DMITRIY SALITA DLA BOKSER.ORG
Jarosław Drozd: Urodziłeś sie w Odessie, ale od 9 roku życia mieszkasz w Nowym Jorku. Czujesz sie bardziej Ukraińcem, czy Amerykaninem?
Dmitriy Salita: Większość życia spędziłem w Stanach. Jestem dumny z tego, że urodziłem się w Odessie na Ukrainie i podoba mi się postęp, jakiego dokonała Ukraina jako państwo. W Stanach Zjednoczonych świetne jest to, że nawet jeśli człowiek urodził się w innym kraju, i tak jest Amerykaninem.
JD: Dlaczego Twoi rodzice zdecydowali się na emigrację do USA? Łatwiej byłoby im chyba uzyskać wizę izraelską?
DS: Moja babcia (ze strony ojca) i wujek wyjechali do Stanów ponad dwadzieścia pięć lat temu. Chcieliśmy dołączyć do krewnych, z tego powodu było nam również łatwiej osiąść w Stanach.
JD: Kiedy i gdzie rozpocząłeś trening bokserski?
DS: Zacząłem ćwiczyć w klubie bokserskim Starret City, bardzo popularnym w Nowym Jorku, a obecnie nawet w całych Stanach. Po raz pierwszy przyszedłem na trening, gdy miałem trzynaście lat. Miałem szczęście, bo znalazłem się w towarzystwie wielu spośród najlepszych obecnie bokserów, mistrzów świata i obiecujących zawodników. Louis Collazo, Curtis Stevens, Monte Barrett, Shannon Briggs, Gay Starks itd., lista byłaby bardzo długa, a wszyscy zaczynali w Starret City. Bardzo wiele się nauczyłem, mogąc od małego ćwiczyć i sparować z tak utalentowanymi bokserami.
JD: Czy pochodzisz ze sportowej rodziny?
DS: W mojej rodzinie nie ma właściwie tradycji sportowych. Dziadek grał kiedyś w piłkę nożną w lokalnej drużynie, robił to jednak raczej dla rozrywki, a nie na poważnie.
JD: Jeden z Twoich trenerów powiedział: "Dzieciak wygląda na Rosjanina, modli się po żydowsku, bije jak czarny". Jak to skomentujesz?
DS: Ten człowiek to Jimmy O, dyrektor klubu bokserskiego Starret Club. Znam go od ponad dziesięciu lat, za miesiąc będzie obchodził osiemdziesiąte pierwsze urodziny. W sali treningowej Starret City większość zawodników to Murzyni i Latynosi. Myślę, że ten cytat, ten punkt widzenia Jimmy'ego dobrze podsumowuje, jak się rozwinąłem przez lata jako bokser i jako człowiek.
JD: Jesteś ortodoksyjnym Żydem. Czy ostre zasady religijne, wymagające od Ciebie m.in. stosowanie odpowiedniej diety i postów pomagają w zawodowym uprawianiu boksu?
DS: Jestem praktykującym Żydem związanym z ortodoksyjną sektą chasydzką Chabad Lubawicz. Mieli oni znaczny wpływ na to, że jak wielu innych Żydów powróciłem do judaizmu. Przestrzeganie żydowskiego prawa i związek, jaki z nim czuję, zdecydowanie pomaga mi w sporcie.
JD: Czy ta nieukrywana przez Ciebie głeboka religijność pomaga w karierze?
DS: Cóż, przypuszczam, że tak jest. Jestem dumny z mojej wiary i mojego pochodzenia. W dzisiejszych czasach bokser wychowany w żydowskiej wierze i tradycji to rzadkość, wydaje mi się również, że fakt, iż praktykuję moją wiarę, jeszcze podkreśla tę niezwykłość.
JD: W żydowskiej części Brooklynu masz ogromne rzesze kibiców. Twoim walkom towarzyszy swoiste show z elementami muzyki klezmerskiej. Czyj to pomysł?
DS: Cóż, oglądałem walki bokserskie od wczesnego dzieciństwa. Często widzę, jak meksykańscy bokserzy wchodzą na ring z akompaniamentem zespołów mariachi, Murzyni przy muzyce gospel itp. To część ich kultury, coś, co ich inspiruje. Zdecydowałem, że moim wejściom będzie towarzyszyć jakiś żydowski akcent. Bardzo często wychodzę na ring przy utworach Matisyahu, bardzo popularnego żydowskiego piosenkarza reggae-rockowego. Czerpię z tego dodatkową energię, animusz do walki.
JD: A kto wymyślił Ci pseudonim?
DS: Bill Caplan, człowiek z Toprank do PR. Przed trzecią walką zawodową inspektor z władz stanowych zapytał mnie przy badaniach lekarskich, czy mam jakiś pseudonim. Odpowiedziałem, że nie. Wtrącił się wtedy Bill Caplan i powiedział, że mój pseudonim to "Gwiazda Dawida". I tak już zostało.
JD: Czy zdarzyło się, że ktoś Cię obrażał w ringu lub poza nim z powodu Twojego wyznania?
DS: W ringu nigdy nie usłyszałem niczego takiego. Czasami zdarza się jednak, że ktoś powie coś o Żydach, nie tyle jako obelgę, co raczej powtarzając stereotypy wynikające z ignorancji.
JD: A wyobrażasz sobie galę boksu zawodowego, np. w Tel Avivie z udzialem Twoim, Romana Greenberga, Yuri Foremana, Sebastiana Rothmana oraz... Zaba Judah i Jamesa Toneya?
DS: To by było coś pięknego, bardzo chętnie wziąłbym w tym udział i mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości taka gala dojdzie do skutku.
JD: Znasz osobiście któregoś z nich?
DS: Bardzo się przyjaźnię z Yuri Foremanem, który mieszka w Brooklynie. Romana Greenberga spotkałem, ale niezbyt dobrze go znam. Zaba poznałem już w dzieciństwie, bo pojawiał się na nowojorskiej scenie bokserskiej. Jamesa Toneya też spotkałem.
JD: A co byś powiedział na propozycję stoczenia walki na Ukrainie?
DS: Walka na Ukrainie byłaby świetnym pomysłem, może w Kijowie albo w Odessie, a gdyby jeszcze w tej samej gali walczył Kliczko...
JD: Karierę amatorską zamknąłeś 64 walkami. Tylko 5 przegrałeś, zdobywając w 2000 r. mistrzostwo USA do lat 19. To jak na razie Twój największy sukces?
DS: Owszem, cieszyło mnie też zwycięstwo w Golden Gloves i nagroda Sugar Raya Robinsona, którą za to dostałem. Miłe uczucie.
JD: Co skłoniło Cię do podpisania zawodowego kontraktu? Miałeś dopiero 19 lat...
DS: Kiedy byłem amatorem, moją ambicją było zwycięstwo w turnieju krajowym i w Golden Gloves. Kiedy to osiągnąłem, czułem, że jestem gotów na zawodowstwo. Czułem, że to właściwy moment, a moim ostatecznym celem było i jest zawodowe mistrzostwo świata.
JD: Wygrałeś już na zawodowym ringu 25 walk. Która była najważniejsza?
DS: Na tym etapie każda walka jest bardzo ważna. Chcę walczyć o tytuł, więc muszę robić dobre wrażenie, kiedy wygrywam.
JD: A jak jest z Twoją odpornoscią na ciosy? W ostatnich dwóch walkach zapoznałeś się z deskami.
DS: Jestem odporny na ciosy, nie mam z tym problemu. Podczas tych ostatnich dwóch walk nie byłem do końca zdrowy, nie powinienem był wychodzić na ring. Dostałem nauczkę.
JD: Wagi jr półśrednia i półśrednia są jednymi z najmocniejszych w boksie zawodowym. Jakie perspektywy przed sobą roztaczasz? Kiedy zobaczymy Cię z jakimś pasem mistrzowskim?
DS: Chcę walczyć ze zwycięzcą walki eliminacyjnej o wakujący pas mistrzowski WBA w kategorii jr półśredniej, która odbędzie się drugiego września. O sam tytuł chciałbym walczyć zaraz na początku przyszłego roku. Takie są moje cele na najbliższych sześć - osiem miesięcy.
JD: Kiedy będziesz gotowy na pojedynki z najlepszymi - Mayweatherem, Collazo, czy Hattonem?
DS: Collazo znam od dziecka, na treningach zaliczyłem wiele rund z nim i innymi bokserami światowej klasy. Jestem gotów do walk na tym poziomie. Chcę zdobyć pas, wtedy przyjdzie czas na walki z renomowanymi nazwiskami.
JD: Z czym lub z kim kojarzy Ci się Polska lub Polacy?
DS: Polacy w Nowym Jorku to ludzie naprawdę ciężko pracujący. Podobnie jak ja, to imigranci starający się zapewnić utrzymanie swoim rodzinom, poprawić swój byt. Bardzo szanuję takich ludzi.
JD: Znasz jakiegoś polskiego boksera?
DS: Słyszałem o Andrzeju Gołocie, ale on jest naprawdę popularny. Jednym z najbardziej chyba niedocenianych bokserów wagi lekkiej na świecie jest Matt Zegan. Widziałem jego walkę z Arturem Grigorianem i moim zdaniem wygrał ją. To bardzo zdolny, silny bokser. Myślę, że zdobędzie mistrzostwo świata, jeśli tylko dostanie szansę.
JD: W imieniu własnym i czytelników www.bokser.org życzę Ci kolejnego zwyciestwa i szybkiego dotarcia na bokserski szczyt. Mam nadzieję, że to nie jest nasza ostatnia "rozmowa", a być może kiedyś się spotkamy?
DS: Dzięki za zainteresowanie moją karierą sportową, będę cię informował o dalszych wydarzeniach i mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy. Pozdrawiam Wszystkich.