już tak szybki i tak precyzyjny jak kiedyś Dempsey nie potrafił znaleźć skuteczniej odpowiedzi na akcje przeciwnika i zwycięzcą oraz nowym mistrzem świata ogłoszono Tunneya.
Aby otrzymać prawo do rewanżu były już champion musiał pokonać w lipcu roku następnego w meczu eliminacyjnym Jacka Sharkeya. Okazało się to być zadaniem wymagającym sporego wysiłku, bo przez pierwsze rundy przewaga należała do o 7 lat młodszego pięściarza z nowojorskiego Binghamton, który zdołał kilka razy solidnie wstrząsnąć przeciwnikiem. Od szóstego starcia Dempsey zaczął jednak powoli odrabiać starty, a w siódmym znokautował oponenta. I tym razem nie zabrakło jednak kontrowersji. Otóż po jednym z ciosów „Manassy Maulera” Sharkey zwrócił się do sędziego sugerując, że został uderzony poniżej pasa. Komenda stop jednak nie padła i zaraz Dempsey wystrzelił lewym sierpowym, który zwalił z nóg nie broniącego się już rywala, a po upływie dziesięciu sekund bardziej doświadczony z Jacków mógł już myśleć o walce ze swoim niedawnym pogromcą. Drugi domagał się z kolei dyskwalifikacji dawnego mistrza, na co ten odpowiedział, że uderzenie było prawidłowe i trafiło w splot słoneczny. Za zgodne z przepisami utrzymywał je również arbiter. Niestety, kamera filmująca to spotkanie była ustawiona w takim miejscu, że nie widać dokładnie miejsca, w którym wylądował przedostatni cios „Tygrysa” i nie możemy jednoznacznie określić, kto miał rację.
W każdym razie do meczu o tytuł przygotowywał się Dempsey. Datę wyznaczono na 22 września 1927 roku, a miejscem batalii było tym razem Chicago. Ponownie ponad 100,000 kibiców otoczyło ring, na którym mieli się spotkać dwaj wielcy zawodnicy, a dochód wyniósł tym razem aż 2,658,660 dolarów i przez wiele kolejnych lat stanowił niepobity rekord.
Rewanżowy pojedynek pomiędzy dwoma najlepszymi wówczas pięściarzami kategorii ciężkiej mógł od początku przypominać pierwszą walkę, która odbyła się rok wcześniej, z tą różnicą, że pretendent był nieco ostrożniejszy i nie atakował już tak zawzięcie. Wciąż jednak nie potrafił dobrać się Tunneyowi do skóry i wydawało się, że publiczność ponownie będzie obserwować trwający dziesięć rund pokaz boksu w wykonaniu mistrza. Nieoczekiwanie karta odwróciła się w siódmym starciu, kiedy Jack bitym z doskoku lewym sierpem dosięgnął głowy przeciwnika i błyskawicznie poprawił prawym odrzucając Genea w okolice lin. Tam cztery kolejne bomby odpalone przez Dempseya rzuciły championa na podłogę. „Manassa Mauler” zapomniał jednak o nowym przepisie w stanie Illinois, który mówił, że po nokdaunie zawodnik stojący na nogach musi udać się do neutralnego narożnika. Zamiast tego, Jack czyhał tuż nad rywalem i dopiero po kilku sekundach sędzia Dave Barry zdołał nakłonić go do udania się w wyznaczone miejsce. Gdy to zrobił, rozpoczął w końcu wyliczanie mistrza krzycząc „One!”. Sęk w tym, że timekeeper przy ringu zdążył już doliczyć do pięciu i pan Barry zgodnie z zasadami powinien kontynuować jego pracę. Nie uczynił tego i w efekcie Tunney miał łącznie aż 14 sekund na odpoczynek (wstał na „9” ringowego). W tym czasie zdołał się otrząsnąć i do końca rundy umiejętnie się cofał unikając uderzeń Dempseya. W kolejnym starciu sam natomiast krótką kombinacją lewy-prawy posłał przeciwnika na matę. „Tygrys” podniósł się błyskawicznie, ale uważni obserwatorzy zauważyli, iż arbiter rozpoczął liczenie nie odsyłając wcześniej Tunneya do neutralnego rogu. Z tych względów opisany fragment walki do dzisiaj budzi kontrowersje i jest przedmiotem wielu dyskusji wśród sympatyków boksu na całym świecie.
Ostatnie minuty pojedynku znowu należały do mistrza, którego po upływie pełnego dystansu dziesięciu rund ogłoszono jednogłośnym zwycięzcą.
Kilka miesięcy później Dempsey oznajmił, że przechodzi na pięściarską emeryturę. W trwającej 13 lat profesjonalnej karierze wygrał 66 walk (51 przed czasem), doznał 6 porażek oraz 11-krotnie zremisował (rekord uwzględnia decyzje gazet). W późniejszych latach często można go było obserwować w krótkich meczach pokazowych, które toczył podróżując po Stanach. Poza tym występował też w roli sędziego ringowego oraz służył radą młodym zawodnikom. Odniósł też sukces w biznesie, a jego otworzona w 1935 roku restauracja na Broadwayu cieszyła się dużą popularnością aż do zamknięcia w roku 1974. Po wybuchu drugiej wojny światowej zgłosił się na ochotnika do amerykańskiej armii, a następnie do marynarki wojennej, jednak w obu przypadkach zrezygnowano z usług byłego championa ze względu na stan jego zdrowia. Przyjęła go natomiast Amerykańska Obrona Wybrzeża, gdzie piastował funkcję komandora podporucznika. Była to dla Jacka szansa na odkupienie się w oczach społeczeństwa, które zarzucało mu brak udziału w pierwszej wojnie.
Dempsey zmarł 31 maja 1983 roku w Nowym Jorku, licząc niespełna 88 lat. W roku 1950 amerykańska agencja prasowa Associated Press przeprowadziła głosowanie wśród dziennikarzy na najlepszego pięściarza w historii bez podziału na kategorie wagowe. „Tygrys” zdeklasował rywali, wyprzedzając drugiego na liście Joe Louisa o ponad 100 głosów. I choć od tego czasu minęło już blisko 60 lat, w ciągu których mogliśmy obserwować na zawodowych ringach takich pięściarzy, jak Rocky Marciano, Floyd Patterson, Sonny Liston, Joe Frazier, Muhammad Ali, George Foreman, Mike Tyson, Evander Holyfield czy w końcu Lennox Lewis, Dempsey pozostaje w ściślej czołówce najlepszych bokserów w dziejach królewskiej kategorii. I możemy być pewni, że jeszcze długo jego nazwisko będzie pojawiać się przy okazji wszelkich tego typu zestawień.